Pieniądze nie są prezentem. Tego trzymałem się zawsze i będę to powtarzał tak często, jak tylko się da. Jest tyle ciekawszych możliwości, a tłumaczenie się, że w ten sposób Państwo Młodzi odbiją sobie wydatki związane z organizacją wesela, to chyba jakiś niesmaczny żart. Wydatki na organizację wesela są dużo wyższe niż „dochód” z kopert. A pieniądze, jak to pieniądze, zaraz się rozpłyną - wiadomo, żyć trzeba, a skoro ma się więcej gotówki, to można żyć trochę bardziej wystawnie.
Powodów jest zresztą więcej, czego dobitnym dowodem jest to, że Państwo Młodzi swoje oczekiwania coraz częściej wyrażają wprost: po trzy stówy na parę, chyba że bliska rodzina to po 5. Inaczej wesela nie będzie, bo przecież wszystko kosztuje, a głupio wspólne życie zaczynać od kredytu.
Jednak to my jesteśmy winni takiej sytuacji. To najczęściej goście, dobrze czując, uznają, że prezent być musi, ale nie zastanawiają się nad nim właściwie. Zazwyczaj konkludujemy, że młodym to i tak dobrze, bo mają nowy telewizor, wszystkie gadżety, samochód, a może i mieszkanie, to czego im więcej może być brak? Chyba tylko kasy. I tym smutnym akcentem kończymy nasze rozważania, pakując pół tysiąca w kopertę. Jasne, na pewno wykorzystają, ale czy to wciąż jest prezent?
Problem polega na tym, że w ten sposób patrząc na prezenty ślubne, zostanie z nich tylko trochę ekonomii i romantyzm zaklęty w sloganach firm organizujących wesela. Biednie. Co z tego, że w kopertach sporo pieniędzy, skoro emocjonalnie niedojrzałe towarzystwo po prostu nie wysila się, żeby dać prezent od serca? Życzenia pomyślności może i mają coś wspólnego z gotówką, ale to młodzi sobie mają poradzić, bo dawanie im pieniędzy ich problemów nie rozwiąże, a my też specjalnie inwencją twórczą się nie wykażemy. Pieniądze to żaden prezent.