Po zajęciu 4 miejsca w sezonie zasadniczym Stal Mielec czekała na mecze I rundy play-off z drużyną Warmii Olsztyn.  Rywalizacja miała się toczyć do 2 zwycięstw, pierwszy i ewentualnie trzeci mecz miały się odbyć w Mielcu. Jak się jednak później okazało, aby wyłonić zwycięzcę tej rywalizacji potrzeba było rozegrać aż cztery mecze…

Data dodania: 2012-09-23

Wyświetleń: 1278

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Jak do tego doszło? Pierwszy mecz odbył się 10 kwietnia 2011 roku. We własnej hali SPR BRW Stal Mielec pokonała Warmię 34:29 (16:15). Po tym zwycięstwie wielu kibiców z Mielca miało podstawy by sądzić, że wyjazd do Olsztyna może zapewnić Stali półfinał. 16 kwietnia to jednak olsztynianie cieszyli się z wygranej 34:28 (16:12). Po dwóch meczach był więc w tej „zaciętej” rywalizacji remis 1:1. Piszę „zaciętej” dlatego, że dwa pierwsze mecze i prawie cały trzeci to była normalna, zdrowa sportowa walka. Natomiast tego, co się wydarzyło w końcówce trzeciego spotkania w Mielcu i późniejsze wydarzenia poza boiskiem, nie mógł wymyślić nawet człowiek z bardzo bujną wyobraźnią.

20 kwietnia 2011 roku, w środowy wieczór, w hali MOSiR w Mielcu, doszło do trzeciego spotkania Stali z Warmią. Mecz zakończył się zwycięstwem zawodników z Mielca 28:24 (14:11). Drużyna z Mielca wygrała więc rywalizację w play-off 2:1. Bohaterami meczu zostali bramkarz Krzysztof Lipka i rozgrywający Paweł Albin. Stalowcy i ich licznie zgromadzeniu fani cieszyli się długo z ogromnego sukcesu, jakim dla beniaminka był awans do półfinału. Stal Mielec jedną z czterech najlepszych drużyn Superligi! Na parkiet polał się szampan, a podziękowaniom nie było końca. Jak się okazało radość ta była przedwczesna…

Działacze Warmii złożyli oficjalny protest na pracę sędziów i delegata ZPRP  domagając się powtórzenia pojedynku. Na jakiej podstawie? Otóż w końcówce spotkania doszło do awarii tablicy świetlnej co spowodowało ogromne zamieszanie co do ilości zawodników Stali mogących przebywać na parkiecie. Dwuminutowe kary otrzymali bowiem kolejno Dariusz Kubisztal i Adam Babicz – do upływu 55 sekundy w 58 minucie Stal powinna grać w podwójnym osłabieniu. Tymczasem w okresie 58:13 do 58:55 na boisku walczyło pięciu szczypiornistów w polu. Wejście Marka Szpery w 58 minucie i 13 sekundzie meczu powinno oznaczać kolejną karę dwuminutową, przez co Stal powinna grać w polu tylko trzema zawodnikami. Tak więc błąd przy stoliku sędziowskim na niecałe dwie minuty przed zakończeniem meczu stał się przyczyną niespotykanego dotychczas w rozgrywkach Superligi konfliktu Stali, Warmii i ZPRP. Należy nadmienić, iż w momencie kiedy doszło do wspomnianego błędu Stal prowadziła aż pięcioma bramkami…

Już na pomeczowej konferencji prasowej trener gości Zbigniew Tłuczyński bezczelnie (publicznie) oznajmił, że mecz był ustawiony! Można zrozumieć, że szkoleniowcowi Warmii trudno się było pogodzić z porażką, ale jego oskarżenia zostaną mu na długo zapamiętane w środowisku polskiego szczypiorniaka. W czwartek, dzień po spotkaniu w Mielcu, władze klubu z Olsztyna złożyły oficjalny protest do Komisji Ligi ZPRP domagając się powtórzenia meczu. Dyrektor olsztyńskiego klubu Leszek Dublaszewski oświadczył: „Przeanalizowaliśmy na spokojnie to spotkanie na wideo i postanowiliśmy zareagować. Powiem szczerze, że dokładnie na minutę i 47 sekund przed końcem spotkania w zasadzie powinniśmy grać sześciu zawodników na trzech. Wtedy pięciobramkowa strata byłaby do odrobienia, a nawet moglibyśmy wygrać to spotkanie.” Olsztyńscy działacze uważali, że błędne decyzje sędziowskie wypaczyły wynik spotkania. Zdaniem wielu bezstronnych komentatorów dyrektor Dublaszewski przesadził – pozostało zbyt mało czasu na odrobienie pięciu bramek straty. Prezes Stali Mielec Antoni Weryński zaproponował olsztyńskim działaczom „kupić sobie wiaderka, grabki i łopatki, a potem udać się do piaskownicy w krótkich spodenkach”. Nikt w Mielcu nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś jedną decyzją może przekreślić ich wielki sukces.

Kibice obu klubów mieli poczekać na decyzję do piątku, kiedy to zaplanowano posiedzenie Komisji Ligi. Komisarz Bogdan Trojan przekazał decyzję pomyślną dla klubu z Mielca. Działacze związkowi uznali „zasadność protestu (…), ale nie dojdzie do powtórki meczu. Sytuacja, na podstawie której złożony został wniosek, nie wpłynęła znacząco na końcowy rezultat rywalizacji”. Zapowiedziano surowe kary dla sędziów stolikowych i obserwatora. Dla Stali ważne było to, że drużyna mogła już w spokoju przygotowywać się do półfinałowych spotkań z drużyną Vive Targi Kielce.

Tymczasem działacze z Olsztyna 27 kwietnia odwołali się od decyzji Kolegium Ligi. Prezes Andrzej Dowgiałło wydał oświadczenie, w którym przedstawił racje swojego klubu. Zarzucił, że decyzja Kolegium Ligi była absurdalna, gdyż z jednej strony zgodzono się, że błędy sędziowskie rzeczywiście wystąpiły, a z drugiej strony Kolegium decyduje, że te błędy nie wypaczyły wyniku meczu. Czyżby pan Dowgiałło naprawdę wierzył w to, że jego szczypiorniści będą w stanie rzucać bramki stalowcom co kilkanaście sekund, sami nie tracąc bramek? Przecież rozpaczliwa próba przejęcia piłki przez olsztynian każdorazowo mogłaby się wiązać z karaniem ich drużyny. Poza tym Stal Mielec to nie drużyna kilka klas gorsza od Warmii, ale jak się okazało lepsza. Więc rzucić jej 5-6 bramek w ostatnich dwóch minutach było niemożliwe, nawet z przewagą 2-3 zawodników w polu. Widocznie nie dla działaczy z Olsztyna.

            28 kwietnia 2011 roku środowisko piłki ręcznej w Polsce doznało szoku – Komisja Odwoławcza ZPRP uznała odwołanie klubu z Olsztyna i nakazała powtórne rozegranie całego spotkania!!!  Co ciekawe składając protest prezes Dowgiałło zaznaczył, że nie chodzi mu o powtórzenie meczu, ale o „dojście do prawdy”. Olsztyńscy działacze zapowiadali nawet, że gdyby nakazano rozegrać powtórnie mecz to ich drużyna do powtórki nie przystąpi. Dowgiałło w oświadczeniu zapewniał, że „Olsztyn pogodził się z walką o miejsca 5-8 (…) i nawet w momencie podjęcia decyzji o powtórce tego meczu nie zamierza do niego przystąpić”. Tymczasem jeszcze przed złożeniem protestu klub z Olsztyna wynajął halę w Kielcach, by móc przygotować się do kolejnego meczu ze Stalą. Po co więc ta żenująca komedia?

            Dla Mielca to był szok! Drużyna miała wyjeżdżać na półfinałowe mecze do Hali Legionów w Kielcach… Trener Ryszard Skutnik portalowi echodnia.eu przekazał – „To jest skandal (…) nie będziemy grać, bo czujemy się w perfidny sposób oszukani”. Władze Stali zagroziły również nie zgłoszeniem drużyny do rozgrywek Superligi w następnym sezonie. Stanowisko swoich działaczy podzielali również mieleccy szczypiorniści. Zarząd klubu wysłał pismo do Komisarza Ligi żądając zmiany decyzji o powtórzeniu meczu. Jak się okazało działania te były bezskuteczne.

            Po wielu próbach ustalenia terminu powtórzonego meczu udało się dojść do kompromisu. Trzeci (czwarty) mecz miał się odbyć 2 maja 2011 roku o godz. 19 w hali MOSiR w Mielcu. Kibice z Mielca aż do dnia meczu nie byli pewni, czy zespół wyjdzie na boisko… Jak się okazało zespół solidarnie postanowił po raz kolejny udowodnić na boisku kto jest lepszy.

Na hali byłem na półtorej godziny przed rozpoczęciem meczu. Tempo w jakim zapełniały się kolejne miejsca siedzące było imponujące. Na godzinę przed meczem hala była pełna, był nadkomplet (2900 osób)! Przed halą było zgromadzonych jeszcze blisko tysiąc osób, którym nie udało się wejść do środka budynku. Kibice Stali wywiesili transparenty, które jeszcze bardziej podgrzewały i tak już napiętą atmosferę („ZPRP Judasze, półfinały i tak nasze”, „Nikt nas nie wydyma, nawet prezesina z Olsztyna”, „Olsztyn, hotelarze, po co wy gracie? W ZPRP układy macie, przegrany mecz odwołacie, honoru nie macie”). Gdy spiker prezentował zespoły kibice podnieśli w górę kartki (rozłożone „klaskacze”) z napisem „Razem wygramy jeszcze raz”. Atmosfera była niesamowita!

            „Czeczeńcy” na boisku udowodnili, że to im należy się awans do półfinału. Przy fantastycznym dopingu kibiców Stal Mielec pokonała Warmię 41:32 (21:13). Rozgrywający gospodarzy Paweł Gawęcki stwierdził – „Takiego dopingu kibiców jeszcze w swojej karierze nie słyszałem”. W zespole Warmii zabrakło Michała Krawczyka i Mateusza Jankowskiego. Olsztynianie prowadzili w tym meczu tylko raz (3:1). W 11 minucie było już 9:4 dla gospodarzy. Świetna postawa bramkarzy, twarda gra obronie oraz skuteczne akcje Albina dawały mielczanom coraz większą przewagę. Do przerwy Stal prowadziła aż 21:13. W drugiej połowie zwycięstwo stalowców było niezagrożone, w 51 minucie było już 38:24! Ostatecznie Mielec zwyciężył 41:32. Po ostatnim gwizdku sędziego mielczanie podbiegli pod tablicę wyników i wskazali całej Polsce kto wygrał rywalizację.

            Wielkie zawody rozegrał Paweł Albin (14 bramek), skuteczny był Grzegorz Sobut (9 bramek), świetnie spisali się bramkarze Krzysztof Lipka i Adam Wolański. Wszyscy podopieczni trenera Skutnika pokazali niesamowitą ambicję i wielką wolę walki. Mieleccy fani długo nie opuszczali hali dziękując po wielokroć swoim ulubieńcom. Przyjezdnych z Olsztyna hala pożegnała skandując „Na kolana”.

            Cała rywalizacja Stali z Warmią w półfinale rozgrywek miała, jak się okazało, niebagatelny wpływ na dalsze losy obu ekip. Beniaminek z Mielca był bardzo bliski wywalczenia brązowych medali (2:3 z MMTS Kwidzyn), sezon później Stal została już trzecią siłą polskiej piłki ręcznej! Zespół zyskał wielu nowych fanów, którzy w kolejnych meczach licznie przybywają na halę MOSiR-u. Dla Warmii natomiast następny sezon zakończył się katastrofą i spadkiem do I ligi...

Licencja: Creative Commons
0 Ocena