Maria Kazimiera d’Arquien pochodziła z Francji. Jej ojciec, Henryk, pochodził ze zubożałego, choć starego rodu i był kapitanem gwardii. Matka, Franciszka de la Chatre pochodziła z rodziny związanej z Gonzagami. Przybyła do Warszawy w 1645 roku w orszaku Ludwiki Marii Gonzagi, żony Władysława IV, a potem Jana Kazimierza. Miała wtedy zaledwie lata. Tyle mówią jej oficjalne biografie. Ale niektórzy twierdzą, że cieszyła się tak wielkim zaufaniem królowej Marii Ludwiki, gdyż była owocem jej nieszczęśliwej miłości do markiwa Henryka Cinq-Mars.
Niezależnie od tego, kim naprawdę byli jej rodzice, odziedziczyła po nich niezwykłą wręcz urodę, dzięki której znalazła w siedemnastowiecznej Rzeczpospolitej i nie tylko wielu adoratorów. W 1658 roku siedemnastoletnia wówczas panna z fraucymeru królowej poślubiła magnata Jana Zamoyskiego. Ordynat był niesłychanie bogaty i popularny, ale równie rozrzutny i uparty. W Zamościu witano Marię Kazimierę jak udzielną księżną. Wkrótce jednak Zamoyski zaczął zaniedbywać żonę i w ich małżeństwie przestało się układać. Jan Zamoyski zaraził swą młodziutką żonę chorobą weneryczną, co spowodowało jej kłopoty z urodzeniem zdrowego potomka.
Lekarstwem Marysieńki na małżeńskie kłopoty było światowe życie. Urządzała liczne zabawy dla towarzystwa, na których zaczął pojawiać się przystojny ,,kobieciarz” Jan Sobieski. Nawiązali flirt, który stopniowo przerodził się w ognisty romans i głębokie uczucie. Już z tego okresu pochodzą ich listy przepełnione miłością, pisane specjalnym szyfrem. Marysieńka postanowiła porzucić Zamoyskiego i związać się z Sobieskim. Jednakże wówczas potrzebna była zgoda papieska, by uzyskać rozwód. I w taki oto sposób Maria Kazimiera nawiązała ,,bliskie stosunki” z nuncjuszem papieskim w Warszawie Antonio Pignatellim. W 1662 roku Marysieńka wyjechała do Paryża wraz z nuncjuszem, by negocjować w sprawie rozwodu.
Kiedy pani Zamoyska wróciła do kraju, niespodziewanie okazało się, że jej mąż ciężko zachorował. Wkrótce też zmarł a Marysieńka została bogatą wdową. Dwudziestoczteroletnia wdowa 13 maja 1665 roku poślubiła świeżo upieczonego marszałka koronnego. Ich ślub odbył się w kaplicy na Zamku Królewskim w Warszawie, a swoistym żartem historii jest fakt, iż błogosławieństwa udzielił im nie kto inny a sam nuncjusz Antonio Pignatelli.
Marysieńka była piękną, pełną wdzięku kobietą. Znała język polski, ale zawsze lepiej mówiła po francusku. Jednakże nie dorównywała mężowi w sferze wykształcenia i zainteresowań. Była raczej płocha i płytka, nie interesowała się sztuką, nie posiadała też żadnych zainteresowań intelektualnych. Była kobietą niezwykle ambitną i łasą na pieniądze. Gdy ktoś ją uraził potrafiła być mściwa i zawzięta. W 1667 roku Marysieńka wyruszyła do Francji, by urodzić dziecko pod opieką tamtejszych lekarzy. I faktycznie urodziła syna, Jakuba Ludwika, którego ojcem chrzestnym został Ludwik XIV, król Francji. W tym czasie Sobieski został hetmanem wielkim koronnym i dzięki zwycięstwom nad Turkami jego pozycja w Rzeczpospolitej znacznie wzrosła.
Przede wszystkim dzięki zabiegom Marii Kazimiery i poparciu płynącemu z francuskiego dworu w 1674 roku Jan Sobieski został królem Polski. Podpisane wówczas przez niego pacta conventa świadczą o tym, że nowa królowa nie była osobą lubianą przez szlachtę. Nowy monarcha musiał obiecać, że jego małżonka nie będzie miała wpływu na politykę. Wielka polityka nie pasjonowała Marysieńki. Wykorzystywała swoje wpływy, aby walczyć o pozycję własną i swojej rodziny, głównie przez wpływ na nominacje na najważniejsze urzędy państwowe i kościelne. Forsowała także zbliżenie z Francją, a potem z Wiedniem.
W czasie małżeństwa z Sobieskim Maria Kazimiera była najprawdopodobniej dziesięciokrotnie w ciąży, ale zdrowo chowała się jedynie czworo - najstarszy Jakub, ulubiony syn króla, dwaj młodsi - Aleksander, słynący z urody faworyt Marysieńki i Konstanty oraz córka Teresa Kunegunda - ulubienica ojca. Rodzice liczyli na koronę polską dla Jakuba, dlatego wyróżniali go na każdym kroku i szukali dla niego odpowiedniej partii. Poślubił Jadwigę Neuburską co dawało mu świetne koligacje z cesarzem Leopoldem.
Jan III był bardzo bogaty i choć królowa miała nań ogromny wpływ, nie pozwalał jej naruszyć swojego majątku. Królowa więc sama dbała o swe fundusze. Wzniosła na warszawskim Placu Teatralnym wielki budynek zwany Marywilem, który przeznaczono na halę targową, zajazd i giełdę. Odnajmowała tam sklepy kupcom. Było to źródłem poważnych dochodów monarchini. W końcowym okresie panowania, gdy mąż był mniej aktywny, rola polityczna królowej wzrosła. Jednak rządy Marysieńki były bardzo niepopularne.
Śmierć Jana III Sobieskiego i przegrana walka Jakuba o polską koronę były zasadniczymi przyczynami wyjazdu Marysieńki do Rzymu. 56-letnia wówczas kobieta udała się do Watykanu, gdzie swą opieką otoczył ją nie kto inny tylko sam papież Innocenty XII. W jakiż to sposób Maria Kazimiera zyskała tak znaczącego protektora? Okazuje się, że papieżem był jej dawny ,,przyjaciel”, były nuncjusz papieski Antonio Pignatelli. Marysieńka więc nadal była traktowana jak królowa, a papież z watykańskiej kasy utrzymywał jej 260 osobowy dwór. Zresztą z biegiem czasu zyskała znacząca pozycję w administracji watykańskiej, to przede wszystkim dzięki jej zabiegom i protekcji na tron papieski wybrano Giovanniego Francesco Albaniego. Nowy papież, który przyjął imię Klemensa XI, tak jak i poprzednik, zdawał sobie sprawę, że tiara nie przeszkadza w miłości.
Maria Kazimiera przebywała w Rzymie przez dwanaście lat i mimo podeszłego wieku nadal otaczali ją adoratorzy. Rzekomo powodem jej wyjazdu z Rzymu była złość papieża Klemensa XI, który nie potrafił pogodzić się z jej zdradą, a przypomnijmy, że miała wówczas już siedemdziesiąt dwa lata. Marysieńka zamierzała przenieść się do Wersalu, jednak ostatecznie osiadła w rezydencji w Blois. Zmarła w wieku 75 lat, a jej zwłoki przewieziono do Polski i złożono na Wawelu obok szczątków Jana III Sobieskiego.
Kim więc tak naprawdę była Maria Kazimiera d’Arquien? Ukochaną i piękną żoną Jana Sobieskiego, której wizerunek został utrwalony w przepięknych listach? A może nieszczęśliwą i chorą kobietą, którą pierwszy mąż zaraził chorobą weneryczną? A może ambitną, żądną władzy i chciwą istotą, której zależało tylko na coraz wyższej pozycji? A może wyrachowaną i rozwiązłą kobietą, która zmieniała kochanków jak rękawiczki i nie liczyła się z opinią innych ludzi? Tak naprawdę odpowiedzieć na te pytania dzisiaj nie można, bo przecież postaciom znanym i utrwalonym w historii często przypisuje się uczynki, z którymi nie miały nic wspólnego.