Gadanie jest naszym uzależnieniem od ego. Czy musimy stale bleblać, czy może czas zastanowić się nad życiem, po co ono jest i czemu służy?

Data dodania: 2013-08-15

Wyświetleń: 1635

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Świat materialny jest naznaczony hukiem maszyn i ich hałaśliwym bytem. Trudno tu znaleźć miejsce ciszy, zwłaszcza w dużym mieście, gdzie słychać nieustanne odgłosy samochodów czy tramwajów, nie mówiąc o przerażającym wyciu syren karetek pogotowia.

Podobnie jest z ludźmi, których rozdęte ego ciągle mówi i śmieje się z niczego. Ich wewnętrzny huk musi znaleźć ujście na zewnątrz, bo by pękli. Rozniosłaby ich fala akustyczna, uwięziona w atomach, w postaci fononów.

Dlatego duże ego jest bardzo gadatliwe. Wyrzuca z siebie to, czego samo znieść nie może. W ten sposób nie jest w stanie posłuchać nikogo, kto mógłby mu pomóc, zdystansować się od ego. Jedynie wielkie cierpienie może mu być  pomocne lub totalna ruina materialna.

Im bardziej człowiek oddala się od własnego huku, tym więcej potrzebuje ciszy. To ona daje mu nowe spojrzenie na zagrywki, w które zaplątało go ego – osobowość.

Nie ma potrzeby poniżać ego czy je katować, lecz wystarczy oddalać się od jego wytworów, jakimi są: emocje, programy czy uzależnienia. Ten dystans jest konieczny, aby móc zobaczyć własne ego. Temu procesowi wglądu służą religie, które nie pozwalają  w świątyniach na gadulstwo! Uczą słuchać, nie mówić.

Religie są dla ego, aby wyprowadzić „gadające maszyny” z błędów przeszłości. Dewotki, nawet w kościele, nie potrafią się skupić na słuchaniu, lecz zakłócają ten proces ciągłym modleniem się na różańcu. Udają bardzo pobożne, ale nie w tym rzecz. Chodzi o pokorę słuchania, a dewotka tego nie ma.

Dopóki człowiek nie nauczy się słuchać, nie może wyjść z żadnej religii, aby podążać w kierunku ciszy Boga. Będzie cofnięty z powrotem do kościoła, bo nie przerobił podstawowej lekcji. Często zagorzali ateiści zaczynają zagłębiać się w religię, aby nauczyć się pokory.

Najtrudniej jest przejść ten proces wszelkim kaznodziejom czy świadkom Jehowy. Nabyli oni programy z egregorów na wyłączną mądrość i nauczanie innych. Ta fałszywa duma jest tylko oznaką sklejenia świadomości ze swoim ego.

Gadające maszyny widać wszędzie, gdyż samo ego to maszyna, składająca się z ciała i mózgu, który nim zarządza. Nie ma w tej maszynie, jak w każdej innej, żadnej osobistej mądrości, ani inteligencji, bo ona pochodzi z serca.

Samo serce jest połączone  z inteligencją wszechświata, czyli z Bogiem. Serce wybija ciągły rytm życia i pokazuje harmonię lub jej zakłócenie. To pierwsze oznaki tego, na co możemy zwrócić uwagę - posłuchać swego serca, co ma nam do powiedzenia. Muzyka poważna jest w tym bardzo cenna.

Ten akt pokory dystansuje od ciągłego mówienia, bleblania i kieruje w stronę wewnętrznej ciszy. Harmonijny rytm bicia serca uspokaja wszelkie emocje i gadulstwo. Otwiera na miłość i współodczuwanie, troszczy się  o innych oraz dzieli swoimi umiejętnościami czy zdolnościami.

Cisza daje moc człowiekowi. Nie potrzeba już żadnej książkowej wiedzy, bo wszelka mądrość przychodzi z ciszy. Im większy dystans od własnego ego, tym więcej ciszy nastaje. To proces obserwacji samego siebie i powolne zbliżanie się do Jaźni.

Gadająca maszyna jest po to, aby zakłócać ciszę. Nie pozwala istocie wejść na wąską ścieżkę prowadzącą do Boga. Ściąga natomiast do poziomu piekła, bo musi mieć o czym gadać. Stąd potrzebne są dla ego choroby, problemy i stany paranoi. Ludzie uzależnieni od alkoholu gadają sami ze sobą. Podobnie jak psychicznie chorzy, którzy ciągle gadają lub, co jest przerażające, „śpiewają”, smętnie zawodząc o swoim wewnętrznym stanie duszy.

Gadających maszyn przybywa, gdyż komórki i telefony w tym są pomocne, aby bezkarnie wieść żywot z ego – osobowością, w bliskiej przyjaźni.

Czy taki świat jest nam potrzebny?

Człowiek już nie może porozumieć się z drugim człowiekiem, bo każdy chce gadać, a mało kto jest chętny słuchać o czymś istotnym. Mowa uliczna, zwłaszcza młodzieży żeńskiej, jest równie porażająca jak alkoholików czy kloszardów.

Gdzie pędzą gadające maszyny?

Widocznie do rozkładu, bo nic zatrzymać ich nie zdoła. Nawet kościół nie ma na nich wpływu. Ignorują wszystkie zasady wymiany i balansu energii między ludźmi. Rozmowa powinna być tańcem słów, wzajemną wymianą idei, myśli czy doświadczeń, a nie przekleństwem czy bleblaniem.

Człowiek, który utożsamia się ze swoim ego, coraz bardziej zbliża się do świata hałasujących maszyn. Zagubił swoje uczucia, płynące z serca i nie potrafi już odczuwać potrzeb innych ludzi. Jest gadającą maszyną, która popisuje się przed innymi swoją wątpliwą wiedzą książkową lub rynsztokowym słownictwem.

Zarówno jedno jak i drugie świadczy o rozmiłowaniu w ego. Gadające maszyny mają coraz większe problemy ze zdrowiem psychicznym, gdyż mózg dostaje kręćka od tego gadania. Szpitale psychiatryczne pękają w szwach, bo nowych pacjentów ciągle przybywa.

Jedynym lekarstwem na gadanie jest pokora i cisza oraz modlitwa we własnej wewnętrznej przestrzeni serca, która uspokaja ten niesamowity zgiełk słów gadającej maszyny. Człowiek nie może się bratać ze światem maszyn! Jest inteligencją zawartą w ciele, która kieruje procesem życia ku wyższym stanom ducha.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena