Wszystko to razem zdawałoby się nie wróżyć niczego dobrego, nawet biorąc pod uwagę, że po byciu „zieloną wyspą na czerwonym morzu recesji" w roku ubiegłym, w tym roku Polska (wraz z Czechami) określone zostały „prymusami europejskiego wzrostu gospodarczego". A jednak, być może wcale nie są to tylko szumne hasła... Skąd to przypuszczenie?
Wynika z kilku dość prostych i łatwych do zaobserwowania faktów, jakie mają ostatnio miejsce w naszym kraju. Po pierwsze - po długim zamrożeniu tego typu usługi - banki zdecydowanie powróciły do udzielania kredytów hipotecznych na 100%, a czasem nawet na 110% wartości nieruchomości. Teraz po kilku miesiącach od tego faktu zaś poczęły przebijać się na kolejne związane z tym segmentem oferty - brak prowizji, natychmiastowa realizacja wpłaty kredytu... Wszystko to świadczy albo o dużym optymizmie, albo o braku rozsądku, jednak banki rzadko bywają nierozsądne. Do powyższego warto dodać zanik „promocji" na rynku nieruchomości, jeszcze nie dawno developerzy wszelkimi dostępnymi sposobami starali się skusić potencjalnych nabywców do kupna u nich mieszkania czy domu. Takie oferty jak „darmowe miejsce parkingowe", „kominek z płaszczem wodnym i parapety marmurowe gratis", „komórka lokatorska za 1 zł" czy temu podobne zdarzały się praktycznie nagminnie i świadczyły o pewnym stopniu desperacji sprzedawców. W chwili obecnej ofert takich już nie uświadczymy.... zniknęły i ponownie za wszystko trzeba płacić i to płacić nie mało. Czyżby zatem i developerzy stracili nagle rozsądek? Trudno uwierzyć w tak nagłą, a wybiórczą epidemię, najprawdopodobniej zatem coś na rynku drgnęło i to drgnęło na tyle silnie, aby nawet ci, którzy najwięcej ryzykują skłonni byli uwierzyć, że jednak Polakom uda się wykiwać recesję.