Matematyka może pomóc nawet przy hazardzie. Jednak przy grach losowych prawie zawsze wskazuje, że jesteś na straconej pozycji. Czy inwestycje giełdowe obronią się przed jej bezwzględną oceną? Czy matematyka może pomóc człowiekowi, który chce na giełdzie po prostu zarabiać?

Data dodania: 2011-04-02

Wyświetleń: 2515

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kiedy tworzysz system inwestycyjny, musisz znać jego skuteczność. Piszę system, ale mam tu na myśli zbiór reguł. Muszą być doskonale Ci znane, a najlepiej spisane na kartce. Łatwiej wtedy się je stosuje.

I nie ważne jest czy używasz metod, które dają się zaprogramować. Możesz używać czysto komputerowych rzeczy jak średnie, poziomy, czy nawet formacji świecowych. Możesz używać też zniesień fibo, czy nawet fal Elliotta, które nie dadzą się sensownie zaprogramować.

Ważne jest tylko, czy znasz statystykę swojej metody.
Podstawową kwestią jest znajomość średniego zysku z inwestycji trafionej, która ten zysk przyniosła i średniej straty z inwestycji, kiedy wejście w rynek okazało się błędem. Dodatkowo musisz wiedzieć jak często metoda Twoja daje sygnały zyskowne, a jak często stratne.

Możesz te dane poznać automatycznie, gdy zaprogramujesz swój system. Możesz też jednak przeanalizować wykres ręcznie i określić je przy pomocy kartki i ołówka. To jest obojętne. Różni się jedynie pracochłonnością.

Jeżeli nie masz tych danych oznacza to, że opierasz swoje inwestycje na wierze.
Na wierze w to co było napisane w książce, w to co znalazłeś w internecie lub w to co ktoś Ci powiedział. W czasach tysięcy teorii jest to najkrótsza droga do strat i ostatecznie bankructwa. Prawdę mówiąc nie bardzo można nawet wierzyć różnego rodzaju specjalistom i znanym osobistościom od giełdy. Czym innym jest bowiem inspiracja, a czym innym ślepa wiara.

Zawsze sprawdzaj swoją metodę na danych historycznych. Jeżeli inwestujesz i nie masz tych danych, zdobądź je jak najszybciej.

Kiedy jednak już masz średni zysk i średnią stratę, oraz częstotliwość ich występowania, możesz przystąpić do prostych obliczeń.

Po pierwsze wylicz wartość oczekiwaną dla swojego systemu. Wartość oczekiwana, to średni statystyczny wynik pojedynczej transakcji. Jeżeli jest on dodatni to znaczy, że Twój system zarabia. Jeżeli jest równy zero lub ujemny, wyrzuć tą metodę do kosza.

Co ciekawe, te obliczenia pozwalają obalić jeden z mitów, że trzeba mieć metodę, która częściej zarabia niż traci. Wyobraź sobie metodę, w której zyskowna jest zaledwie co czwarta inwestycja, a 3 na 4 są stratne. Wydaje się metoda niedobrą. Jednak wystarczy, że metoda ta szybko ucina straty i średni zysk jest np. 6 razy większy od średniej straty. Masz system który zarabia i to całkiem nieźle!

Kiedy masz już system z dodatnią wartością oczekiwaną, możesz zastosować do niego regułę Kelly'ego. Jest to jedna z metod zarządzania kapitałem. Wzór tej reguły wylicza procentowe zaangażowanie środków w inwestycję. Wyliczane jest to w taki sposób, aby osiągać maksymalne zyski, przy jednoczesnym minimalnym prawdopodobieństwie bankructwa.

Kiedy stosujesz tą regułę, otrzymujesz przy każdej metodzie informację, aby inwestować np. 50% kapitału. Albo tylko 4%. To ogranicza co prawda zyski, ale z całą pewnością odsunięcie wizji utraty posiadanego kapitału działa jak balsam na nerwy inwestora.

To co tu opisałem to jedynie wstęp do statystyki giełdowej. W momencie kiedy swój system zaprogramujesz dojdą jeszcze bardzo pomocne dane jak maksymalne obsunięcie kapitału (max draw down), dojdzie informacja o najdłuższych seriach strat i zysków i wiele innych danych.

Ale to już wymaga choć trochę programowania. Ręczne wykonanie tego było by bardzo wyczerpującym zajęciem.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena