Należę do osób, które nie przepadają za zimą. Nie lubię grubo się ubierać, zakładać mało twarzowych czapek, albo borykać się ze śnieżnymi roztopami na brudnych chodnikach. Kiedy tylko pojawiają się pierwsze, nieśmiałe oznaki wiosny oddycham pełną piersią i nabieram wiatru w żagle.
Wiele z nas reaguje na zimowy okres w podobny sposób. Nie każdy może pozwolić sobie na częste wyjazdy w góry, na szusowanie na nartach w każdej wolnej chwili. Spada więc nam kondycja, odczuwamy przemęczenie, skóra szarzeje, a włosy tracą zdrowy połysk i sprężystość. Spalibyśmy najchętniej 10 godzin na dobę.
Teraz, kiedy wiosna tuż tuż nadchodzi czas, aby to zmienić.
Nasze babki miały swoje niezawodne sposoby na błyskawiczną regenerację organizmu. Nie wydawały na to horrendalnych pieniędzy. Z ekranu telewizora nie wyskakiwała co chwilę panienka reklamująca coraz to lepszy szampon lub krem do twarzy. Trzeba było sobie radzić zupełnie inaczej i były to bardzo skuteczne sposoby.
Na pierwszy ogień szły ziołowe herbatki. Zaparzane w tradycyjny sposób,z ususzonych ziół, poprawiały samopoczucie, dodawały energii. Dziś trudno o zakup ziół w tamtej tradycyjnej postaci. Idziemy na łatwiznę i kupujemy herbatki ziołowe w saszetkach. Mniej zapewne skuteczne, ale o ile też mniej kłopotliwe.
Doskonałym dodatkiem do ziołowych naparów jest również aromaterapia. Niezastąpione usługi oddaje nam aromatyzowanie pomieszczenia, w którym najczęściej przebywamy olejkiem z zielonej cytryny. Olejek roznosi w powietrzu świeży, cytrusowy aromat, koi emocje i poprawia koncentrację, a także wspomaga system immunologiczny i przywraca witalność skórze.
Oczywiście nic nie zastąpi nam spacerów na świeżym powietrzu, w pierwszych promieniach wiosennego słońca.