Zawód ten nazywa się "windykator". Oferty pracy aż zalewają portale ogłoszeniowe a kandydatów brakuje. Trudno określić co ich odstrasza. Chyba tylko nazwa, bo na pewno nie samochód służbowy, zarobki dużo wyższe od średniej krajowej i praca bez wysiłku fizycznego. Praca windykatora polega na jeżdżeniu ładnym samochodem do dłużników i "przypominaniu" o spłacie długu. Nie jest to jednak scena z filmu gangsterskiego. Windykator nie może używać siły fizycznej. Musi spowodować, że dłużnik poczuje presję. Do tego dochodzi trochę roboty detektywistycznej. Dłużnika trzeba wybadać - czy ma zabezpieczenia i możliwość spłaty.
By odnaleźć oferty należy szukać pod hasłami "windykacja" i "negocjator terenowy". Nie należy też ukrywać, że jest to raczej praca dla faceta. Początkujący windykator nie musi posiadać żadnego doświadczenia ani określonego wykształcenia. Może jednak bez problemu liczyć na zarobki równe średniej krajowej. Już po paru latach jego płaca może oscylować wokół sześciu tysięcy. Wszystko zależy od jego skuteczności.
Kandydatów brakuje ze względu na aspekt społeczny. Przeciętni kowalscy nie lubią windykatorów myląc ich z komornikami. Jednak dla faceta prowadzącego własne przedsiębiorstwo windykator jest zbawicielem. Nie da się w tych czasach prowadzić firmy bez sprawnego ramienia windykacji. W Polsce w terminie płacona jest co trzecia faktura, więc by przedsiębiorstwo mogło prosperować potrzebna jest siła nacisku na dłużnika. Potrzebny jest windykator.