Chłopak mówi: Miałem ciężki tydzień w pracy… Dziewczyna tylko głupio się uśmiecha, nic nie mówi. Chłopak: Mam okropnego szefa, facet nic nie rozumie. Nie zna się na robocie a ma o sobie wysokie mniemanie. Poza tym – skończony cham… A dziewczyna dalej się głupio uśmiecha i nic nie mówi. Chłopak: Zostawmy to jednak… Chcę ci powiedzieć, że bardzo tęskniłem za tobą. Dziewczyna… bez zmian. Chłopak: A jak ty spędziłaś te dni. Powiedz coś o nich. Dziewczyna nie mówi nic, głupio się śmieje.
Dziwna randka? Z pewnością! Czy jeśli każda randka będzie tak wyglądać, to na ile chłopakowi starczy cierpliwości? Aż na dwie randki? Założę się, że na trzecią na pewno nie pójdzie. Jeśli randka ma tak wyglądać, to nie będą te spotkania budować związku.
Podejrzyjmy inną parę, zobaczmy inny scenariusz randki.
Chłopak mówi: Miałem ciężki tydzień w pracy… Dziewczyna: wiesz, Mariola sobie kupiła taka śliczną sukienkę, tu wcięcie, tam wycięcie, tu zakładka, tu różyczka. Chłopak: Mam okropnego szefa, facet nic nie rozumie. Nie zna się na robocie a ma o sobie wysokie mniemanie. Poza tym – skończony cham… Dziewczyna: Zdobyła świetny przepis na sałatkę owocową, jak przyjdziesz do mnie to ci zrobię. Chłopak: Zostawmy te moje problemy… Chcę ci powiedzieć, że bardzo tęskniłem za tobą, kocham cię. Dziewczyna: Oglądałeś „M jak miłość? Ja oglądałam i tak się spłakałam jak nigdy.”
Chłopak mówi, dziewczyna także, ale i tu należy wątpić, czy takie randki będą budować ich związek. Co z tego, że mówią, skoro się nie słuchają?
Jedną z najważniejszych spraw na randce to… rozmowa. Jeśli nie ma rozmowy, to nic się nie klei. Jeśli nie ma rozmowy, to chłopak z dziewczyną się nie poznają, nie powstanie więź. Mamy usta i mamy uszy – powinniśmy z tego korzystać. Powinniśmy mówić i powinniśmy słuchać.
Przenieśmy to wszystko na nasze relacje z Bogiem. Źle się dzieje, gdy stajemy przed Bogiem z zatkniętymi uszami i zamkniętymi ustami. A jeszcze gorzej, gdy mówimy do Boga, a absolutnie nie jesteśmy zainteresowani tym, co On ma nam do powiedzenia.
Najprostsza definicji modlitwy to rozmowa z Bogiem. W takiej rozmowie trzeba siebie słuchać i do siebie mówić. Takiej modlitwy chcę teraz cię nauczyć.
Istotą tej metody jest jej podział na czytanie (lectio), powtarzanie (meditatio), modlitwę (oratio). Całość poprzedzona być powinna chwila wyciszenia, skupienia, prośbą skierowaną do Ducha Świętego o dobre owoce. Na zakończenie powinniśmy podziękować Bogu oraz dokonać refleksji nad naszą modlitwą – jak się czuliśmy, co było dobre w tej modlitwie, a co należałoby w niej poprawić w przyszłości.
Teraz kilka słów o każdym etapie.
Na czytanie (lectio) wybieramy dłuższy fragment tekstu – przynajmniej jeden rozdział. Nie zakładamy, że przeczytamy go w całości. Może się zdarzyć, że już pierwszy werset będzie tym fragmentem nad którym powinniśmy zatrzymać się dłużej. W czytaniu chodzi bowiem o znalezienie takiego fragmentu (zwykle będzie to jeden werset), który nas poruszy. To poruszenie może mieć bardzo różny charakter. Może to być ciekawość, niezrozumienie, pociecha, piękno, niepokój. Poruszenie jest świadectwem, że ten werset jest dla nas osobiście ważny. Znalezienie takiego tekstu jest sygnałem, że kończy się etap „lectio”.
Powtarzanie ma swój łaciński odpowiednik: Meditatio. Kojarzy się to z jakąś zaawansowaną modlitwą, ale pierwotne, łacińskie znaczenie tego słowa to właśnie „powtarzanie”. Łaciński poeta napisał gdzieś o pastuszku, który medytował na fujarce. Chodziło o to, ze ciągle powtarzał ten sam motyw muzyczny. W tej części koncentrujemy się na znalezionym urywku. Czytamy go wielokrotnie, powoli, jakby smakując – całość wersetu lub jego fragmenty. Czytając możemy akcentować różne części i wyrazy wersetu. Prawdopodobnie nauczymy się w ten sposób wersetu na pamięć. Powtarzajmy go zatem także w myśli – może nam pomóc zamknięcie oczu. Angażujmy na tym etapie nie tylko rozum ale także i serce.
Na pewnym etapie medytacji zamienia się ona w modlitwę. Będzie ona miała spontaniczny charakter. Czasami będzie to nasza aktywność, ale możemy też być „porwani” przez Boże natchnienie. Wtedy modlitwa stanie się bardziej działaniem Boga w nas niż naszym działaniem. Trudno przewidzieć, co przyniesie modlitwa, jaki dokładnie charakter i kierunek przybierze. Może to być zarówno przebłaganie, prośba jak i dziękczynienie i uwielbienie.
Po zakończeniu cyklu, jeśli starcza nam czasu, możemy go powtórzyć. Kontynuujemy wtedy czytanie do momentu znalezienia kolejnego wersetu, następuje kolejna medytacja i kolejna modlitwa. Długość trwania jednego cyklu jest sprawa bardzo indywidualną. W czasie pół godziny można zmieścić zarówno jeden jak i cztery cykle.
Teraz pozostaje tylko zacząć.