Jeśli dzisiaj jest wtorek,
za oknem kuli się słońce,
a ja o tobie myślę... to myślę sobie, że
to dobrze, że wiesz,
że ja myślę.
Jeśli dzisiaj jest środa,
to znaczy, że wczoraj o tobie myślałem,
a z jakiegoś powodu nie wiedziałaś, że myślę i było ci żal, że
nie wiedziałaś.
Jeśli dzisiaj jest czwartek, a jakimś trafem
we wtorek i środę nie czytałaś tego listu, to
wyjaśniam teraz, że już we wtorek myślałem o tobie,
ale nie wiedziałaś.
Jeśli dzisiaj jest piątek, to mam nadzieję,
że czytasz ten wiersz codziennie i już od kliku dni wiesz,
że myślę namiętnie już od wtorku.
Jeśli dzisiaj jest sobota, to bardzo możliwe, że
nie czytujesz w soboty porannej poczty
i nie wiesz, że o nieustannie rozmyślam o nas,
dowiesz się o tym najpóźniej wieczorem.
Jeśli dzisiaj jest niedziela, to może się spotkajmy...
Chętnie opowiem o tym, co chodzi mi po głowie już od wtorku,
Jeśli jest poniedziałek, to pewno jest już późny wieczór,
a ja piszę ten wiersz, by dać Ci kąsek radości,
którym podzielisz się ze mną
już we wtorek.
________________________________________
Zbigniew Matyjaszczyk
ur. 26 września 1969 w Żywcu.
Wiersz jest niewielkim wycinkiem twórczości poświęconej emocjom związanym z miłością i erotyką.
Nie patrzę w lustro
Źrenice poszukują źrenic. Rozszerzam je w oczekiwaniu.
Nie patrzę w lustro, w którym mogłyby zobaczyć zaledwie siebie.
Potrzebuję przyglądać się oczom, pozwalającym głęboko w sobie być,
bliżej niż na wyciągnięcie ręki, nie dalej niż na wyciągnięcie ust.
Nasłuchuję... W ciemności ogarniającej pozostaje wsłuchiwanie się w oddech,
ale nie mój i nie mój szept. Potrzebuję delikatnego podmuchu, okalającego twarz,
ciepłej pary, osiadającej na spragnionych wargach, drżenia poruszonych strun,
opowiadających: mruczenie i szumiący pocałunkowy deszcz.
Potrzebuję dotyku – nie przedmiotów martwych, ani też kwiatów
czy puszystego futra. To musi być dotyk twój – rozpoznawalny w
swojej miękkości i czułości, nieskończony w dawaniu i tak odmienny
niż dotyk własny – wyreżyserowany i odgrywany w rozmaitości ról.
Potrzebuję kojącego snu, zamykającego błogość twoich snów w
pamiętniku oplatających ramion i zaplecionych między siebie nóg.
A kiedy odwrócę się na drugi bok, bądź za mną tuż, omamiona wonią
pozostawionych na mojej szyi własnych ust.