New York Times ilustruje podobną tezę przykładem firmy Intel, która od dawna znana była z tego, że jej biura są szare i nudne. Pracownicy korporacji siedzieli więc w długich, niekończących się rzędach szarych sześcianów, pod niskimi sufitami i światłami jarzeniówek. I tak przez dekady. Jednak dwa lata temu sytuacja uległa zmianie. Po cichu, krok po kroku i stopniowo firma zaczęła zmieniać wygląd swoich biur tak, żeby były bardzie przyjazne dla pracowników. W ciągu dwudziestu czterech miesięcy wyposażono w nowe meble biurowe milion stóp kwadratowych powierzchni. Szare ściany pomalowano na żółto, fioletowo i biało, ścianki stanowisk obniżono, a pokoje socjalne wyposażono w telewizory plazmowe, fotele i nowoczesne kuchnie, które wyglądają tak, jakby wyjęto je z magazynu dla designerów.
Mniej powierzchni, więcej ludzi
Zmiany mają znacznie głębsze uzasadnienie niż tylko potrzeby estetyczne. Chodzi przede wszystkim o stworzenie miejsca, w którym ludzie mogą pracować w zespołach, a nie w izolacji przy swoich biurkach. Okazało się bowiem, że dotychczasowe meble biurowe i sposób organizacji przestrzeni były wyjątkowo nieefektywne i mało kreatywne. A więc – utrudniające pracę.
Nie tylko pogoń za wydajnością leży u podstaw tej małej, ale znaczącej biurowej rewolucji. Przyczyną jest również malejąca, przeciętna przestrzeń, jaką do dyspozycji ma pracownik. W 1985 roku osoba pracująca w amerykańskiej korporacji miała 400 stóp kwadratowych do wykorzystania, dzisiaj jest to zaledwie 250 stóp, a za dziesięć lat liczba ta ma zmniejszyć się do 150 stóp kwadratowych. Takie zmiany to z jednej strony wyzwanie dla designerów, których zadaniem jest projektować meble biurowe pasujące do mniejszych przestrzeni, z drugiej przejaw zmiany sposobu pracy.
Biurko jako miejsce pracy, nie symbol statusu
Miejsce, w którym się pracuje, przestało być symbolem statusu społecznego, materialnego i zawodowego. Ludzie zmieniają pracodawców, często także i zawody i w związku z tym nie przywiązują tak dużej wagi do tego, jaki prestiż wiąże się z danym miejscem. Firmy wiedzą o tym i wykorzystują to dla swoich korzyści. W dzisiejszym biurze na tej samej powierzchni można zmieścić nawet dwa razy więcej pracowników. W przypadku Intela, na jednym piętrze może po zmianach pracować tysiąc osób zamiast, jak do tej pory, sześciuset. Często, w sytuacji, kiedy praca odbywa się na zmiany lub pracownicy często wyjeżdżają, te same meble biurowe mogą być wykorzystywane przez różne osoby.
Są także firmy, które uzyskane w wyniku zmniejszenia powierzchni biurka dodatkowe metry kwadratowe wykorzystują w mniej biurowy sposób. Dzieje się tak nawet w tych przedsiębiorstwach, które uważane są za najbardziej tradycyjne – działające w bankowości i finansach. W ten sposób meble biurowe zastępowane są przez takie, na których można odpocząć lub spotkać się większą grupą.
Sprytne wykorzystanie przestrzeni
Przykładem może być firma Deloitte, która w nowym biurze oferuje swoim pracownikom mniej przestrzeni do pracy, a więcej takiej, która może być wykorzystywana wspólnie. W sumie jedynie jedna trzecia powierzchni wykorzystywana jest tam w nieszablonowy sposób.
Nowy trend można określić jako sprytne wykorzystywanie posiadanych możliwości. Można też powiedzieć, że jest to podnoszenie efektywności pracy w nieszablonowy sposób. Ale czy działania podejmowane przez wielkich graczy we wszystkich branżach można jeszcze nazywać nieszablonowymi?
Biurko kolbuszowskie to prawdziwa perełka polskiego meblarstwa, której korzenie sięgają XVIII wieku. Swoją nazwę zawdzięcza Kolbuszowej – miejscowości, która była centrum wybitnego rzemiosła meblarskiego w czasach baroku. Dziś biurka te są uznawane za jedne z najcenniejszych przykładów rękodzieła, zachwycające zarówno funkcjonalnością, jak i wyszukaną estetyką.