Ostatnie dwa lata dla polskiego przemysłu stoczniowego stanowiły trudny okres przemian, i restrukturyzacji. Część firm nie wytrzymała presji, część się podniosła i próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Wszyscy z niepokojem obserwują sytuację na niemieckim rynku pracy, która może okazać się kolejnym czynnikiem hamującym.

Data dodania: 2011-07-21

Wyświetleń: 1936

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kryzys, który dotknął szereg sektorów, wpłynął szczególnie negatywnie na sytuację w polskich stoczniach, już wcześniej borykających się ze spadkiem zamówień. Przyczyniło się to do spadku zatrudnienia i masowych zwolnień, wycelowanych w pracowników Stoczni Szczecińskiej Nowa i Stoczni Gdynia. W 2009 roku zwolnionych zostało 9 tys. stoczniowców tylko z tych dwóch stoczni – 4 tys. w Szczecinie i 5 tys. w Gdyni. Po zamknięciu Stoczni Szczecińskiej na jej terenie pracuje kilkaset osób, w nieco lepszej kondycji są stocznie remontowe, którym dzięki specjalizacji udało się przetrwać. Remonty statków, w tym najbardziej zaawansowanych jednostek off-shore, stanowiły jedne z nielicznych optymistycznych aspektów polskiego przemysłu w ostatnim czasie. Przemysł stoczni remontowych zatrudnia obecnie około 5 tys. pracowników, czyli około jedną trzecią zatrudnionych w całym polskim przemyśle stoczniowym.

W lepszym stanie są również stocznie w Gdańsku, ze Stocznią Gdańsk S.A. na czele. O ile jednak przemysł stoczniowy w Trójmieście powoli zaczyna się odradzać, o tyle sytuacja w Szczecinie skłania pracowników stoczni do podejmowania trudnych wyborów – wielu z nich rozważa konieczność poszukiwania pracy w innych regionach kraju, czy nawet za jego granicami.

Decyzji o wyjeździe z Polski sprzyjają obecne uwarunkowania formalno-prawne, 1 maja minął bowiem okres przejściowy, który pozwalał najstarszym krajom unijnym utrzymywać bariery w dostępie do wewnętrznych rynków pracy. Niemcy i Austria były jednymi
z ostatnich państw stosujących takie restrykcje, głównie z obawy przed masowym napływem siły roboczej z nowych krajów członkowskich, jednak okres ten dobiegł końca - od 1 maja 2011 roku niemiecki rynek pracy jest w pełni dostępny także dla Polaków.

Niemiecki przemysł stoczniowy podobnie jak wszystkie europejskie sektory z tej branży dotkliwie odczuł symptomy kryzysu gospodarczego – w 2009 roku anulowano zamówienia na ponad 1,2 mld Euro, armatorzy przestali odbierać zamówienia, a część kontrahentów je zamroziło. Od tamtego czasu wiele przedsiębiorstw niemieckiego przemysłu stoczniowego przeszło poważne przekształcenia własnościowe, jednak przemysł jako całość się podniósł - także dzięki pomocy rządu niemieckiego - i jako jeden z nielicznych w Europie zaczyna wychodzić na prostą. O bezpośredniej konkurencji ze stoczniami azjatyckimi obecnie trudno mówić, głównie ze względu na dysproporcje w skali dotacji publicznych (na niekorzyść przemysłu europejskiego), niemniej zapotrzebowanie na monterów i spawaczy stoczniowych zaczyna ponownie wzrastać – stąd korzystny wpływ otwarcia niemieckiego rynku pracy na możliwość migracji zarobkowej.

To, co jest szansą dla pracowników, jest jednocześnie dużym zagrożeniem dla pracodawców. Szczególne zagrożenie odpływem kadry pracowniczej odczuwają przedsiębiorstwa położone w zachodniej części Polski, gdzie stopa bezrobocia jest najwyższa w kraju. W porównaniu do bardzo niskiej stopy bezrobocia w Niemczech, która wynosi obecnie 7,3% w skali krajowej, w Polsce stopa bezrobocia kształtuje się na poziomie 18,5% w województwie zachodniopomorskim, zaś w przypadku województwa lubuskiego osiąga poziom 16,7%. Poziom zatrudnienia przedstawia się nieco lepiej w województwie dolnośląskim, jednak 13,7 punktów procentowych nadal prezentuje się bardzo niekorzystnie w odniesieniu do zachodnich rynków pracy. Analizując pozostałe czynniki, pracownicy z województw zachodnich szukający zatrudnienia w niemieckich landach nie będą zmuszeni do zmiany miejsca zamieszkania – od maja tego roku dojazd do miejsca pracy dla wielu z nich będzie się wiązać jedynie z przekroczeniem granicy na Bugu.

Do tej pory rozpoczęcie pracy za granicą oznaczało dla stoczniowców konieczność przestawienia się na nowe realia życia, wyprowadzka to z kolei liczne problemy natury organizacyjno-formalnej, a czasem nawet przymus rozłąki z rodziną. Na takie wyrzeczenia stosunkowo mało osób w branży stoczniowej się decydowało. Brak pracy zmusza jednak do podejmowania trudnych decyzji, również nastawienie do migracji zarobkowych ulega powolnym zmianom, a bliskość rynku niemieckiego, zwłaszcza dla pracowników mieszkających w położonym tuż przy granicy z Niemcami województwie zachodniopomorskim, stanowi dodatkowy atut.

Kolejnym czynnikiem zachęcającym polskich pracowników do wyjazdu do Niemiec są zarobki –  polscy spawacze-monterzy mogą liczyć na wynagrodzenia rzędu od 10 Euro do nawet 15 Euro za godzinę (w przypadku tych najbardziej doświadczonych), czyli pomiędzy 7 a 10 tysięcy złotych Brutto miesięcznie. Dla porównania, w Polsce spawacz konstrukcji stalowych z kilkuletnim doświadczeniem zarabia średnio około 3.5 tys. złotych Brutto. Doświadczeni pracownicy mają szansę w Niemczech na jeszcze wyższe zarobki, niemieckim firmom zależy bowiem szczególnie na wysoko wykwalifikowanych osobach.

Według analityków z agencji zatrudnienia odpowiedzią na kolejną polską migrację zarobkową będzie duży wzrost popytu na pracowników ze wschodu, w tym z Ukrainy i Azji. Azjatycki rynek stoczniowy stał się w ostatnich latach potęgą na skalę międzynarodową, szereg europejskich armatorów korzysta obecnie z usług stoczni na dalekim wschodzie, które słyną z wysokiej jakości i niskich cen. Obecnie właśnie one – w Korei Południowej i Chinach - wykonują większość światowych realizacji.

Biorąc pod uwagę złą kondycję finansową dużej części sektora stoczniowego, pracodawcy mogą ze sporym optymizmem spojrzeć również na wprowadzoną przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nowelizację ustawy o promocji zatrudnienia, która wśród innych postanowień, wprowadza również pewne ułatwienia w zatrudnianiu obcokrajowców.

- „Zgodnie z nowelizacją ustawy o promocji zatrudnienia, zatrudniający cudzoziemców pracodawcy, znajdując się przejściowo w trudnej sytuacji finansowej, będą mogli skrócić tymczasowo czas pracy bez konieczności utraty zezwolenia na pracę dla zatrudnionych u siebie pracowników z zagranicy ” – mówi adwokat Łukasz Jamroz, prowadzący Kancelarię Adwokacką we Wrocławiu i w Warszawie. –„Tym samym zmianie mogą ulec okoliczności stanowiące podstawę wydania zezwolenia na pracę, takie jak czas pracy, co wcześniej wiązało się z uchyleniem zezwolenia przez wojewodę.”

Licencja: Creative Commons
0 Ocena