Dziecko w naszym społeczeństwie stało się teraz dobrem najwyższym. Towarem luksusowym, który jest w zasięgu każdej kobiety. Można śmiało powiedzieć, że jest moda na dziecko, ale też trzeba zauważyć, że to chodzi o małe dziecko. Niemowlaka. Jeszcze modniej jest być w ładnej ciąży, chodzić dumnie z wielkim brzuchem, a jednak mieścić się w strój kąpielowy i wciąż być sexy i pięknie wyglądać na rozbieranych zdjęciach... Społeczeństwo oszalało na punkcie dzieci. Moda przyszła pewnie znów zza oceanu – z Hollywood. Przemysł zwietrzył rynek i go rozdmuchał... Można by powiedzieć, że obecna moda na dzieci jest wynikiem tego, że jakaś grupa marketingowców stwierdziła: dobra, to teraz zarabiamy na dzieciach. Tu znów ta moja paranoja się odzywa, ale wygląda to trochę na sztucznie i marketingowo nadmuchany balon.
I wszystko by było dobrze - no, może to przeludnienie nie jest zbyt dobre, ale biorąc pod uwagę, że i tak mamy niż demograficzny w porównaniu z Indiami czy Chinami to dobrze, że się rodzi dużo nowych obywateli. Jednak problem jest taki, że dzieci czują taką intencje i nie są z niej zadowolone. Nie dziwne, też bym nie był – jestem wynikiem małpowanej mody… super! A po za tym… cała instytucja rodzinna i jej hierarchia została postawiona na głowie. Dawniej, wcale nie tak dawno temu, dziecko nie stało na piedestale. Dawniej dziecko było dzieckiem. Znało swoje miejsce w szeregu. Wiedziało, że przed dorosłych się nie wychodzi. "Dzieci i ryby głosu nie mają", „Nie wychodź przed starszych” te i inne podobne porzekadła umiejscawiały jednoznacznie dziecko w społeczeństwie i z tego płynął pokój, bo wszyscy wiedzieli, co jest słuszne, a co nie. A teraz...? Teraz widok rozhisteryzowanego dzieciaka, który wrzaskiem wymusza na przestraszonych rodzicach swoją wolę, to coraz częstszy obrazek. Bezstresowe wychowanie bokiem nam wychodzi.
Pewna pani jechała tramwajem ze swym dzieciaczkiem. Dziecię to kopało w fotel przed nim z siedzącym starszym panem do tego wrzeszczało, skakało - zachowywało się obrzydliwie. Na uwagi od pasażerów, aby mama przemówiła swemu dziecku do rozsądku, ona odparła "ono jest wychowywane bezstresowo " Na to jeden z pasażerów, młody chłopak wyjął gumę z ust i przykleił dzieciakowi do czoła mówiąc oburzonej mamie: „ja też byłem bezstresowo wychowywany".
Dzieciak zawsze dąży do poznawania granic. Do poznania dobrego i złego. Co mu wolno, a co nie. Jeżeli rodzic tego nie wyznaczy, to społeczeństwo będzie musiało. Tylko, że rodzice zrobią to w domu, a społeczeństwo w więzieniu. A w tym przypadku to mama była dysfunkcyjna. Dzieciak jest dzieckiem kopiuje rodziców.
Dziecko trzeba wychowywać a nie chować. Dziecko to nie lalka, nie gadżet, którym możemy się pochwalić przed znajomymi. Dziecko to i wielki obowiązek i też wielki przywilej. To coś, co jedni dostają zupełnie będąc do tego nieprzygotowanym. Sprawia to, że nie szanują tego daru, jest to dla nich smutny obowiązek i kara a to się źle odbija na wszystkich. Inni z kolei walczą o to długo i wytrwale, skrajnie nawet wpadają w obsesję i później, przez to, że tak długo walczyli kaleczą to dziecko. Im ktoś dłużej czekał na dziecko. Im ktoś bardziej go pragnie tym bardziej jest później zaślepiony tym dzieckiem. Nie widzi obiektywnie jego zachowania. Stawia je ponad wszystko i wszystkich. Wszystko akceptuje, na wszystko pozwala - tak zwana "małpia miłość". Później takie dzieci odbijają w drugą stronę i same nie bardzo się interesują dziećmi, jeśli je mają. Uważają taki stan rzeczy za lepszy niż ustawiczne nadskakiwanie. Sytuacja jest rozchwiana dotąd aż któreś pokolenie wyrówna sytuację tworząc normalną rodzinę.
Dziecko, aby się prawidłowo rozwijać musi czuć, że jest w silnym, kochającym się związku dwojga dorosłych ludzi. Ci ludzie - rodzice powinni kochać i adorować przede wszystkim siebie na wzajem. NIGDY DZIECKO NIE MOŻE STAĆ SIĘ WAŻNIEJSZE NIŻ KTÓRYŚ ZE RODZICÓW. Jeżeli tak się stanie to wszyscy na tym będą cierpieć. Często jest nawet tak, że dziecko staje się ważniejsze niż oboje rodziców! Dziecko dobrem najwyższym! Rodzice zabiegają o względy dziecka, rywalizują jedno przed drugim aby w oczach dziecka wyjść lepiej… To jakaś jawna paranoja i dywersja dla instytucji zwanej rodziną! Nie może tak być. Naturalną hierarchią rodzinną jest od najstarszego do najmłodszego. To senior rodu ma pierwszeństwo. To jemu należy się bezwzględny szacunek. Jasne. Szacunek pojawia się niejako automatycznie, gdy ten senior jest mądrym i świadomym człowiekiem, ale nawet, jeśli taki nie jest, to młody ma obowiązek szanować swego rodzica. Bo dzięki niemu żyje…
"Czcij ojca swego i matkę swoją" to jedno z pierwszych przykazań w dekalogu. Ono jest ważniejsze od "nie zabijaj"... To nie przypadek. Jeżeli nie będzie tego szacunku, jeżeli ta hierarchia zostanie zaburzona zawali się całe społeczeństwo. Dzieci wystąpią przeciwko rodzicom. Zbuntują się przeciw temu, że rodzice nie przekazali im prawidłowej nauki. Sami się zabijemy, jako społeczeństwo. I to nie jest winą dzieci, że takie są tylko jest wina dorosłych, którzy nie potrafią im przekazać dobrych postaw. A Ci z kolei wyprani z dobrych wzorców, okradnięci ze swej świętości, z wszelkiego sacrum, krążą coraz bliżej świecy… jak ćmy… jak rybki zwabione przez głębinowego stwora kuszącego swym światełkiem. To jest właśnie nasza społeczna demokracja – teoretyczne rządy większości. Te rządy wyprały społeczeństwo z zabobonu – fakt, ale też i ze swej tożsamości. Zdewaluowały naszą wartość do intelektualnych maszynek konsumpcyjnych. A dziecko to bardzo dobry i łatwy do manipulacji konsument…
Dzieci rządzą rodzicami. Oglądając „Super Nianię” można się za głowę złapać… ta Niania nie wychowuje w sumie dzieci tylko rodziców. Dzieci i to jak są wychowane SĄ WYNIKIEM postaw, jakie panują w domu. Jeżeli rodzice się nie kochają, jeśli nie mają swej siły, jeżeli się boją, jeśli stawiają dzieci wyżej niż partnera i ich związek, to dzieci im to wykrzykują. Wykrzykują to poprzez swe nieznośne zachowanie. W takiej rodzinie nie ma zdrowego przepływu energii. Dzieci nie zakładają własnych rodzin, bo mają fatalny wzorzec rodzinny. Dysfunkcyjna rodzina teoretycznie sama wyginie.
ADHD, tak częste ostatnio wśród dzieci jest raczej chorobą rodziców. To rodzice cierpią. Dziecko tylko wyświetla efekt tych zaburzeń. Lecząc ADHD należało by zacząć od rodziców. Ta choroba jest wynikiem ich nieumiejętnością zaakceptowania życia takim jakie ono jest. Jest wynikiem zaniedbania i brakiem ich umiejętności wychowywania SIEBIE i swego dziecka. Choroba fizyczna zawsze jest poprzedzona psychologiczno-duchowym zaburzeniem. Ta choroba to przejęty przez dziecko strach swoich rodziców. Może to być też wynik ich rywalizacji, walki ze sobą – na przykład przy rozpadzie związku… Ściąga ono na siebie niezdrowe energie strachu, nienawiści czy gniewu jakie panują między rodzicami. Ono dosłownie przesiąka tymi wibracjami. Następują zmiany na poziomie fizycznym i lekarz diagnozuje ADHD i zapisuje dziecku pigułki bądź terapię, a to trzeba by rodzicom się przyjrzeć czy czasem ich światopogląd nie jest podszyty strachem, który tak właśnie małego człowieka przeraża.
Każde niedobre, nieznośne czy złośliwe zachowanie naszych pociech, to ich krzyk do nas: „Hej! Co jest?! Dlaczego mnie nie kochasz? Dlaczego nie kochasz mego drugiego rodzica? Dlaczego się kłócicie? Dlaczego się nie szanujecie? Dlaczego….? Boję się… to przeze mnie pewnie… nie spełniłem waszych oczekiwań… coś ze mną nie tak… to przeze mnie się tak męczycie… boję się….” Dzieciak w tym momencie albo robi atak albo się wycofuję – tak czy owak następuję dysfunkcja, zachwianie rozwoju. Zapada się w siebie, nie rozwija się, jest cały poblokowany, pohamowany albo wręcz przeciwnie. Zaczyna aktywnie, nad aktywnie działać, starać się coś zmienić. Nie ma czasu na dzieciństwo, zmuszony jest działać. Ale jest dzieckiem, podejmuje dziecinne decyzje, choć ich skutki trwają zazwyczaj do końca życia… Wszystko, dlatego, że rodzicom się odwidziała zabawa w dom, odwidziało się im partnerstwo. Wszystko, dlatego, że ONI NIE WIDZIELI, DLACZEGO SIĘ POBIERAJĄ I DECYDUJĄ NA DZIECKO… przecież wszyscy tak robią, to takie naturalne…
Tak, naturalne, ale obecne czasy wymagają od nas ŚWIADOMYCH wyborów i decyzji, wszystko, co nieświadome zostanie zwrócone do poprawki. A decyzja bycia z kimś i posiadania dzieci to bardzo ważna, życiowa decyzja – uleganie modom to nie zbyt korzystna intencja…
Dziecko jest zwierciadłem rodziny.
Dzieciak pięknie wyświetla to, jakie stosunki panują między rodzicami. Pokaże czy tata szanuję mamę i odwrotnie. Pokażą, jakimi wartościami kierują się rodzice, do czego dążą. Wszystko widać po dzieciach. Dzieci to wizytówki swych rodziców. To ekran, na którym jest wyświetlany obraz z dwóch projektorów – mamy i taty. Jeżeli obrazy są spójne wychodzi piękny, trójwymiarowy obraz. Hologram. A jeżeli projektory pracują nierównomiernie, rywalizują ze sobą, to obraz jest zaburzony. Nie ma trój wymiaru. Powstają cienie.
Niektóre dzieci są otwarte, pełne życia wręcz czasami zbyt absorbujące i wymagające zbytniej uwagi, co może świadczyć o tym, że któryś z rodziców jest mniej dostępny dla dziecka i ono musi w ten sposób zabiegać o jego uwagę lub kopiuje zachowanie któregoś rodzica. Inne dzieci są znów zamknięte i jak by ich nie było. Tu można powiedzieć, że rodzice nie są szczerzy, są wystraszeni lub coś się dzieje nie tak między nimi. Jeżeli dziecko jest świadkiem scen kłótni między rodzicami, nie będzie pogodne i towarzyskie. Będzie się bało o swoją przyszłość. Będzie robiło wszystko, co w swej mocy, aby rodzice byli ze sobą a jeśli się to nie uda to dzieciak przejmie na siebie winę za rozpad małżeństwa.
Jeżeli rodzice są wystraszeni, niepewni siebie w życiu, to przekażą ten wystraszony obraz świata dziecku, a ono je przyjmie całym sobą i żyjąc będzie się starało coś z tym zrobić. Jeżeli mu się uda, to uzdrowi całą rodzinę a jeżeli nie to przekaże to swemu dziecku. Taki jest tego sens.
Dzieciaki są zęzą związku. Zęza to najniższy punkt na statku gdzie zbierają się wszystkie nieczystości. Są jak gąbka wciągająca wszelkie zachowania swych rodziców. Dzieciak, w imię miłości, w imię niepisanych umów, które zostały zawarte przed urodzeniem bierze na siebie to, co między rodzicami się źle dzieje. Bierze jakiś program od jednego ze swych rodziców. Inny od drugiego i spaja z tego koktajl z którym pracuje w życiu. Zdarza się, że jeżeli jest jedno dziecko, a rodzice są pełni swych negatywnych programów, to dzieciak przejmuję dużo od nich obojga…. Jest rozdarty między ojcem, a matką starając się wypełnić wolę swych rodziców…, (dlatego najzdrowiej jest mieć, co najmniej dwoje dzieci)
Często jest tak, że córka przejmuje od mamy jej nierozwiązany program na przykład nieśmiałości i wtedy córka cierpi, jest pokrzywiona emocjonalnie, a matka „oficjalnie” nie wie, dlaczego „jej się dziecko nie udało”…
„W rodzinie nic nie ginie” – można powiedzieć. Każda rodzina porusza się w kręgu pewnych schematów zachowań i stara się je rozwiązywać. Wszystko to jest spięte tak zwaną duszą rodzinną – zgodnie z teorią Holonów. To dość duże wyzwanie, bo wraz z pojawianiem się kolejnych partnerów, łączą się inne rodziny, inne programy. Pracy jest dużo, a świadomości tego… na szczęście też, co raz więcej.
Zbuduj dom, posadź drzewo, spłódź syna.
To wytyczna dla mężczyzny. Trochę się już zdewaluowała i przydałoby się ją wymienić na coś nowszego… Może: „przebudź się, bądź świadom, budź innych” na przykład? Tak właściwie to nie wiemy, dlaczego chcemy tego dzieciaka. Tak, moda oczywiście goni. Status społeczny, „bo już pora”… Gdzieś w podświadomości tkwi też potężny program, który zmusza każdą matkę do tego by przekazała dalej życie. To jest nasza społeczna spuścizna, która mówi o spłacie długu, jaki zaciągnęliśmy wobec społeczeństwa i rodziców rodząc się. Dodatkowo boimy się starości i samotności. Do tego dochodzi powód, że nudzi nam się. Że to fajny bajer mieć dzieciaka. Bo tak fajnie było się bawić lalkami to może i znów będzie fajnie…, Dlatego jest moda na małe dziecko, a nie na to by być dobrym rodzicem by wychowywać odpowiedzialnych i świadomych młodych obywateli. Nie, jest moda na małe dziecko. No, bo przecież jak już mam dom, samochód i pracę no to, co mam dalej robi? Trzeba się rozmnażać wtedy przynajmniej nie będę miał czasu na to by się zajmować głupimi myślami na temat sensu tego wszystkiego.
Jednak w tym wszystkim jest magia. Bo jedno radosne „gugu” Twego bajtla sprawia, że cały świat zaczyna inaczej się kręcić i nawet wszystkie te niezbyt dobre intencje, które sprowadziły dzieciaka do nas są nie istotne,. BO NIE WAŻNE, DLACZEGO I PO, CO I CZY ŚWIADOMIE, WAŻNE, ŻE SPROWADZIŁEŚ NOWEGO CZŁOWIEKA NA ŚWIAT. Teraz tylko dokończ sprawę z najlepszym możliwym skutkiem. Świadomie.
Dzieciak, który rodzi się w nieświadomym polu intencyjnym jest już na dzień dobry sfaulowany, ale też fakt jest taki, że w takim polu, żadna wysoko rozwinięta dusza się nie urodzi. Takie miejsce jest pozostawiane dla tych, co potrzebują tego typu doświadczeń – rodziców i dzieci.
Rodzące się dziecko to najczystsza i najświętsza energia, jaka zstępuję na ziemie. Rodząc się w ciele człowieka wybiera doświadczania wielu ograniczeń w porównaniu z tym, co było zanim się urodziło. Każda rodząca się mała istotka to Czysta Energia Duchowa – Chrystus Boży, który inkarnując się na Ziemi pragnie podwyższyć jej wibrację, jej świadomość, spłacić długi, wnieść coś do ziemskiej społeczności. Każde dziecko, które się rodzi na Ziemi jest darem Światła, darem Boga, Miłości dla wszystkich ludzi. Każdy z nich – nas rodząc się na Ziemi podejmuje się pewnego zadania. Jest to zadanie odpowiednie do poziomu rozwoju danej świadomości. Na początku rozwija ona przede wszystkim siebie, później rodzinę, później społeczność, później ludzkość. To po prostu ewolucja.
Dzieciaki nie rodzą się tylko po to by dołączyć do stada nieświadomych producentów odchodów, tylko po to by wnieść światło – świadomość do swej rodziny i społeczność. Po to by rozświetlić i uszczęśliwić swych rodziców i świat. Po to by ulepszyć sobą – swoją chrystusową świadomością ziemską rzeczywistość, a później, jeśli świadomość pozwoli to i świat cały.
Rodzicu, z jaką świadomością sprowadziłeś swe dziecko na Ziemie? Jaką intencją się kierowałeś? Kierowałaś? Czy chciałeś przekazać dalej ten piękny dar życia czy też coś bardziej egoistycznego Tobą kierowało? Może chciałeś kogoś do siebie dzieckiem przywiązać? Może stwierdziłeś, że to będzie społecznie w porządku? Może tak wypadało lub się opłacało? Może, bo bałeś się o swoją przyszłość? Każdy z tych powodów jest egoistyczny. Nie ma na celu dobra dziecka. Nie ma na celu, dobra naszego ludzkiego kolektywu, społeczeństwa. Mało, kto może myśli o tym, aby jego dzieci robiły coś dobrego dla innych, dla społeczności. Raczej się chce, aby realizowało nasze cele i było szczęśliwe… dobrze, że szczęście odnajdziemy tylko w pracy dla innych, w dobrej relacji ze społeczeństwem. Jesteśmy jedną, ludzką rodziną i teraz się będziemy dostrajać do tej świadomości.
I nie stresuj się, jeśli stwierdziłeś, że któraś z wyżej wymienionych intencji do Ciebie pasuje. To normalne i nie niesie w sobie nic złego. Jest tylko bazą wyjściową do zmian.
To na Ziemi dokonuję się właśnie teraz największy cud w wielomilionowych dziejach Ziemi, jakim jest przebudzenie rodzaju ludzkiego, który myśli, że jest jedyną inteligentną formą życia w Kosmosie. Co się tak ma do Prawdy jak poprzednio wiara w płaską Ziemię.
Mała rybka z zamkniętymi oczkami, myślała, że jest jedyną formą życia w martwym oceanie. Otworzy oczy i zorientuje się, że jest częścią wielkiej ławicy pływającej w nieskończonym oceanie życia.
My teraz na Ziemi budzimy się do nowej świadomości. Każda z tych rybek, które przychodzą na naszą Ziemie zasypiają, popadając dobrowolnie w sen nieświadomości, aby w raz z innymi śpiącymi obudzić się właśnie w tych czasach. (Teoria Holonów i reinkarnacja). Naprawdę, dopiero za kilkanaście, kilkadziesiąt lat zdamy sobie sprawę jak bardzo jesteśmy teraz zacofani i będziemy zdumieni jak wielki przeskok świadomości się dokonał. Prawdziwy Cud.
Każda z tych rybek była kiedyś dzieckiem. Urodziła się wśród ludzi i żyła swym ziemskim żywotem, sprowadzając kolejne rybki. Jednak, ponieważ świadomość ludzka nie pozwalała się przebudzić, więc zabawa wciąż trwała. Teraz świadomość już pozwala.
Jeszcze jedno porównanie do głowy przyszło. Byliśmy rybkami, bo była epoka ryb. Epoka antagonizmu i dualizmu. Teraz jest epoka wodnika – jedności i świadomości i my staniemy się wodnikiem. Żywą wodą.
Dlatego, Rybeńko Kochana, jeżeli myślisz o tym, aby sprowadzić dziecko na Ziemie lub jesteś w trackie lub już sprowadziłeś to wiedz, ŻE UCZESTNICZYSZ W WIELKIM PLANIE MAJĄCYM NA CELU PRZEBUDZENIE RODZAJU LUDZKIEGO I nie patrz na dzieci jak na wynik twego wytrysku i jej jajeczkowania. To część świętego cyklu i każdy z nas bierze w tym DOBROWOLNIE, choć nie każdy jeszcze świadomie udział. Wiem, na początku może Cię rozśmieszyć taka wiadomość, ale wierzę, że kiedyś rozpoznasz to, jako coś przecudownego.
Wiedz też, że każdemu należy się szacunek i że pokój płynie z przestrzegania pewnych praw, na przykład hierarchii rodzinnej. I przestrzeganie tych praw nie jest przymusowe… po prostu nie da się inaczej… czasy przymusów i nakazów właśnie mijają. A prawa będziemy z radością i gorliwie przestrzegać. Niezbędna ku temu świadomość pojawiać się będzie właśnie dzięki temu, że będą się rodzic świadome dzieci u świadomych rodziców. Że dzieci będą robić jeszcze lepszą robotę, jeszcze lepsze rzeczy niż rodzice. A wszystko to będzie się odbywać w miłości i pokoju. Dlatego rodzina jest tak ważna, bo to ona jest kolebką normalności. Rodzina to związek ludzi, którzy wspólnie wychowują w miłości i szacunku dzieci. Ręce przecz od tej świętości. Religijny formalizm i bigoteria robi niedźwiedzią przysługę tej komórce. Zostawcie rodzinę w spokoju. Nie uzurpujcie sobie praw do niej a my nie dajmy się zniechęcić do niej. Każdy związek, który połączy się przez narodzenie dziecka jest już rodziną. Świętością.
Zwróć uwagę, jakimi intencjami się kierujesz decydując się na dziecko. Nigdy nie myśl, że coś już przepadło, czy jest na coś za późno. Zawsze możesz zmienić kierunek i jakość przepływu energii i każda, nawet najbardziej patologiczna rodzina może zostać uzdrowiona, jeśli wszystko zostanie dobrze zrozumiane. Jeśli prawo wzajemnego szacunku i starszeństwa będzie zachowane. Miłość popłynie każdym korytem i go oczyści. Wystarczy skierować Jej oczyszczający i użyźniający strumień… to do tych, co czytając ten tekst stwierdzą, że popełnili błędy „nie do odwrócenia” – nie ma takiej rury, której by nie można było odetkać;) wystarczy zmienić tok myślenia, postrzegania.
Uf, a myślałem, że pisząc o dzieciach nie wejdę w tematy duchowe, ale nie da się, bo to początek i koniec naszej wyprawy ziemskim życiem zwanej. Początkiem są narodziny a końcem etapu ziemskiego życia jest doświadczenie przejścia zwane śmiercią. A tego to też się boimy i o tym też sobie popiszę.
Z pozdrowieniem
Kris
PS. Szacunek jest niesamowity. Szacunek to balsam na każdą ranę, na każdą sytuację. Jeżeli coś szanujesz, dajesz mu prawo być takim, jakim jest. Wtedy działasz w jedności z Kosmosem. Wtedy naprawdę żyjesz.