Gdzie nasza Polska gra śpiewają kibice reprezentacji narodowej podczas wyjazdowych spotkań. Faktycznie, potrafią oni zawędrować nawet w najodleglejsze rejony Europy i nie tylko. O turystyczne atrakcje dla fanów drużyny narodowej dba PZPN.

Data dodania: 2010-10-14

Wyświetleń: 1622

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

W tym roku drużyna Smudy była już w Tajlandii, USA i Kanadzie, podczas tych wypraw rozegrała 5 spotkań, z których tylko jedno z atrakcyjnym, pod względem sportowym rzecz jasna, rywalem. Mowa oczywiście o niedawnym meczu ze Stanami Zjednoczonymi. Pozostałe rywalizacje toczone tysiące kilometrów od Polski odbyły się przy współudziale przeciwników egzotycznych (Tajlandia, Singapur) lub grających trzecim składem (Dania, Ekwador). Jak się do ma do deklaracji Smudy, który twierdzi, że z ogórkami grać nie będzie? Niestety, to co mówi trener jest tutaj najmniej ważne. Zgadzam się z nim w pełni, musimy mieć silnych rywali, rzeczywistość jest jednak brutalna. O ile na mecze w Polsce centrala stara się kontraktować przeciwników przyzwoitych, to ci wyjazdowi pozostawiają już wiele do życzenia.

Tymczasem naprawdę świetni rywale są na wyciągnięcie  ręki, a właściwie portfela i właśnie tu jest pies pogrzebany. PZPN na meczu woli zarobić, niż w niego zainwestować. Dlatego też popełnia mnóstwo błędów. Jeżeli już pojechaliśmy do tej nieszczęsnej Ameryki, to wynajmijmy Solider Field też na drugi mecz. Niech przyjdą kibice, a piłkarze poczują, że to mecz międzynarodowy a nie kopanina na podwórku.

Sama lokalizacja dwóch ostatnich spotkań była już wielokrotnie krytykowana. Nawet Leo Beenhakker wykpił wycieczkę do USA. Przypomnijmy jednak, że sam jako selekcjoner pojechał w przededniu szalenie ważnych spotkań eliminacji MŚ do? RPA, zagrał jeden jako tako zorganizowany mecz z gospodarzem i kopaninę z Irakiem na stadionie bez trybun. Czy czegoś wam to nie przypomina? Ten przykład potwierdza, że PZPN idzie swoją drogą, a dobro drużyny, którą zarządza jest na ostatnim miejscu.

Ukraina, nasz partner w organizacji Euro 2012 w tym roku nie wyściubił nosa poza stary kontynent. Najdalszą podróż jaką odbyli nasi wschodni sąsiedzi była wycieczka na Wyspy Brytyjskie na mecz z Brazylią. Można? Nawet trzeba. Nie od dziś wiadomo, że ekipy z Ameryki Południowej mają chwilowo wolne i są do wynajęcia. Argentyna jeździ sobie po Japoniach, Brazylia wielokrotnie dała się zapraszać do Europy na spotkania towarzyskie. Estonia już dawno zorganizowała taki mecz. Jeśli nawet konfrontacja z Albicelestes czy Canarinhos miałaby odbyć się w Anglii to czy Polacy nie są wstanie zapełnić trybun takiego Emirates Stadium czy Stanford Bridge? Zresztą, wcale nie musimy szukać stadionów. U siebie, od niedawna mamy ich pod dostatkiem. Dialog Arena o mecz kadry prosi się od dwóch lat, Kielce dopiero za trzecim podejściem ,,załatwiły? sobie sparing z Finlandią. W Warszawie można z powodzeniem zagrać na nowej Legii, jest Poznań, są stadiony w Krakowie. Niebawem lista jeszcze się wydłuży. My i tak zapewne zagramy jeszcze w Szczecinie, Łodzi albo na Polonii Warszawa, a w odpowiedzi na zapotrzebowanie na silnego południowoamerykańskiego rywala spotkamy się... z rezerwową drużyną Wenezueli w Caracas.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena