Dlaczego przeczytałam Coelho, którego nie lubię i co z tego dla mnie wynikło, czyli rzecz o współczesnej kobiecości i męskości, a także o tym, czy istnieją jeszcze wiedźmy.

Data dodania: 2010-01-29

Wyświetleń: 2170

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Tytuł tego wpisu nie jest przypadkowy. Rzeczywiście odnoszę się do książki Coelho pod tym samym tytułem. I to do Coelho, którego... nie lubię. Nie przepadam za nim, nie rozumiem fenomenu jego popularności, ani nie poraża mnie głęboko ukryta mądrość jego książek (być może jest zbyt głęboko ukryta).

Co mnie zatem skłoniło by dobrowolnie kupić jego książkę i jeszcze ją duszkiem przeczytać? Ot weszłam do dobrze wyposażonej angielskojęzycznej księgarni i postanowiłam, że z czymś wyjdę. Mało tego, zdecydowałam się na angielskie tłumaczenie książki brazylijskiego autora. Potem było tylko ciekawiej. Zaczęłam od niechcenia czytać, ale że takie rzeczy szybko się czyta, to wchłonęłam około 100 pierwszych stron na próbę. W końcu i tak nie miałam nic innego do roboty, a może nie chciałam? W dodatku zajęcie się czymś przynosiło mi ulgę w bólu głowy, z którym wówczas nie mogłam sobie poradzić.

Dziś skończyłam lekturę, bo... jakoś tak nie wypadało zostawić książki niedoczytanej. A może jednak było w niej coś, co mnie zainteresowało? Nie zamierzam streszczać fabuły, którą zresztą i tak pewnie większość już zna. Wydawca zapowiada, że ta książka zmienia spojrzenie na miłość i poświęcenie. O dziwo nie wspomniał, że może zmieniać też spojrzenie na kobiecość. Ale przecież o kobiecości i tak się tyle teraz mówi.

W kobietach jest siła. A Coelho wykreował postać kobiety niezwykłej, bo czarownicy. Czy uważacie, że czarownica to to samo co wiedźma (czyli ta, która wie)? Jakby tego było mało, chodzi o czarownicę współczesną, której sacrum miesza się z pogańskim profanum. O ile nie czuję się powołana do dyskusji o teologii, to chętnie się odniosę do kobiecości.

Uważam, że mam prawo mówić o kobiecości, ponieważ sama jestem kobietą. Uważam też, że również mężczyźni mają prawo mówić o kobiecości, ponieważ, jak napisał Jung, każdy z nich ma jakąś kobiecą część swojej natury. Wierzę w to, że płeć to także pewien konstrukt poznawczy dyktowany przez kulturę. Ponoć w Japonii mężczyźni chadzają z torebkami, w Polsce byłoby to nie do pomyślenia. Pewnie gdzie indziej nie do pomyślenia jest widok kobiety idącej w spodniach.

Coelho sugeruje, że polowanie na czarownice było przejawem walki z kobiecą siłą. Możliwe, ale i ta koncepcja nie jest dla mnie niczym nowym, sugerował to już Eichelberger (który pewnie przeczytał to jeszcze gdzie indziej). I... w tym coś jest. Nie zamierzam w niniejszym wpisie robić z mężczyzn szowinistycznych świń, bo też i wcale nie czuję, że wszyscy z nich są tacy. Moim zdaniem kobiety mają swoją mądrość i swoje kobiece rozmowy, ale także mężczyźni myślą i czują, tyle że po męsku. Męskie rozmowy stanowią dla mnie nieprzekraczalne tabu, które zamierzam szanować. Każdy mężczyzna ma w sobie jakąś kobiecą część, z którą komunikacja go wzbogaca. Symetryczny proces zachodzi u kobiet. Marzę o czasie, w którym obie płcie (rozumiane tu kulturowo) zaczną szanować siebie i swoje zasoby. Od szacunku tylko krok do wzajemnego czerpania z nich. Niestety, pewnie narażę się wielu pisząc, że obecnie jednak toczy się walka między płciami, którą w dodatku mężczyźni przegrywają. Świat roi się od samowystarczalnych kobiet, które rozwijają się w szalonym tempie, zaś z drugiej strony jest pełen załamanych mężczyzn, którzy zalegają na kanapach, czy zakłócają sobie odbiór rzeczywistości za pomocą substancji psychoaktywnych. Żadne z nich nie wychodzi na tym dobrze. Tylko, że utrzymanie pozycji mężczyzny nie zależy od ograniczania kobiet. Nie będziecie bardziej męscy jeśli będziecie upokarzać swoją partnerkę i nie staniecie się mniej męscy jeśli ona zacznie zarabiać więcej. Nie stracicie jeśli zaczniecie podbudowywać wiarę w jej własne kompetencje, czyli robić coś, czego kobiety bardzo potrzebują bowiem proces ich wychowania przebiega inaczej niż Wasz. Kobieta wcale nie pożąda mężczyzny, który został przez nią wcześniej psychicznie wykastrowany. Pożąda raczej takiego, który ma wewnętrzne przekonanie, że jest męski. Jest męski nawet wtedy gdy przewija swoją córeczkę i kiedy płacze z jakiegoś powodu. Jest męski kiedy wie, że męskość to bardzo szerokie pojęcie nie sprowadzające się do siły fizycznej i sprawności w kalkulowaniu.

Licencja: Creative Commons
3 Ocena