Życie nie jest łatwe i bardziej oczekiwałam lekkiej, przyjemnej lektury, która niosłaby jakiś optymizm, nadzieję. Jednak wgłębiając się w jej treść czułam jak coraz bardziej mnie wciąga.
Chociaż książka pełna jest smutnych historii to Autor jakoś tak to ujął, że wczuwając się w rolę bohatera chciało się żyć dalej. Czasem te straty bliskich osób były bodźcem do działania jak np. śmierć Toma obudziła w Arturze Sadowskim poczucie przekazywania rzetelnych informacji o wojnie na Bałkanach czy wcześniej pasja do fotografii, w której ujście znalazły młodzieńcze cierpienia po stracie Agnieszki. Właściwie życie takie jest - wciąż tracimy bliskich, towarzyszą nam niepowodzenia, ale idziemy dalej, by pokochać kogoś jeszcze bardziej, zrobić coś na co nam dotychczas nie wystarczało odwagi.
Choć może w tekście tego nie widać, to czuje się, że bohater emanuje uczuciami, jego życie nie jest takie sobie, jeśli kocha to całym sercem, jeśli traci kogoś - ponosi go fala cierpienia. On żyje pełnią życia, daje z siebie wszystko, by zrealizować cel - zrobić dobre zdjęcie czy narażając się na niebezpieczeństwa pokazać światu piekło na Bałkanach .
Zatrzymując się przy scenie z umierającym w rowie psem czytelnik zapewne postawi sobie pytanie: jakie przesłanie powinna nieść fotografia. Czy ukazanie cierpienia zwierzęcia jest po prostu odrażające czy też raczej istotą dobrej fotografii, bo niesie ze sobą ogromny ładunek emocji?
Śmierć bohatera na końcu ksiązki jeszcze bardziej podkreśla istotę jego powołania. Jego życie z jednej strony pozostało niespełnione, bo został sam, nie zaznał ciepła domowego ogniska, z drugiej strony obdarzony talentem fotografowania i poczuciem odpowiedzialności przekroczył granicę tego, czego moglibyśmy oczekiwać od dobrego fotografa czy dziennikarza. Dał z siebie znacznie więcej.
Refleksje? Rzadko która książka potrafiła mnie tak wciągnąć jak „Umrzeć w deszczu”. Napisana jasnym, zrozumiałym językiem pozwala dryfować wraz z bohaterem po oceanie miłości, cierpienia i pasji . Jest świetna.