Jak czytam, czy słucham takich rzeczy to mam wrażenie, że żyję na jakiejś innej planecie i słucham porad nie kobiet a bardziej...kosmitów! Czemu nie ma żadnej audycji czy też publikacji, co mężczyźni mogą, ewentualnie mają zrobić, aby nas kobiet nie stracić! Ba, nawet nikt o czymś takim nie pomyślał! Panuje powszechne przekonanie, że kobieta jest w tak silnej desperacji, że jej nawet takie coś do głowy nie przyjdzie! Jakoś nikt nie pokusił się o takie wywody! Podobno jest demokracja, XXI wiek a co mamy? Zasady wypisz wymaluj ze średniowiecza i co najlepsze, to same kobiety udzielają sobie podobnych bzdur!
Ja jestem zwolenniczką nazywania rzeczy po imieniu i nieważne, czy to kobieta czy mężczyzna; jak ma wpadkę to należy o tym wspomnieć;) Jeżeli ma się zbudować normalny zdrowy związek to trzeba mówić o niedoskonałościach i słabościach danej relacji, a nie zamiatać pod dywan! Czemu on ma żyć w przekonaniu, że jest "świetny", jak niestety nie jest! Każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma swoje słabsze i mocniejsze strony. Jak sam o tym nie wie, to chyba trzeba mu to w taki lub inny sposób "uświadomić".
Kiedyś obejrzałam program edukacyjny na temat seksu. Prowadził go mężczyzna. Był wykład i wolna pogadanka na temat współżycia. Profesor zapytał studentkę w średnim wieku "czy ma satysfakcję ze współżycia?" Pani popatrzyła na wykładowcę dziwnym wzrokiem i nie zdążyła odpowiedzieć, a profesor powiedział: "jest pani dobrze, że jemu dobrze;)?” zapanowała cisza na sali, a pani wzruszyła ramionami. Wykładowca snuł dalej swój wywód i mówił: „można chodzić na terapię aby ratować związek, można oszukiwać, że nic się nie dzieje, że wszystko w porządku i żyć, oszukując samego siebie! Ale można też "poszukać" kogoś kto już jest wyedukowany i nie trzeba czasu tracić na terapię;) Zasugerował, że są mężczyźni, którzy wiedzą jak dać satysfakcję kobiecie i nie jest to dla nich dopust boży! Publiczność jak zawsze była podzielona i część nawet zszokowana!
Dla mnie wykładowca był ponadczasowy i zupełnie „odbiegający” od powszechnie uznanej normy. Najlepsze, że nie była to kobieta, a właśnie mężczyzna, który stanął w obronie kobiet. Kobiet, które same sobie fundują stereotypy na temat zachowań damsko-męskich!
Wiem, mamy to wpojone od dziecka: "Jesteś dziewczynką więc zachowuj się! "Tobie to nie wypada! Nie oglądaj się za chłopakami itd. Później to niestety rzutuje; kobiety czują się bardziej odpowiedzialne, gorsze oraz zablokowane!
Trzeba znać swoją wartość! Nie ma znaczenia, że przyszło urodzić nam się jako kobieta! Mamy demokrację w statusie, ale brakuje nam jej we własnej podświadomości. Nie można czuć się gorszą dlatego, ze jest się kobietą. Do kobiet świat należy i trzeba tylko nam samym w to uwierzyć!
Mam takie powiedzenie: TAK NAS TRAKTUJĄ, JAK SOBIE NA TO POZWOLIMY! I niech to przyświeca nam wszystkim!