Czasem zaskakuje mnie zatem zdanie osób, które twierdzą, że co do kwestii autorstwa można się umówić i w ogóle, że to, czy się jest twórcą, czy nie, zależy od woli osoby, która tworzy. Nic bardziej mylnego.
Masz telefon i cykasz fotki? Jesteś twórcą-fotografem, nawet jeśli cały świat oceni, że Twoje zdjęcia są słabe. Zostawiasz komentarze na forach internetowych, facebook-u czy gdziekolwiek indziej? Jesteś twórcą-pisarzem, nawet jeśli z ortografią i gramatyką Ci nie po drodze. Nucisz czasem jakieś melodie, śpiewasz pod prysznicem? Jeśli są to melodie znanych utworów, jesteś artystą wykonawcą, natomiast jeśli improwizujesz, równocześnie jesteś twórcą-muzykiem. Nawet jeśli nie znasz nut i nawet Twój pies nie chce Cię słuchać.
To nie koniec! Idziesz po wypolerowanej podłodze albo świeżym śniegu czy piasku na plaży i zostawiasz ślady - można stwierdzić, że jesteś autorem utworu, którym będzie pozostawiony przez Twoje stopy wzór. Nawet jak się potkniesz, skaleczysz i na ziemi zostawisz krwawy ślad - najprawdopodobniej właśnie stałeś/stałaś się twórcą utworu w postaci wzoru, jaki utworzyły krople krwi. Serio?
Serio! Oczywiście tego ostatniego przykładu nie polecam i nikomu nie życzę (choć historia zna pełno przykładów artystów wykorzystujących właśnie taki środek ekspresji), ale ma to tylko pokazać jedną rzecz, o której nie wiedzieli uczestnicy konferencji, o której wspominałem na początku.
Jaką? Taką, że bycie twórcą to kwestia faktu. Na gruncie prawa autorskiego twórcą jest osoba, która wniosła twórczy wkład w powstanie utworu. Nie ma tutaj żadnego znaczenia wola tej osoby. Nie ma znaczenia jej stan psychiczny, fizyczny, prawny, ani nawet to, czy chciała stworzyć utwór, czy nie. Nie ma znaczenia nawet to, czy taka osoba w ogóle była świadoma, że cokolwiek stworzyła. Wystarczy, że jest człowiekiem i na skutek jej działania powstanie coś, co możemy uznać za utwór.
Mając natomiast na uwadze obowiązującą interpretację art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych i minimalny poziom twórczości, jakim musi się odznaczać dany wytwór intelektu, kresce na ścianie można przypisać przymiot bycia utworem.
Co z tego wynika? To, że trudno twórcą nie być.
Żyjemy w świecie twórców
Z taką interpretacją prawa autorsiego mamy obecnie do czynienia, gdzie minimalny poziom twórczy, niezbędne do uznania danego dzieła za utwór, jest niezwykle niski. Jednak moim zdaniem to zbyt daleko idąca (zbyt liberalna) interpretacja i nie wszystkie dzieła zasługuje na ochronę np. nie wszystkie dzieła sztuki będą utworami (poczytaj np. tutaj: http://www.ipblog.pl/2012/02/sztuka-i-utwor-to-nie-to-samo/).