Na początku trzeba przyznać rację sceptykom - typową gaśnicą proszkową (1 lub 2 kg) prawdziwego pożaru samochodu nie ugasimy. Kto kiedykolwiek widział płonący pojazd wie, że w takiej sytuacji mogą pomóc jedynie profesjonalni strażacy z równie profesjonalnym sprzętem gaśniczym.
Po co więc w ogóle wozimy w samochodach te symboliczne gaśnice? Chyba najprostszą odpowiedzią będzie: "bo nie zaszkodzi, a nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać". Nie oznacza to jednak, że ten element wyposażenia samochodu jest wyłącznie atrapą i niepotrzebnym gadżetem poprawiającym nam samopoczucie.
Niewielki ogień powstały na przykład na skutek zwarcia instalacji elektrycznej, można typową samochodową gaśnicą ugasić. Specjaliści przypominają, że po zauważeniu dymu wydobywającego się z komory silnika należy natychmiast zatrzymać pojazd, wyłączyć silnik, wyprowadzić pasażerów, odbezpieczyć gaśnicę i wstrzyknąć proszek pod lekko uchyloną maskę. Pod żadnym pozorem nie wolno wysoko podnosić klapy komory silnika - nagły dopływ tlenu sprawi, że pożar rozgorzeje na dobre.
Warto pamiętać jednak o tym, że wraz z upływem czasu gaśnica starzeje się i traci swoje właściwości. Nie wystarczy więc troskliwie ją przechowywać i nie dopuścić do uszkodzenia. Niezbędne są okresowe przeglądy, najlepiej zgodnie z datami oznaczanymi na przyklejonych etykietach.
Podczas profesjonalnego przeglądu serwisant nie tylko ocenia stan gaśnicy i przykleja kolejną naklejkę, ale też wymienia elementy odpowiedzialne za jej sprawność.
Nie dyskutujmy o tym czy policjant ma prawo sprawdzać datę legalizacji naszej gaśnicy czy nie. Przepisy są jednoznaczne: gaśnicę należy w samochodzie posiadać. W naszym interesie jest, by była sprawna