Rodzaj ryzyka podejmowanego na linii pacjent-lekarz jest zakładem o stawkę najwyższą. O nas. To kolejna wariacja na temat zaufania powierniczego. Oddając się w ręce lekarza, ufając jego doświadczeniu i profesjonalizmowi, powierzamy samych siebie

Data dodania: 2010-10-19

Wyświetleń: 2601

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

"Witajcie, chorzy ludzie oraz ich bliscy! Oszczędzając czas i unikając w przyszłości nudnych rozmów, jestem doktor Gregory House. Możecie mówić mi Gregg. (…). Jestem specjalistą w dziedzinie diagnostyki z podwójną specjalizacją: z chorób zakaźnych i nefrologii. Jestem także jedynym lekarzem zatrudnionym w tej przychodni wbrew swojej własnej woli. Ale nie martwcie się, ponieważ większość z was wyleczyłaby małpa z fiolką ibuprofenu… (…)Więc kto chce do mnie?" ("Dr House", 1.03: "Brzytwa Ockhama").

73% naszego społeczeństwa przyznaje, że chętnie ogląda w serialach sceny, w których przeprowadzane są operacje. Większość z amatorów takiego rodzaju wrażeń, uznaje podobną aktywność niejako za substytut regularnych, profilaktycznych wizyt lekarskich. Przyglądanie się, jak ulubieni serialowi bohaterowie stawiają diagnozy i stosują wymyślne terapie, rekompensuje im własne zaniedbane odwiedziny specjalistów. Przemiał "Grey's Anatomy: Chirurdzy" i "Ostrego dyżuru" ("ER") dostarcza polskiemu couch potatoes dzienną dawkę porad medycznych na wszystkie dolegliwości. Fakt, że najwięcej kasowych produkcji serialowych stworzono na wzór profesji lekarskiej, świadczy o nieustającej modzie na białe kitle i stetoskop. Ludzie po prostu chcą oglądać, jak lekarze brudzą krwią ręce po łokcie i gołymi palcami tamują wyciek z tętnicy, by ratować ludzkie życie. Robi wrażenie.

Ufać czy nie ufać?

"Mnie się wydaje, że nie ma jakiegoś drastycznego spadku zaufania, aczkolwiek jest trudniej pracować. Trudniej jest pracować z tego względu, że pacjenci mają większe roszczenia. Ludzie uważają, że coś im się należy. Nie wiedzą dokładnie co, bo coś gdzieś od kogoś usłyszeli", komentuje Elżbieta Marta Prochowicz, lekarz położnik z Siemiatycz. "Z moich doświadczeń lekarskich i kontaktów z pacjentami mogę powiedzieć, że zawsze była, jest i będzie grupa osób, która zaufania do lekarzy nie ma czy też zaufania nie ma do nikogo. Natomiast żebym teraz stwierdził, że spadek zaufania do lekarzy jest zauważalny to nie. Wydaje mi się, że utrzymuje się ono na stałym poziomie", dodaje Przemysław Tomaszewski,
lekarz rodzinny, Chełm. Przytoczone wypowiedzi, choć wystawiają niekorzystną opinię nam -pacjentom, wykazują jedną główną prawidłowość: zawód lekarza nadal zaliczany jest to grona zawodów służebnych. I ma to swoje potwierdzenie w praktyce - pierwsze miejsce na liście zawodów społecznego zaufania.

"Bez zaufanie nie operuję"

Rodzaj ryzyka podejmowanego na linii pacjent-lekarz jest zakładem o stawkę najwyższą. O nas. To kolejna wariacja na temat zaufania powierniczego. Oddając się w ręce lekarza, ufając jego doświadczeniu i profesjonalizmowi, powierzamy samych siebie i adekwatnie analogiczne wartości: zdrowie, życie, wolność. Zrzekamy się kontroli nad własnym losem, poddajemy aktowi ubezwłasnowolnienia i pozbawiamy się możliwości bezpośredniej i racjonalnej obserwacji. "Niech Pan wyleczy", "żeby już mnie nie bolało" - hasła szyfry, które w naszym przekonaniu mają moc obligowania do pomocy. Trzeba jednak pamiętać,  zaufanie to oparte jest na mechanizmie relacyjnym. Partnerzy muszą ze sobą współpracować. Według Roberta Mertona, "Ci, którzy udzielają pomocy, muszą czuć się pomocni [czytaj: obdarzani zaufaniem] co najmniej w równym stopniu w jakim bezradni pomocy potrzebują [czytaj: oczekują zaufania]." Lekarz także podejmuje ryzyko. Wierzy, że pacjent nie zataja żadnych objawów i symptomów, że dostosuje się do zaleceń czy przypisanych diet. I choć to osoba przekazująca tymczasową pieczę nad samym sobą musi brać pod rozwagę prawdopodobieństwo porażki, także lekarz powinien wywiązywać się z zobowiązań wpisanych w normatywną relację zaufania. W sytuacji gdy bilans nakładów i korzyści przechyla się na stronę tego pierwszego, doświadczasz zawodu zaufania. To tylko koszt zaufania. Lepiej żałować, że czegoś się dokonało czy żałować, że czegoś zaniechano? Typowy dylemat hazardowy. W konfrontacji z medycyną, kosztem zaniechania (wstrzemięźliwość w okazywaniu zaufania) może być czyjeś życie.

"Obojętna troska"

W stosunku do lekarza, przedstawiciela tzw. zawodów służebnych ((helping professions) wysuwany jest cały szereg oczekiwań, którym musi sprostać. Jest to wymóg bezinteresowności, czyli przekonanie, że lekarz podejmując się leczenia będzie kierował się tylko takimi działaniami, które nie uwzględnią jego własnych interesów. Oczekiwanie o przedłożenie potrzeb innych nad własne. Lekarz powinien także wykazywać się wysokim stopniem empatii, współczucia i zrozumienia dla trosk pacjenta. Taki typ oczekiwań tworzy "opiekuna spolegliwego". Zobowiązania, które pacjent nakłada na obdarzanego zaufaniem lekarza, mogą niekiedy występować w stosunku wzajemnej sprzeczności. Rola społeczna nie jest konglomeratem zbieżnych, jednowymiarowych elementów, które idealnie się harmonizują. Pełnimy jednocześnie całą mnogość ról społecznych. Ambiwalentne oczekiwania mogą prowadzić do ich wzajemnego konfliktu. Najpełniej ilustruje to przykład Roberta Mertona: "obojętna troska". Jeżeli od jednej osoby oczekujesz jednoczesnego chłodnego profesjonalizmu i okazywania serdeczności oraz wsparcia, najpewniej przyprawisz ją o poczucie potężnej dezorientacji i wprowadzisz na prostą drogę do zatracenia własnej tożsamości zawodowej. Podobnego dylematu nie ma sztandarowy piewca paradoksów służby zdrowia.

Dr Gregory House opracował taktykę uzdrowicielską genialną w swojej prostocie. Próżno szukać by w niej jakichkolwiek wskaźników obecności relacji zaufania. Jest to paradoksalnie zaufanie intrawerktyczne - ufam tylko sobie. Za pośrednictwem takich słów lekarz artykułuje swoją główną wytyczną: "lecz choroby, a nie pacjentów". "Dr House: Operowałabyś swoją matkę? Studentka 2: Oczywiście, że nie. Byłabym zbyt podenerwowana, nie mogłabym być obiektywna. Dr House: Więc dlaczego upieracie się, żeby traktować każdego pacjenta jak członka rodziny?".

Męski zawód

Według zeszłorocznych badań przeprowadzonych przez Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini dla Towarzystwa Chirurgów Polskich, spośród wszystkich lekarskich specjalności Polacy najbardziej ufają chirurgom. Powszechnie wiadomo, jak trudno jest wyedukować dobrego chirurga - według szacowanych obliczeń może potrwać to nawet 15 lat. I analogicznie profesja chirurgiczna otwiera cały szereg możliwości zawodowych na całym świecie. Szanujemy ich dlatego, że profesja ta obarczona jest wymogiem precyzji i bezwzględnej odpowiedzialności. Dzięki temu chirurdzy szczycą się wysokim prestiżem społecznym. Najklarowniej postawę prochirurgiczną w społeczeństwie polskim przedstawiają wyniki sondażów, według których zdecydowana większość respondowanych uważa, że wynagrodzenie chirurgów powinno ulec podwyższeniu. Choć większość naszych rodaków, którzy wzięli udział w tym badaniu, nie deklarowało przywiązywania roli do płci chirurga, spośród tych, którzy taką obiekcję wyrazili, jedynie 1% zdecydowałby się zaufać kobiecie-chirurgowi. Ten zastraszający wynik można tłumaczyć istniejącą relatywizacją, rozdzielającą oczekiwania, kierowane w stronę lekarzy-chirurgów, na miękkie i twarde. W komponent kompetencji miękkich wpisują się przymioty moralne, prawdomówność, uczciwość, a także bezinteresowność i współczucie. W przeciwieństwie do tych oczekiwań współodczuwania trosk drugiego człowieka, twarde cechy zawodowe obejmują wymóg skuteczności. Jak  na typową wiejską wspólnotę sąsiedzką przystało, nasze społeczeństwo, w 82,4%, zaufa tym kompetentnym. To jest mężczyznom. Chirurg-kobieta przecież nie zachowa zimnej krwi, nie wyjdzie obronną ręką z kryzysowych sytuacji i nie poradzi sobie w nieprzewidzianych okolicznościach.

Ponadstatusowa relacja

Relacja na płaszczyźnie chirurg plastyczny-pacjent wymaga specyficznego rodzaju podejścia. Zaufanie, którym obdarzamy takiego specjalistę zakrawa o niejako intymne, głęboko personalne relacje. "Pacjent musi zaufać lekarzowi, bez zaufania nie operuję" głosi dr Maciej Kuczyński, właściciel kliniki Chirurgii Plastycznej w Lublinie. Podobnie jest w przypadku lekarza-ginekologa. Niektóre kobiety pozostają w ścisłych przyjacielskich stosunkach z swoim lekarzem-ginekologiem, czując, że bezgranicze zaufanie w kwestii kompetencji i medycznego doradztwa, gwarantuje maksymalnie pomyślną współpracę. Choć w realiach naszej służby zdrowia brzmi to niekiedy surrealistycznie, warto przełamać lody, postawić na postawę uprzejmej dociekliwości i przejść na poprawnie politycznie nieformalny grunt, a w efekcie dowiedzieć się więcej i zrozumieć dogłębniej.

Potęga podświadomości

Wszyscy znamy pewne wymowności sceny z "Lotu nad kukułczym gniazdem", które z drastyczną precyzją przedstawiły przejaskrawianą rzeczywistość środowisk psychiatrycznych. Podobne praktyki przyczyniły się do rozpropagowania w społecznej świadomości przeświadczenia, że zawodowe zajmowanie się właściwościami psychicznymi ma w sobie coś z anormalności. Niechęć społeczeństwa polskiego do prowadzenia jakiekolwiek społecznego dyskursu nad istotą zaburzeń i schorzeń o podłożu psychicznym, wynika ze zwykłej ludzkiej niewiedzy i zacietrzewienia. Już niemodne jest mieć depresję. Z tego powodu niejako na margines szacowności profesji lekarskiej spycha się psychiatrię. Tendencja ta odnajduje potwierdzenie w statystykach: jak wynika z badań przeprowadzonych przez Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini dla Towarzystwa Chirurgów Polskich, najmniej zaufania mamy do psychiatrów (szalony 1 procent).

Jak przedstawia autorka artykułu "Dlaczego ludzie nie ufają psychiatrom?", powszechnie przyjęło się sądzić, że ci co utrzymują się z  grzebania ludziom w podświadomości, po latach podobnej praktyki upodabniają się do swoich pacjentów. Ponadto, o psychiatrach i psychologach mówi się, że są neurotycznymi introwertykami w prywatnym życiu i pracując wśród osób przejawiających podobne zaburzenia, próbują poniekąd zdiagnozować samego siebie i uchronić się przed ostrzem nietolerancji z zewnątrz. W środowiskach zawodowych istnieje wiele dowcipów o psychologach. I już ta forma nobilitacji sugeruje, że zawód ten budzi kalejdoskop sprzecznych uczuć. Nie dość, że odczuwamy rozbawianie związane z metaforą rozmowy na kozetce, to obowiązujący trend posiadania psychologa, praktykowany przez światowych celebrystów, wprawia nas w poczucie zażenowania. Najwspanialszą populistyczną satyrę na kozetkową terapię sprawił "Seks w wielkim mieście". Przecież to Standford Blanch, miał aż trzech psychologów - specjalnego od przytulania, drugiego od ostrego seksu i takiego, któremu się po prostu przyglądał. Jeden z internatów ambiwalencję tą wkłada w słowa: "Wcale się nie dziwię wynikowi sondy, bo jak chirurg coś utnie to zaraz widać, a taki psychiatra to grzebie w człowieku słownie i nie widać od razu czy to jeszcze Napoleon czy już tylko Leon".

Lekarzom się nie chce…

Co trzeci przewlekłe chory Polak nie stosuje się do zaleceń lekarza. Ma własną koncepcję swojej choroby i zna większość alternatywnych metod leczniczych. Polski pacjent to uciążliwy pacjent. Lekarze nie robią jednak prawie nic, by zasłużyć na społeczne zaufanie. Obserwujemy procedurę uprzedmiotowiania pacjenta - czas wizyty lekarskiej zostaje drastycznie skrócony i ogranicza się do analitycznej i stricte specjalistycznej wymiany zdań. Lekarze sami od siebie nie wymagają większego emocjonalnego wkładu osobistego. Nie ma przecież na to czasu. Pacjentów trzeba "obsłużyć". Jak już się swoje wyczeka w kolejkach, przychodzi moment triumfu i korzystania z przyznanych pięciu minut lekarskiego face-to-face. Podstawą zaufania na jakimkolwiek poziomie interakcyjnym jest ta sama płaszczyzna komunikacyjna. Tak jest na naszym podwórku: lekarz opowie swoje, Polak zrobi swoje.  Czasem pacjenci umierają. Jednak, więcej ich umrze, gdy ryzyka się nie podejmie.

Źródła:
1.    Mamzer, Hanna, Tomasz Zalasiński. 2008. "Zaufanie a życie społeczne", Wydawnictwo Fundacji Humaniora: Poznań.
2.    Sztompka, Piotr. 2007. "Zaufanie. Fundament społeczeństwa", Wydawnictwo Znak: Kraków.
3.    Materiały internetowe:
a.    www.biomedical.pl
b.    Ciechomska, Grażyna. 2002. "Zaufanie do lekarzy", w:  Gazeta Lekarska - pismo Izb Lekarskich, Wydawca: Naczelna Rada Lekarska, [13 X 2010].
c.    Szyndler, Beata. 2009. "Rozmowa z doktorem Maciejem Kuczyńskim - "Pacjent musi zaufać lekarzowi, bez zaufania nie operuję", [13 X 2010].

Licencja: Creative Commons
0 Ocena