Zima nas nawiedziła i zimno przeokrutnie się zrobiło (acz podobno na Alasce przy tej temperaturze nie zamykają lufcika podczas kąpieli) i jakoś tak człekowi ciężko na duszy, o ciele nie wspominając.
Zima nas nawiedziła i zimno przeokrutnie się zrobiło (acz podobno na Alasce przy tej temperaturze nie zamykają lufcika podczas kąpieli) i jakoś tak człekowi ciężko na duszy, o ciele nie wspominając.
Golonka to taka część wieprzkowego cielska, którą albo się kocha bezgranicznie, albo się nienawidzi po grób. Inaczej się nie da. Ja należę do tej pierwszej grupy, acz miłość owa ewoluowała przez lata od delikatnego zauroczenia, przy pierwszych, nie zawsze udanych próbach, aż po dzisiejszą miłość absolutną.
Zastanawiałem się ostatnio jak inaczej zrobić ryby na obiad. Najpierw miały być tradycyjnie, panierka, gorący tłuszcz i na talerz w towarzystwie ziemniaków/frytek i jakiejś surówki/sałatki.
Drzwi karczmy otworzyły się z łomotem i do środka weszło czterech, najwyraźniej szukających rozrywki, młodzików. Rozejrzeli się, po czym, zamówiwszy krzykiem piwo, usiedli przy stojącej z boku ławie.
- Patrzcie kowal! – zarechotał jasnowłosy – Nawalony jak stodoła.
Zimny wicher trzaskał niedomkniętą okiennicą, a w świetle latarni, zawieszonej przy wejściu skrzyły się płatki pierwszego w tym roku śniegu. Pogoda nie zachęcała do wyjścia na zewnątrz, dlatego, pusty zazwyczaj zajazd, pełen był podróżnych. Każdy wolał spędzić noc w przytulnym cieple, niż tłuc się po zmarzniętych bezdrożach Pogranicza.