Słowa „centralne ogrzewanie” wciąż przywołują wizję czegoś pomiędzy mrocznym, ponurym pomieszczeniem z wieczne głodną, rozżarzoną do czerwoności paszczą pieca a kotłownią starego liniowca pasażerskiego – z tłumami przyprószonych pyłem, pracujących bez przerwy w koszmarnym upale palaczy.

Data dodania: 2011-01-10

Wyświetleń: 2027

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Nie wiedzieć czemu wizja samodzielnego zajęcia się takim pomieszczeniem – a więc zdrowe ćwiczenia fizyczne (znane także jako „machanie łopatą”) - działa odstraszająco na większość ludzi, stąd też instalacje alternatywnych systemów grzewczych bądź „ucieczka” pod opiekę elektrociepłowni bądź zbiorowych systemów grzewczych (np. instalacji w blokach mieszkalnych).

Problem pojawia się w momencie, w którym nasz dom wznosi się poza zasięgiem miejskiej sieci ciepłowniczej, a my sami zorientujemy się, jak wysokie są koszty ogrzewania alternatywnego. Chcąc nie chcąc musimy wtedy zainteresować się bliżej centralnym ogrzewaniem – i tutaj czeka nas pierwsze pozytywne zaskoczenie: nie ma ono (na ogół) nic wspólnego z przedstawionym na początku stereotypem.

Wybór jest bardzo szeroki – podstawowe różnice to paliwo do kotłów C.O. oraz, wynikająca z pierwszej, moc całego systemu.

Na początek musimy starannie rozważyć zarówno nasze potrzeby (kwestia potrzebnej nam ilości ciepła oraz tego, ile jesteśmy w stanie zapłacić – tak na początku, jak i za eksploatację) oraz dostęp do infrastruktury (sieć elektryczna, gazociąg) i ewentualnych źródeł opału (tartaki, składy opału, zakłady przerabiające biomasę etc.). Nie bez znaczenia będzie ilość czasu, jaki możemy poświęcić na obsługę całego systemu oraz nasze nastawienie do ochrony środowiska.

Dysponując dokładnym spisem naszych potrzeb i możliwości możemy przystąpić do wyboru odpowiadającego nam systemu.

Najmniej kłopotliwy w obsłudze będzie chyba piec gazowy – zarówno wykorzystujący gaz ziemny (a zatem wymagający dostępu do sieci gazociągowej) jak i wszelkiego rodzaju gazy opałowe (składowane w osobnych, ciśnieniowych zbiornikach). Tak zwane „błękitne paliwo” jest w miarę tanie, wydajne i stosunkowo przyjazne dla środowiska – a na dodatek jego zasoby są wciąż bardzo duże. Niska „kłopotliwość” obsługi oznacza w praktyce to, że nie musimy w żaden sposób ingerować w funkcjonowanie pieca – poza ewentualną regulacją temperatury.

Paliwa płynne (a więc przede wszystkim olej opałowy) to rozwiązanie raczej dla firm – w domu jednorodzinnym zarówno wysoka moc pieca, jak i duże koszty nie znajdują zbyt dużego uzasadnienia.

Paliwa stałe oferują największy wybór.

Najpowszechniejszy jest tradycyjny węgiel we wszystkich odmianach (od wysokoenergetycznego antracytu przez „zwykły” kamienny czy brunatny aż po miał węglowy – a także w przetworzonej formie koksu czy ekogroszku) – jest tani, łatwo dostępny i kaloryczny, na dodatek można go spalać nawet w starych piecach. Niestety, wymaga również częstego uzupełniania (chociaż piece na miał bądź ekogroszek z dozownikami można „odwiedzać” znacznie rzadziej), a produkty jego spalania nie są zbyt przyjazne (zarówno dla atmosfery, jak i dla czyszczącego piec).

Drewno i jego przetworzone formy (m.in. wióry i okrawki) są bardzo „czyste” i lekkie – przy tym znakomicie sprawdzają się w kominkach. Wadą jest jednak konieczność częstego uzupełniania.

Biomasa wreszcie – od roślin energetycznych, przez sprasowaną słomę pellety, aż po ziarno opałowe – to rozwiązanie wygodne w obsłudze (stosowane są nowoczesne piece z dozownikami), czyste i przyjazne środowisku – na dodatek możemy liczyć na kredyt bądź dopłatę w ramach promocji rozwiązań ekologicznych.

Każde z tych rozwiązań ma swoje zalety i wady – ich liczba jednak gwarantuje, że znajdziemy coś odpowiadającego naszym potrzebom.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena