Pamięta, że były duże, z czerwonymi oprawkami i z łańcuszkiem w tym samym kolorze. Drobna dziewczynka, której okulary zasłaniały pół twarzy. Jednak stworzyła sobie swój własny świat. Wystarczyła jej obecność lalek i misiów. Mała, nieznająca świata istota, o jakże niewykształconym w pełni rozumku, kochała je za to, że chciały się z nią bawić, mimo iż była taka niedoskonała.
Okres dojrzewania był dla niej buntem, chęcią wyrażenia siebie i zwrócenia na siebie uwagi znajomych. Tak, chciała się podobać. Modny makijaż, markowe ciuchy i upragnione soczewki kontaktowe. W szkole była tą najładniejszą. Pierwsze miłości, wianuszek wielbiących ją koleżanki, dyskoteki...wszystko to sprawiało, że czuła się jak ideał. Po pewnym czasie zrozumiała jednak, że Ci ludzie uwielbiają ją za to, że jest taka jak oni, nie za to jaka jest naprawdę. Dzisiaj jest kobietą pewną siebie, taką jaką chciała być zawsze. Zdobywa świat, spełnia marzenia i przyznaje, że czasem wraca do okularów. Już nie jest dzieckiem, nikt się z niej nie śmieje.
Pewnie historia ta niektórych śmieszy, ale można ją przypisać wielu kobietom, które właśnie przez okulary miały masę kompleksów. Kiedyś wyalienowane i wyśmiewane, dziś z pewną dozą sentymentu wspominają swoje dzieciństwo. Osobiście apeluję o to, by okularnice nie wstydziły się tego, co jest w większości przypadków, ich atutem. A co ze zdaniem innych? Co z wyśmiewaniem i brakiem pewności siebie? Każdy z pewnością musi przejść w życiu ten etap dostosowywania się do innych, ale w życiu chodzi o to, by mimo wszystko, pozostać sobą.