Dzisiaj tak się złożyło, że miałem małą „wycieczkę” samochodem, podczas której przez chwilę miałem okazję posłuchać radia, a dokładniej wiadomości o pełnej godzinie. Z reguły słucham zupełnie innych rzeczy, najczęściej z CD, ale tym razem na moment postanowiłem się oderwać od rutynowego słuchania. I cóż takiego mądrego usłyszałem? No właśnie ni mniej, ni więcej, że nowy sezon grypowy można uznać za otwarty. Niemal wszyscy nosem pociągają. Przychodnie przepełnione, a aptekarze ręce zacierają. Wszak ich „żniwa” się zbliżają. Usłyszałem też, że sporo osób korzysta z leków bez konsultacji i czytania ulotek, a może to być groźne. Głównie z powodu dublujących się substancji w różnych preparatach, które poprzez niekontrolowane spożywanie w łatwy sposób można przedawkować. I w sumie z tą tylko końcówką chętnie się zgadzam.
Dzisiaj opowiem Wam, drodzy czytelnicy o czymś, co od dłuższego czasu jest mi i mojej rodzinie obce. Mam na myśli oczywiście jakże popularne o tej porze roku przeziębienia. W tym miejscu konieczne jest słowo wyjaśnienia. Mianowicie, mówiąc „obce”, nie miałem na myśli, że w ogóle nic nas nie łapie, a jedynie to, że taka sytuacja zdarza się u nas wyjątkowo rzadko i jeśli już się przytrafi, to z reguły trwa od jednego do dwóch dni. Dzieje się tak głównie za sprawą szybkiego i właściwego reagowania z naszej strony oraz faktu, że dzięki regularnemu stosowaniu suplementów, poziom naszej odporności jest o niebo wyższy niż w przypadku wielu znanych mi osób.
To, co najczęściej dopada w tym okresie, to z reguły różnego rodzaju przeziębienia lub grypa. Więc może przyjrzyjmy się nieco bliżej tym dwóm przypadłościom.
A czym w takim razie jest grypa? Jest to choroba wirusowa, najczęściej przenoszona drogą kropelkową. Efekt tego jest taki, że zwykłe kichnięcie z reguły wystarcza, aby się zarazić. Choroba rozpoczyna się nagłą wysoką gorączką sięgającą temperatury między 39, a nawet 41 stopni. Najczęstszymi objawami grypy są dreszcze, bóle kostno-stawowe oraz mięśniowe. Często też pojawia się silny ból głowy i gardła oraz suchy kaszel, który w trakcie choroby powinien się w mokry z odkrztuszaniem. Bardzo często pojawia się również osłabienie i brak apetytu oraz tak zwane ogólne rozbicie.
Budowa wirusa grypy
Grypa z reguły powinna ustąpić po około siedmiu dniach. Jednak osoba, która ją przeszła może czuć się osłabiona przez kolejne 2, czasami nawet 3 tygodnie po ustąpieniu objawów choroby. Teraz kilka słów o drugiej wspomnianej dziś przypadłości. Przeziębieniem, podobnie jak grypą, można się łatwo zarazić, gdyż również przenosi się ono drogą kropelkową, czyli również poprzez kichanie. Objawy przeziębienia są bardzo podobne do tych wyżej opisanych, występujących przy grypie. Choroba zaczyna się narastającą gorączką, która zwykle nie przekracza 38 stopni. Występuje osłabienie, zmęczenie, obniżenie nastroju. Osoby przeziębione skarżą się na wodnisty katar, ból gardła, podrażnienie spojówek, ból głowy oraz, podobnie jak w przypadku grypy na bóle, stawów i mięśni. Często pojawia się suchy kaszel.
Pisząc ten post, zacząłem trochę czytać na temat tych dwóch chorób. Warto pamiętać, że grypa jest chorobą wirusową i dlatego podczas jej trwania podawanie antybiotyku mija się z celem, ponieważ antybiotyki są nie skuteczne wobec wirusów i działają tylko w przypadku chorób bakteryjnych. Jednakże to, co mnie bardzo zdziwiło, to fakt, z którego niewiele osób zdaje sobie sprawę, a mianowicie że przeziębienie też jest chorobą wirusową. Co to oznacza? Ni mniej ni więcej, że podobnie jak przy grypie, leczenie przeziębienia antybiotykami, czyli środkami przeciwbakteryjnymi, jest bez sensu.
Jednak cały dowcip z tymi przypadłościami polega na tym, że w obu przypadkach leczenie polega tylko na likwidowaniu objawów tych chorób. W Polsce jest dostępnych całe mnóstwo różnego rodzaju środków przeciwko objawom zarówno przeziębienia, jak i grypy. Najczęściej są to różnego rodzaju tabletki lub saszetki z proszkiem do sporządzania napoju. I nie było by w tym nic złego, gdyby nie to, że w większości przypadków podstawowym składnikiem jest paracetamol, który działa głównie przeciwbólowo oraz przeciwgorączkowo.
Tak więc, jak widać, najczęściej walczy się z gorączką, czyli podstawowym objawem tych chorób. Tym czasem gorączka, z którą tak zaciekle walczymy, jest zbawiennym sposobem na zwalczanie wirusów w naszym organizmie. Układ odpornościowy przy temperaturze około 38 – 39 stopni C wytwarza dwadzieścia razy więcej komórek niszczących drobnoustroje. Automatycznie wzrasta ilość produkowanych naturalnych związków (interferon), które aktywnie zwalczają wszelkie wirusy. Gwałtownie też wzrasta ilość fagocytów, czyli komórek „sprzątaczy”, które pożerają bakterie, pierwotniaki itp. Wystarczy temperatura nieco powyżej 38 stopni C, by gwałtownie spadła szybkość wzrostu i podziału bakterii, zatrzymał się rozwój wirusów i pierwotniaków. Więc pytam się, po co tak usilnie zwalczamy tę gorączkę?
Teraz przejdę do istnej perełki tego artykułu. Ostatnio tak się złożyło (jakim cudem – nie wiem), że w moje ręce trafił bezpłatny miesięcznik o zdrowiu pt.: „Świat zdrowia”. Znalazłem w nim bardzo interesujący artykuł: „Wszystko o grypie”. A w nim następującą treść, cytuję: „Niestety większość infekcji wywołują wirusy, na które antybiotyki nie działają. Dodatkowo nieuzasadnione przyjmowanie antybiotyków niszczy florę bakteryjną organizmu, co powoduje obniżenie jego odporności.” Z tą treścią zgadzam się w 100, a nawet 200%. Gotów jestem się pod tym podpisać zarówno lewą, jak i prawą ręką, choć jestem tylko leworęczny. Dla niedowiarków pod każdym akapitem zamieszczam skan z tego artykułu.
Ale w tym samym artykule znajdujemy dwie ramki, które sugerować mogą, że znajduje się w nich wyjątkowo ważne informacje. I w istocie tak jest. Pierwsza prezentuje trzy zalecane sposoby przeciw działania grypie. Znów pozwolę sobie dokładnie zacytować: „Zalecenia American Heart Association (AHA) i American College Of Cardiology (ACC): Coroczne szczepienie przeciw grypie jako profilaktyka u chorych na chorobę wieńcową i inne choroby spowodowane miażdżycą. Zalecane szczepienia dzieci i dorosłych z chorobami przewlekłymi układu sercowo-naczyniowego i cukrzycą. Szczepienie przeciw grypie jako ochrona przed wystąpieniem zdarzeń sercowo-naczyniowych u osób z rozpoznaną chorobą układu sercowo-naczyniowego.” Dlaczego po przeczytaniu zawartości tej ramki mam wrażenie, że to z lekka bełkot? Szczepienie dobre zawsze i na wszystko! I pomijam w tym miejscu fakt, że z reguły szczepionka przeciw grypie zawiera środek konserwujący o nazwie thimerosal, który w 50% składa się z rtęci.
Przejdźmy jednak do kolejnej bardzo ważnej ramki. Myślę, że to jest HIT (!) całego artykułu: „Jak się produkuje szczepionkę przeciw grypie: Jest to skomplikowany sposób, w którym płodne zarodki kurzego jaja zakaża się 3 wirusami grypy – różnego podtypu A – dwa wirusy i jeden typ B. oczywiście każdy zarodek tylko jednym wirusem potem się je hoduje, następnie prowadzi system oczyszczania, (mój dopisek: UWAGA! a następnie) miesza się z różnymi antybiotykami…” (sic!) To w szczepionce są antybiotyki? Do jasnej anielki, pytam się - po co, skoro antybiotyki (jak sami napisali), nie działają na wirusy? A może najlepiej niech wszyscy się zaszczepią, będzie więcej ludzi z obniżoną odpornością, a co za tym idzie więcej zarobią na chemicznych lekach ich producenci! Mi osobiście nie mieści mi się to w głowie – a Wam? Choć w sumie, patrząc na to wszystko, co serwuje nam współczesna wielka farmacja (nie mylić z medycyną), zaczynam to rozumieć.
Jak już jestem przy szczepieniach, to pozwólcie, że zaprezentuję poniższy tekst, który stanowi fragment dłuższej wypowiedzi prof. Doroty Majewskiej, zamieszczonej na blogu Jarka Kefira: „W niektórych krajach bardzo silnie promowana jest stosowana do nosa szczepionka dla dzieci „przeciw grypie” (FluMist), która zawiera żywe wirusy. Są dowody, że jest ona źródłem zarażeń czy nawet epidemii grypy wśród dzieci i ich rodzin. Dzieci nieszczepione zarażają się wirusami od zaszczepionych i zarażają swoje rodziny. Wielu ludzi, którzy się kiedyś zaszczepili przeciw grypie, wkrótce po szczepieniu szczególnie ciężko chorowało na grypę i miało po niej ciężkie powikłania. Szczepionki przeciwgrypowe mogą być rozsadnikiem groźnych epidemii, natomiast jest brak wiarygodnych dowodów, że chronią one przed grypą. Dziś wiemy, że taka sytuacja miała prawdopodobnie miejsce w 1918 r., kiedy wybuchła pandemia grypy wkrótce po szczepieniach żołnierzy, która zabiła kilkadziesiąt milionów ludzi. A to w dodatku doprowadziło do innych okaleczeń i poważnych chorób poszczepiennych.”
Źródło oryginalnego tekst oraz polskiego tłumaczenia w stopce artykułu
Dobra, pewnie teraz mógłby ktoś spytać: Skoro zbijanie gorączki jest złe, usuwanie objawów nie do końca właściwe, a szczepienia zupełną pomyłką – to jak się ustrzec przed jesiennym przeziębieniem lub grypą? Pierwszą i podstawową zasadą jest podniesienie poziomu odporności całego organizmu. Częściowo pisałem o tym w poście na moim blogu pt.: „Jedyna taka reklama”. Nasz organizm jest tak fantastycznym „mechanizmem”, że jeśli tylko nauczymy się słuchać tego, co nam podszeptuje, przestaniemy go ciągle podtruwać i choć trochę wspomożemy go właściwymi witaminami i mikroelementami, to jest on w stanie wyjść niemal z każdej jednej przypadłości. Niejednokrotnie dużo poważniejszej niż zwykłe przeziębienie czy grypa.
Tak więc co jeszcze można zrobić. Może powiem, co ja sam stosuję w takich wypadkach. Przede wszystkim staramy się zmniejszyć do minimum spożywanie cukrów (w szczególności białego, który w niczym już nie przypomina swojego pierwowzoru, czyli buraka cukrowego), wspomagamy się naturalną witaminą C, florą bakteryjną, enzymami trawiennymi i wyciągiem z czosnku.
Dodatkowo warto pomyśleć o zastosowaniu kilku w miarę dostępnych ziół, takich jak np. lipa, syrop z malin, domowej roboty syrop z cebuli z dodatkiem cytryny. Ponadto można się jeszcze wspomóc Echinaceą, która w sposób znaczący podnosi wydolność systemu immunologicznego w czasie przeziębienia, grypy czy innej infekcji. Zioło to w pewnym sensie działa na nasz układ odpornościowy jak turbosprężarka na osiągi silnika. Należy jednak pamiętać, by echinaceę przyjmować maksymalnie przez dwa tygodnie, a następnie odstawić na przynajmniej tydzień. Dzięki temu osiągniemy lepsze efekty, a dodatkowo nie przyzwyczaimy naszego organizmu do ciągłej pracy na „doładowaniu”. To, co ważne w przypadku stosowania Jeżówki purpurowej (polska nazwa tego zioła), by sięgać po echinaceę, jak tylko zauważy się pierwsze oznaki przeziębienia.
Kolejnymi dwoma przydatnymi „specyfikami” na tytułowe przypadłości jesienno-zimowe są srebro koloidalne oraz ksylitom. Może właśnie od tego ostatniego zacznę. Jak można znaleźć na Wikipedii, ksylitol to słodki w smaku, naturalnie występujący alkohol polihydroksylowy. Najczęstszym źródłem pozyskiwania jego jest drewno brzozowe (stąd inna jego nazwa to cukier brzozowy). Jako jedyny substytut cukru pozostawia w naszych organizmach odczyn zasadowy, dzięki czemu w znaczącym stopniu przyczynia się do regulacji naszej gospodarki kwasowo-zasadowej. Dzięki temu posiada udowodnione działanie przeciwpróchnicze, o ponad 80-procentowej skuteczności. Ksylitol jest cukrem pięciowęglowym, co oznacza, że ma właściwości bakteriobójcze i bakteriostatyczne. Osłabia on przyczepność bakterii do błon i uniemożliwia im rozmnażanie.
Teraz parę słów o srebrze koloidalnym. Od dawien dawna znano pożyteczne właściwości srebra. Już w starożytności wykorzystywano srebro jako środek bakteriobójczy, pito ze srebrnych pucharów, wrzucano srebrne monety do mleka lub wody, by przedłużyć świeżość oraz trwałość tych płynów. Tymczasem w Europie, podczas epidemii dżumy w XIV wieku, bogaci rodzice dawali swoim dzieciom do ssania srebrne łyżeczki jako sposób na zarazę. Stąd też wzięło się w krajach anglosaskich przysłowie: „Urodzić się ze srebrną łyżką w ustach”. Srebro wywołuje efekt podobny do antybiotyków, zwiększało w czasie epidemii szanse tych dzieci na przeżycie. Natomiast w Niemczech w XIX wieku odkryto, że łagodny roztwór srebra działa odkażająco w przypadku stanów zapalnych oczu, jednocześnie nie podrażniając śluzówki. Tak więc znane już od ponad 90 lat srebro koloidalne zostało uznane za naturalne lekarstwo.
Obecnie srebro koloidalne nadal cenione jest za swe właściwości lecznicze. Jest to bezbarwny roztwór składający się w 99,9 procentach z czystych cząsteczek srebra, o średnicy od około 0,001 do 0,01 mikronów, zawieszonych w wodzie. Zażywanie srebra koloidalnego zaleca się szczególnie w przypadku takich przypadłości jak: zapalenia zatok, przeziębienie, grypa, katar, kaszel, zapalenie gardła. Wspomaga również leczenie anginy, pomaga w przypadku drożdżycy pochwy i wałów paznokciowych, skóry, paznokci, stóp, dłoni czy pleśniawki jamy ustnej. Srebro koloidalne pomaga też goić rany na ciele, oparzenia, odmrożenia. Niszcząc bakterie, jednocześnie przyczynia się szybszej regeneracji uszkodzonego naskórka, dzięki czemu po zagojeniu ran nie pozostają blizny. Tak więc, moim skromnym zdaniem, warto wprowadzić na stałe do domowej apteczki dobry preparat srebra koloidalnego.
Na sam koniec pozostaje mi wszystkim czytającym życzyć jak najmniejszej ilości gryp, przeziębień, antybiotyków, szczepionek i innych tego typu efektów przez cały tegoroczny sezon. Życzę również, abyśmy wszyscy jak najszybciej mogli uznać kolejny mediany sezon grypowy za zamknięty.