Park Krugera w Republice Południowej Afryki ma sławę najlepszego rezerwatu w Afryce. Safari w Krugerze było bez wątpienia przygodą naszego życia. Zobaczyliśmy wiele dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku.

Data dodania: 2011-10-06

Wyświetleń: 2407

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Park Krugera jest najbardziej znanym rezerwatem w Afryce, dlatego przy planowaniu wycieczki był na pierwszy na liście atrakcji do zwiedzenia. Z lotniska w Johannesburgu odebrał nas lokalny przewodnik i z nim pojechaliśmy prosto do Krugera. Pierwszym zaskoczeniem było to, że szosy w RPA są dobre, nie ma w nich dziur tak jak w Polsce. Po drodze minęliśmy kilka wiosek murzyńskich, nie kojarzących się jednak z naszymi oczekiwaniami. Były to walące się chaty zbudowane z ocynkowanej blachy. Po pięciu godzinach jazdy wjechaliśmy do Parku Krugera bramą Crocodile Bridge Gate w południowo wschodniej części rezerwatu. Koczkodan w Parku Krugera
Zaraz po minięciu bramy spotkaliśmy samotnego słonia, żerującego na pożółkłych krzewach. Pierwszy dzień w parku był dla nas pełen niespodzianek. Zachwyceni byliśmy całym otoczeniem. Na widok zwierząt krzyczeliśmy i cieszyliśmy się jak dzieci. Udało nam się nawet podjechać do lwów jedzących kudu. Nieodłącznymi towarzyszami tej uczty były hieny i sępy. Typowy scenariusz jaki znamy z filmów przyrodniczych o Afryce.
Na noc zatrzymaliśmy się na kempingu Crocodile Bridge – w niewielkim obozie położonym na samym brzegu parku - jak nazwa wskazuje - nad rzeką Crocodile. Po drugiej stronie rzeki widoczne są pola uprawne. Na kempingu jest mały sklep gdzie można kupić coś do picia albo lód na safari. W drugiej części sklepu można zakupić hamburgery albo kanapki. Nasz przewodnik był dobrze przygotowany do tego wieczoru. Szybko rozpalił ogień na tradycyjnego afrykańskiego grilla zwanego w Afryce Południowej "Braai". Na ruszta wrzucił lokalne kiełbaski zwane "Boerewors" i kawałki baraniny. Kiełbaski smakowały znakomicie, chociaż miały całkowicie inny smak niż te znane nam z Polski. Zamiast czosnku i pieprzu dodawane były jakieś ziołowe przyprawy o bardzo charakterystycznym zapachu. Spotykany jest też "Boerewors" z dodatkiem chili albo sera.

Przy piwie Castle Lager przewodnik opowiadał nam nieprawdopodobne historie z Parku Krugera. Najlepiej pamiętam opowieści o słoniach. Przykładowo, kiedy w Parku Krugera nadchodzi susza i zaczyna brakować soczystych liści i trawy, słonie zaczynają spoglądać na drugą stronę ogrodzenia, z plantacjami kukurydzy i trzciny cukrowej. Jedyną przeszkodą na drodze do smakowitego jedzenia jest wysoki płot pod napięciem.

Nie zajęło słoniom długo żeby odkryć że kość słoniowa nie jest dobrym przewodnikiem prądu. Dlatego dwa, albo trzy samce podnoszą płot swoimi kłami i ciągną do tyłu aż druty zostaną przerwane.

Wtedy mogą spokojnie wyjść na plantację trzciny i jeść do syta. Najgorsze jest to że czynią przy tym bardzo dużo zniszczeń. Na dzień wracają spokojnie do parku i dziwią się, dlaczego ludzie są tacy nerwowi? Po co tyle zamieszania o jakąś tam słodką trzcinę.

Następnego dnia obudziliśmy się dopiero po godzinie 8.00. Słońce grzało już dosyć mocno i upał stawał się nie do zniesienia. Wyjechaliśmy na poranne, ale bardzo spóźnione safari. O tej porze zwierzęta kończą już śniadanie i zaczynają rozglądać się za cienistą kryjówką. Klimatyzacja nie pomagała bo cały czas mieliśmy otwarte okna i nie jechaliśmy szybo. Zmęczeni podróżą prawie wjechaliśmy na słonia, który nagle wyszedł na drogę. Słonie – szczególnie samotne samce mogą być niebezpieczne i złośliwe, przykładowo ten zamiast przejść przez drogę nagle skierował się na samochód. Musieliśmy szybko wycofać. Całe szczęście, że skręcił z powrotem do buszu. Cała sytuacja uświadomiła nam żeby zachowywać więcej ostrożności.
Dalsze safari umilały nam żyrafy, zebry, które nie zwracały na nas uwagi. Kemping Crocodile Bridge słynie z dużej różnorodności roślinności przyciągającej wiele zwierząt. Spotykane są tutaj bawoły, nosorożce, gepardy i nawet trudne do spotkania likaony. Jechaliśmy drogą S28 (Nhlowa Road) uważaną za najlepszą trasę do obserwacji zwierząt w całym Krugerze w poszukiwaniu wielkich kotów. Występuje tutaj wiele antylop stanowiących pożywienie dla drapieżników. W miarę jazdy w kierunku północnym, roślinność stawała się niższa czyniąc otoczenie bardziej pasujące gepardom. Te najszybsze zwierzęta świata lubią polować na otwartych przestrzeniach, nie znoszą kolczastego buszu. Po przejechaniu około 12 km minęliśmy Mac Waterhole (oczko wodne). Po następnych 10 km zobaczyliśmy Nhlanganzwani Dam. Dwa kilometry dalej zatrzymaliśmy się przy kryjówce Ntandanyathi Hide ze widokiem na oczko wodne otoczone drzewami. Długo siedzieliśmy tam i obserwowaliśmy hipopotamy i podchodzące do wody zwierzęta. Z tego miejsca pojechaliśmy drogą S137 do Duke Waterhole gdzie udało nam się zobaczyć hieny. Po następnych 8 km dojechaliśmy do skrzyżowania z drogą S130, skręciliśmy w lewo i jechaliśmy około 10 km. W gęstym buszu zobaczyliśmy białe nosorożce. Zdobyczą dnia było zobaczenie lamparta. Przed południem wróciliśmy na kemping, około godziny 15.00 ponowny wyjazd na bezkrwawe polowanie w Parku Krugera.

 

Licencja: Creative Commons
2 Ocena