Ojcze,
Krew z krwi, kość z kości. Widziałem Cię dzisiaj, przemknąłeś prawie niezauważony, tylko kątem oka widziałem Twą twarz. W pośpiechu zniknąłeś, gdy się obróciłem. Chciałem wierzyć, że to przywidzenie, ale następnego dnia, gdy biegłem do szkoły, znowu widziałem Twą twarz. Zatrzymałem się gwałtownie, zamarłem przez chwilę i się wyprostowałem. Tam przede mną stałeś Ty. Metr ode mnie, niczym granitowa rzeźba w bezruchu, w ciszy i pełnym opanowaniu. Wpatrywałem się prosto w Twe oczy, chciałem zajrzeć w głąb Twej duszy. I udało się. Zobaczyłem więcej niż kiedykolwiek i przeraziłem się, bo to było tylko moje lustrzane odbicie.
UKRYTE
Myśli swobodne, niczym statek badawczy u nabrzeży portu, przenikają moją głowę.
Wichury, wstęgi morskiego oddechu z każdym wydechem sił przybywa.
W błękitnej fali siwego obłoku nad horyzontem pojawia się cień.
Na fali unoszę się coraz gwałtowniej tracąc kontrolę.
Niezacumowany, w chaosie miotać się zaczynam w portowym doku, coraz bliżej otwartego morza, gdzie sztorm, żywioły, gdzie nienawiść natury. Zbliżyć się pragnę, by rzucić cumy, by uratować statek. JA ! Teraz oparcia szukam.
BURZA
Kiedy narasta burza, widzę jak kryjesz twarz za bezradnymi dłońmi.
Kiedy rysy pojawiają się w Twoich oczach, i kiedy rozchodzą się łatwe do przewidzenia plotki, wówczas opowiadasz mi tą samą historię. Historię o miłości, opowieści i kłamstwa, wciąż to samo.
Kiedy odpływa dzień, słyszę jak płaczesz za swoim papierowym uśmiechem, a światło, które lśni, nie da Ci siły, abyś mogła
ze mną rozmawiać. To co słyszę, nie jest tym, co chcę od Ciebie usłyszeć, ponieważ zawsze opowiadasz mi tą samą historię...
ZMIANA
Dziwne, jak nagle przyszła zmiana. Odliczamy, czekając na chwilę, gdy będziemy mogli ukołysać świat, w którym serce ma do zaoferowania miłość szczerą, namiętną, budującą wokół życie.
Odczujmy tą miłość jednocząc się w wysiłku, by z miejsca, którym rządzi apatia uratować umierający świat.
I pewnego dnia ręce wyciągnęły się nad światem, pewnego dnia wszyscy zebrali się razem wszędzie.