Gdzieś daleko, chyba na australijskim forum wyczytałem, że Tokina to marka niedoceniana. Czytałem to, mając już jedną Tokinę, która sponiewierała Nikkora, i nieco mnie to szturchnęło. Zacząłem myśleć. 

Data dodania: 2014-09-30

Wyświetleń: 1472

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

RECENZJA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Mieliśmy wszystko, co trzeba, ale Nikkor 16-35 f/4 jest f/4 i nie jest to f/2.8, a f/2.8 to jak w D700 dostać nagle użyteczne ISO6400. A Tokina ma w ofercie taki obiektyw 2.8, widmo, który niby jest, a nie ma go. Podobno byli tacy, co go mieli, mówili nawet, że jest dobry, ale oni byli w Australii. Okazało się, że obiektywu nie było u nas, ale już jest. A skoro jest, to oto staliśmy się posiadaczami Tokiny 16-28 f/2.8. Mamy ją zaledwie chwilę i gdy świat o tym usłyszał, zapytaliście jak ten sprzęt działa. Wszyscy na raz. Nie chcę więc pisać niczego konkretnego, bo mamy go za krótko, ale trzy zdania muszę. Stan rzeczy jest taki: mamy swojego Nikkora 16-35 mm f/4 VR (od tej pory zwany „mały Nikkor”) oraz pożyczamy Nikkora 14-24 mm f/2.8 (od tej pory zwany „duży Nikkor”). Tokina jest bardzo ostra na f/2.8 i choć nie miałem okazji robić bezpośredniego porównania, ciężko powiedzieć, że jest widocznie gorsza od dużego Nikkora. W narożnikach oba obiektywy mają jakieś swoje problemy, bardzo podobne, choć duży Nikkor mniejsze, ale to, dla czego dotychczas wypożyczaliśmy dużego Nikkora, daje nam Tokina i chyba nie będziemy już więcej potrzebowali Nikkora. W każdym razie różnice, jak są, to naprawdę ciężko je wskazać tak „na oko”. Za to ogniskowe w Tokinie moim zadaniem są bardziej sensowne, bo 14mm a 16mm to dla nas różnica mała i zbędna (z wygiętego ekstremum do mniej, ale wciąż wygiętego ekstremum), ale już 24mm, a 28mm, to coś użytecznego, bo wręcz zahacza o portret. Więcej, niby to 1EV ciemniej, ale już wyjątkowo blisko Nikkora 28mm f/1.8…

Tokina 16-28 mm na f/2.8, czyli otwarta, jest tak samo ostra w narożnikach jak mały Nikkor (16-35 mamy od lat i znamy go na wylot) ale wyraźnie, dużo ostrzejsza w środku kadru. Za to po przymknięciu Tokiny do f/4 obraz znacznie wyrównuje się i Tokina jest nieporównywalnie ostrzejsza na całym kadrze od małego Nikkora. To dwie różne klasy obiektywów, nie ma czego porównywać.

W Tokinie autofokus działa mniej kulturalnie, gdy biegnie po całej skali („bzyczy”, trochę jak śrubokręt z korpusu, tylko ciszej), ale małe ruchy wykonuje całkowicie cicho, fajniej niż Nikkory (charakterystyczne nikkorowe mrówki). Autofokus jest za to dokładnie tak samo szybki i celny w obu obiektywach, nawet gdy jest ciemno. Flar, blików i spadków kontrastu w Tokinie jest nieco więcej niż w małym Nikkorze (z maleńkim przednim szkłem), ale chyba znowu występuje tu dokładnie identyczny poziom jak w dużym Nikkorze. Oba te obiektywy, duży Nikkor i Tokina, mają ogromny przedni element i trzeba się z tym pogodzić, że będą łapały sporo światła. Tragedii nie ma, warto jednak pamiętać i w miarę możliwości, w obu obiektywach, unikać lub przysłaniać ostre słońce. Zresztą cała konstrukcja i jakość wykonania Tokiny to klasa dużego Nikkora. Niestety waga i gabaryty też – Tokina jest dużym, ciężkim, metalowo-szklanym obiektywem, większym od małego Nikkora.

Tokinę 16-28 f/2.8 póki co pokochaliśmy, odstawiliśmy nawet całkiem Nikkora 16-35 mm f/4 VR. Będzie problem z filtrami i to duży, jeszcze to sprawdzamy i szukamy, ale nie mamy nawet pół filtra z pokryciem dla Tokiny. Jak sobie poradzimy z mocowaniem i rozmiarem (bez tego nic nie będzie, filtry dla nas to podstawa) to się podzielimy – wygląda na to, że to jedyna kwestia, która może zagrozić Tokinie. W tym momencie gorąco polecamy ten obiektyw. Może patrząc na cenę ciężko w to uwierzyć, ale to obiektyw świetny optycznie – a w tej cenie to w ogóle perełka :)

Licencja: Creative Commons
0 Ocena