Wyprostował zbolałe plecy i opierając się na kilofie pociągnął zdrowy łyk z manierki.
- Psia krew, ale robota. - mruknął do siebie.
Mdły płomyczek lampy oświetlał ledwie kilka metrów od wyrobiska przy którym pracował, ale przyzwyczajone do półmroku oczy widziały więcej niż mogłoby się wydawać.