Miło szaleć, kiedy czas po temu, A tak, bracia, przypij każdy swemu, Bo o głodzie nie chce się tańcować, A podpiwszy, łacniej już błaznować.
Parafrazując słowa poety można stwierdzić, że karnawał jest czasem kiedy miło szaleć, łacno błaznować po wypiciu dobrego trunku i żwawo tańczyć po zjedzeniu smakowitego posiłku. Jak wszyscy wiemy karnawał to okres, który rozpoczyna się w Nowy Rok lub w Święto Trzech Króli i trwa do Środy Popielcowej. Ostatnim dniem karnawału jest tzw. kusy wtorek, a dniem zapowiadającym nieuchronny kres zabaw jest Tłusty Czwartek. Karnawał jest ciekawym połączeniem elementów świeckich i religijnych: czas jego trwania jest wyznaczony przez święta kościelne, ale wypełniają go w większości obyczaje nie związane z wiarą, a nawet pogańskie.
Jest to zrozumiałe, gdyż genezę karnawału najczęściej łączy się z starożytnymi obrzędami zimowymi i wczesnowiosennymi odprawianymi ku czci bogów urodzaju, szczęścia, dobrobytu, słońca życia i światła; przede wszystkim ku czci Saturna - patrona złotego wieku, dobrobytu, sprawiedliwości oraz wspomnianego wcześniej Dionizosa (w Grecji zwanego Bacchusem), boga życia i słońca, patrona wschodzących roślin i kwiatów, a zwłaszcza krzewów winnych i wina.
Karnawał był znany w niemalże całej Europie już w wiekach średnich, a w okresie staropolskim dotarł do Rzeczypospolitej i nazwano go mięsopustem polskim. Prawdopodobnie Tradycje i zwyczaje związane z karnawałem dotarły do nas wraz z dworem królowej Bony. Wielkie uczty karnawałowe i bale maskowe zwane „redutami" odbywały się na dworach królewskich, w rezydencjach magnackich i na szlacheckich dworach. Do ulubionych staropolskich rozrywek karnawałowych należały szlacheckie kuligi - sanna od dworu do dworu, przy dźwiękach muzyki i dzwonieniu janczarów. W każdym kolejnym dworze uczestników kuligu czekał suty poczęstunek i odbywały się tam tańce. A kiedy już wszyscy rozgrzali się, najedli i wytańczyli, na znak dany przez wodzireja kulig ruszał w drogę do następnego dworu.
O wiele skromniejsze bale i zabawy urządzali w miastach dla swej młodzieży kupcy i rzemieślnicy. Wesoły, huczny i gwarny był także staropolski karnawał chłopski - ludowe zapusty. W karczmach wiejskich do późnej nocy grała muzyka, a ludzie gromadzili się na tańcach. We wszystkich domach, stosownie do posiadanych zasobów, wesoło ucztowano.
Nazwa pochodzi od łacińsko-włoskiego carnavale. Człony tego słowa „caro” (mięso) oraz „vale” (bywaj zdrów), oznaczają razem pożegnanie mięsa, a dokładniej wszelkich uczt i zabaw, co ma związek z Wielkim Postem. Słowo karnawał nawiązuje także do łacińskiego zwrotu „carrus navalis”. W starożytnym Rzymie nazywano tak łódź na kołach - ukwiecony rydwan boga Dionizosa, pojawiający się na rzymskich ulicach podczas hucznych obchodów powitania wiosny.
Na dworach i w pałacach urządzano reduty, czyli eleganckie bale kostiumowe. Panny na wydaniu wkraczały wtedy „na salony” i poszukiwały mężów. W tym okresie wyprawiano najwięcej wesel. Natomiast na ulice miast wychodziły kolorowe korowody taneczne. Miastem, w którym ta tradycja trwa nadal jest Wenecja. Co roku na Placu Świętego Marka tysiące osób przebranych w stroje karnawałowe i maski żegna zimę. Najbardziej znane miejskie karnawały połączone z korowodami odbywają się obecnie w Rio de Janeiro, w Londynie (Notting Hill Carnival) oraz na Wyspach Kanaryjskich.
Na wsi panowały „szalone dni”, zbierano się na wspólne skubanie pierza, które kończyło się muzyką i sutym poczęstunkiem. Po polskich wsiach i miasteczkach w ostatnie dni karnawału chodziły korowody różnych przebierańców. Przebieranie się i wkładanie masek, czy choćby tylko czernienie sobie twarzy sadzą, było pewną normą. Na wsi, która najdłużej zachowała dawne zwyczaje, przebrane postacie biegały po drogach i przychodziły do domów, a wśród nich były postacie zwierzęce, znane z wcześniejszych obchodów kolędniczych: koza, turoń, niedźwiedź i konik, a także bocian i żuraw (zwiastuny wiosny). Wierzono powszechnie, że wraz z nimi przychodzi do domów dostatek i urodzaj. Wszyscy przebierańcy natarczywie domagali się datków.
Zwyczaje karnawałowe są rozmaite w różnych regionach Polski. I tak w Małopolsce ostatni czwartek karnawału nazwano „babskim combrem”. Nazwa ta wywodzi się od nazwiska żyjącego w XVII wieku krakowskiego wójta Combra, złego i surowego dla kobiet rozstawiających swe kramy i handlujących na rynku. W rocznicę śmierci wójta krakowskie przekupki urządzały wielką zabawę, wybierały spośród siebie marszałkową i brały odwet za krzywdy, jakich niegdyś doznawały od wójta Combra, na wszystkich przechodzących przez rynek mężczyznach, a zwłaszcza tych nieżonatych. Ściągały z nich futra, zabierały kapelusze, stroiły - na pośmiewisko - w słomiane wieńce, a nawet zmuszały do tańca i podskoków. Wprzęgały ich do drewnianego kloca i kazały go ciągnąć za to, że pozostali kawalerami. Trwało to tak długo, aż wykupili się brzęczącą monetą. Musieli też obiecać, że wkrótce się ożenią. Do dziś babskie zapusty przetrwały w Niemczech, gdzie tego dnia panie grasują z nożycami po mieście i... obcinają panom krawaty.
Z kolei na Kaszubach najważniejszym składnikiem zabaw zapustnych były tańce i skoki magiczne. Znany jest skok na „wesoczi len”, który miał spowodować dobry urodzaj lnu. Starsza kobieta tańczyła dookoła wiązki lnu, starając się jak najwyżej podskoczyć, bo wysokość skoku wróżyła jak wysoko wyrośnie len. Również „gburze” i młodzież tańczyli i skakali, a im wyższy skok, tym zboże miało być wyższe i dorodniejsze. Popularnym tańcem był „miotlorz”. Między dziewczętami i chłopcami tańczyła osoba z miotłą, którą potem porzucała i wybierała kogoś z szeregu. Wtedy chłopcy musieli sobie natychmiast wybrać partnerkę, a ten, dla którego nie starczyło dziewczyny, tańczył z miotłą.
Karnawał to czas szalonej zabawy, hucznych imprez i rozmaitych spotkań towarzyskich. W tym czasie odbywają się współcześnie bale i zabawy karnawałowe, a maturzyści bawią się na studniówkach. Ogromną popularnością cieszą się także zabawy ostatkowe, czasami nazywane „śledzikami”. Bawmy się więc i weselmy kiedy czas po temu...