Nie pojawia się w nas nagle. Jest z nami od początku naszego życia do jego końca. Niektórzy z nas ją polubili i nauczyli się trudnej sztuki akceptacji. Nie traktują jej jak wroga, lecz jak sprzymierzeńca. Dla innych zaś jest jak nieoswojone dzikie zwierzę, które atakuje niespodziewanie.

Data dodania: 2012-11-20

Wyświetleń: 644

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Co czujesz, gdy elektrownia wyłączy prąd i zapada całkowita ciemność? Co czujesz, kiedy na parę godzin zabraknie telewizora, komputera i dostępu do elektronicznych zabawek umilających nam czas? W niczym niezakłóconej ciszy zaczynają pojawiać się pytania. Czy boisz się ich? Stajemy w prawdzie sami przed sobą, z własnymi problemami. Czy nie jest tak, że ta chęć włączenia telewizora jest silniejsza, że próbujemy mimo wszystko zająć się czymś, oby tylko nuda nie zagnała nas w kozi róg z własnymi myślami? Mały Książę miał rację, kiedy mówił, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy. Najtrudniej jednak oswoić samego siebie. Kto tego nie uczyni, nawet w tłumie będzie samotny.

Samotność - nie taki diabeł straszny, jak go malują. Nie twierdzę, że jest łatwa. Czasem jest trudna. Jest wybawieniem i ogromną radością, innym razem przychodzi smutek, szczególnie wtedy, kiedy samemu trzeba zmierzyć się z przeciwnościami. Smutki jednak są naszą codziennością. Nie możemy się godzić na lęk, który jest negatywnym stanem emocjonalnym wymagającym pomocy. Samotność nie jest pustką. Mój dzban nawet w samotności jest wypełniony po brzegi. Samotność jest istotą człowieczeństwa. Każdy bez wyjątku musi się z nią czasem mierzyć.

Jak to w życiu bywa, często z plusami są jakieś minusy. Nie zawsze mamy kogoś obok siebie. Brak kogoś bliskiego, brak wsparcia nie oznacza jeszcze pustki i samotności w znaczeniu negatywnym. Do jej wypełnienia potrzebny jest człowiek, którym przecież jestem. Istnieję, czuję, mam marzenia, zainteresowania i całkiem fajne towarzystwo - siebie. Moje szczęście nie może zależeć od innej osoby, zależy wyłącznie ode mnie. Nie mogę żądać, aby ten czy inny człowiek uczynił mnie szczęśliwą. Cieszę się, gdy jest ze mną, ale nie mogę zawłaszczać go dla siebie. Drugi człowiek dziś jest, jutro go może nie być. Tak się składa, że jestem jedyną osobą, która mnie nie opuści, póki nie wydam z siebie ostatniego tchnienia. Cieszę się jednak, kiedy ten człowiek jest. Już kiedyś pisałam, że jeśli chodzi o ludzi, jestem na TAK, ALE W ODPOWIEDNICH DAWKACH.

Na stronie Rozwój i Świadomość autorka pisze o orkiestrze, która gra piękną melodię w moim towarzystwie. Kiedy kogoś spotykam, gra inną melodię. Jednak gdy jestem sama, wcale nie zapada cisza, orkiestra dalej gra, inną melodię, ale równie wspaniałą. Dokładnie tak staram się patrzeć na samotność. Nie chcę być zależna emocjonalnie od nikogo, nie chcę być przyklejona do ukochanej osoby. To jest bardzo trudne, szczególnie wtedy, kiedy finansowo jest się zależnym, ale dopiero teraz myślę, że możliwe. Czyjeś towarzystwo wcale nie jest lekiem na samotność, może na chwilkę. Potem znów zjawi się pustka i kolejny raz weźmiemy pilota do ręki lub myszkę, grając w najróżniejsze gry na komputerze, być może szukając tam ucieczki. W ogóle nie jestem pewna, czy na samotność potrzebny jest jakikolwiek lek. Myślę, że wystarczy dostrzec rzeczywistość, zrozumieć ją i zaakceptować. I kolejny raz powtórzę, to wcale nie jest takie łatwe, ale uwierzcie mi, że warto ponieść ten trud.

Długo szukałam odpowiedniego określenia samotności. Znalazłam je dopiero na w/w stronie. Cytat pochodzi z książki "Osho, Budda drzemie w Zorbie".

"Samotność to odkrywanie samego siebie. Osamotnienie to tęsknota za innymi, dopominanie się o innych, uzależnienie od innych. Stąd, ktoś inny ma nad tobą władzę, a ty masz władzę nad kimś innym. Osamotnienie jest słabością. Samotność jest siłą.

Jesteśmy sobie obcy. Być może spotkaliśmy się i żyjemy razem, ale nasza samotność jest zawsze z nami.

Przestań uciekać od siebie samego i zatapiać się w różnych rodzajach narkotyków, relacji, religii. Nie przerzucaj własnych problemów na innych. Każdy musi sam rozwiązywać własne problemy, a nie ma ich zbyt wiele - wszystkie są wynikiem jednego, którego nie rozwiązałeś dotychczas. Problem ten tkwi w tym, jak wejść we własną samotność bez lęku? Moment, w którym wejdziesz we własną samotność bez lęku, będzie tak pięknym i ekstatycznym doświadczeniem, że nie istnieje nic, z czym mógłbyś to porównać. Zaakceptuj samotność radośnie, wejdź w nią tak głęboko, jak to tylko możliwe. Im głębiej się znajdziesz, tym odleglejsze staną się wszystkie problemy. Nie ma już potrzeby potrzebować, nie ma potrzeby być potrzebnym.
I chwila, gdy dotkniesz samego centrum własnego istnienia, będzie oznaczała, że dotarłeś do domu."

Dostrzeżenie i zrozumienie zajęło mi wiele lat, bo prawie całe dotychczasowe życie. Akceptacja i wdrożenie w życie jest jeszcze trudniejsze, ale przyznać muszę, że odkrywanie siebie jest naprawdę ekscytujące.

Samotność jest moim wyborem, który nie jest powodowany lękiem przed ludźmi. Jestem otwartym introwertykiem, ale moją siłą jest to, że nie potrzebuję ich do pełni szczęścia. Nie szukam czyjejś akceptacji, jest dla mnie zupełnie bez znaczenia. Nie mówię ludziom tego, co chcą usłyszeć. Krytyka natomiast nie dotyka tego, co najważniejsze.

Ludzie ranią tylko wtedy, kiedy na to pozwalamy, gdy zezwalamy im na przejęcie nad nami władzy.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena