Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy piłkarze o głośnych, uznanych nazwiskach zaczęli przechodzić do Kataru, czy Arabii w poszukiwaniu wysokiej emerytury. Wtedy wydawało się to absurdalne, przecież spokojnie mogli jeszcze pograć dwa, trzy sezony na dobrym europejskim poziomie. Niestety ilość zer na kontrakcie różniła się znacząco od tego przedstawionego przez zamożnych szejków. A skoro to i tak schyłek kariery, to zamiast osiągnąć w piłce coś jeszcze, lepiej więcej zarobić.
Czas mijał, a liczba piłkarzy obierających egzotyczne kierunki zaczęła rosnąć. Arabia Saudyjska, Katar, czy w końcu Chiny. Na początku ligi te zainteresowanie budziły wyłącznie wśród zawodników, którym piłkarski świat mówił powoli: żegnaj, a im samym bardziej zależało na powiększeniu konta bankowego, aniżeli pułki z trofeami. Z czasem jednak tą drogą zaczęli podążać coraz to młodsi, obiecujący zawodnicy. Od początku uznając, że lepiej dobrze zarobić, niż pracować na własne nazwisko. Cóż… W końcu to ich praca. A skoro w jednej firmie proponują Ci kontrakt przewyższający pozostałe kilkakrotnie, to zastanawiać się chyba nie ma nad czym.
Mimo wszystko wydarzenia z chińskiego rynku transferowego wydają się wręcz nierealne. Alex Teixeira, Ramires, Gervinho, Jackson Martinez, czy Fredy Guarin. Naprawdę uznani zawodnicy, w szczytowej formie i najlepszym piłkarsko wieku. Grający dla najlepszych klubów, czy też mający z nich oferty. Z tygodniówką przekraczającą roczne zarobki większości z nas. Decydują się na grę w zespołach, których nazwy nie potrafimy poprawnie wymówić, a kilka lat temu, nawet nie istniejących.
W dzisiejszym świecie, nie tylko tym piłkarskim, to pieniądze odgrywają rolę kluczową. Przerażające jednak jest to, że powoli zaczynają sie liczyć tylko one. Do piłkarzy nie przemawia już możliwość zdobywania najważniejszych trofeów, czy gry dla najbardziej utytułowanych klubów, a jedynie wysokość zarobków.