Wierząc, że stereotyp osoby pobierajacej nauki w szkole wyższej nadal zakłada bladość lica od zarwanych nad uczonymi księgami nocy i chroniczne niedoywienie, nie mam zamiaru polecać lokali obiektywnie najlepszych. Te z reguły bywają drogie,a młodzież, nawet jeśli ma pieniądze, pewnie woli wydać na różnego rodzaju gadżety. Poza tym organizmy, przyzwyczajone do regularnego spożywania fast foodow, mogłyby przeżyć szok w zetknięciu z mniej przetworzonymi dobrami spożywczymi. Zmianę przyzwyczajeń kulinarnych trzeba przeprowadzać stopniowo.
Na początek polecam rezygnację z hamburgerów na rzecz pieczonych kiełbasek. Te od lat najlepsze pod Halą Targową. Większy asortyment ma słynny bar U Endziora, wydawane są tam gigantyczne kotlety schabowe i z kurczaka, kapustka duszona, wędzone żeberka i grochówka. Ceny bardziej przystępne. Bez wątpienia najbardziej legendarną jadłodajnią w mieście jest lokal U Stasi przy ul. Mikołajskiej, lecz studentom bym go nie polecał ponieważ roi się tam od profesorów. Znacznie mniej popularnym wśród profesury lokalem jest malutka jadłodajnia pani Kwaśniewskiej przy ul. Siennej i tam radzę skierować swe kroki. Na przykład na białą kiełbasę w sosie cebulowym lub sztukę mięsa w sosie chrzanowym. Wietnamskie barki uratowały już niejednego głodnego z chudym portfelem. Mam dwa ulubione: przy Stradomiu, obok kina Atlantic, i przy ul. Starowiślnej koło dawnego kina uciecha. Za 15 złotych można dostać wielką porcję lakierowanej, chrupiącej kaczki z furą ryżu i surówką z kapusty, za mniej niż dychę makaron sojowy smażony z kawałeczkami kurczaka czy też wieprzowiną i jarzynami.
Azjaci mają wiele dań bezmięsnych a wegetarianizm jest obecnie bardzo trendy. Dlatego też nie należy lekceważyć adresów hinduskich, bo w mieście są raptem dwa: Bombay Tandoori przy ul. Mikołajskiej i Ganges - ul. Starowiślna. W obu miejscach dostać można soczewicę, szpinak i inne ulubione przez posthipisów potrawy, choć mnie smakuję najbardziej piekielnie ostra jagnięcina vindaloo. Ortodoksyjnie wegetariańskie są bary Vega (ul. Krupnicza) oraz lokal Momo przy ul. Dietla, podający pierożki tybetańskie i na tym koniec mojego wywodu. Zapraszam wszystkich( studentów z innych miast i tych nie studiujących) do wycieczki po krakowie abyście osobiście sprawdzili jak w można dobrze i tanio zjeść.