Jest oczywiste, że towarzystwa ubezpieczeniowe osiągają duże zyski. Towarzystwo ma tym większy zysk, im większe pobiera składki i im mniejsze wypłaca odszkodowanie. Pracują w nim
wybitni specjaliści, którzy 1800 godzin rocznie wprawiają się w wypłacaniu jak najmniejszych odszkodowań - to niestety smutna prawda.
Po drugiej stronie walczy poszkodowana osoba, która nie ma wykształcenia prawnego, nie zna kruczków, technik wpływu i manipulacji, czyli stoi przeważnie na z góry przegranych pozycjach.
Jeśli osoba taka spróbuje sama uzyskać odszkodowanie, będzie to ją więc kosztowało mnóstwo wysiłku i stresu. Przypuśćmy, że w końcu uzyska 5000zł odszkodowania. Wyspecjalizowane firmy uzyskują odszkodowanie kilkadziesiąt lub kilkaset procent wyższe.
Jeśliby firma wywalczyła w powyższym przykładzie 7 000 zł, to poszkodowany otrzymuje 5 600 zł (czyli o 600 zł więcej niż przy samodzielnych staraniach). Jeśli firma wywalczy 30 000 zł, to poszkodowany otrzyma o 19 000 więcej jako dodatkową „premię” od towarzystwa. A za każdym razem nie naraża się na stres i kontakt z ludźmi, którzy są po drugiej stronie barykady.
Dlatego zalecam reprezentowanie poszkodowanego wobec ubezpieczyciela. Firma stara uzyskać odszkodowanie przez skłonienie ubezpieczyciela do ustępstw na drodze przedsądowej (bo tak szybciej poszkodowany otrzymuje pieniądze i nie naraża się na koszty sądowe). Takie postępowanie najczęściej trwa kilka miesięcy. Jeśli ubezpieczyciel nie chce spełnić żądań, to kieruje sprawę na drogę sądową, korzystając z doświadczenia współpracujących kancelarii adwokackich.