Przed Asią jeszcze długa droga. Nie jest pewna czy uda jej się zupełnie wyleczyć z dysmorfofobii. Ale wie, że warto uczęszczać na terapię. Zastanawia się też nad typową terapią grupową. Jak sama mówi: Może tam mnie zrozumieją...

Data dodania: 2010-07-31

Wyświetleń: 1413

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Nadmierne skupianie się na własnym wyglądzie nie jest dobrze postrzegane w społeczeństwie. Czasem jest to jednak wynik poważnego zaburzenia psychicznego.

Asia jest ładną, szczupłą blondynką.  Rok temu zdiagnozowano u niej dysmorfofobię. Kiedy pytam ją o defekt, zaczyna się śmiać. Wszyscy uważają, że mój nos jest w porządku – odpowiada. – Nie zgadzam się z nimi. Jest po prostu okropny.


Już jako nastolatka nienawidziła swojego nosa. Na początku próbowała go zatuszować, stosując różne kosmetyczne triki. Później zaczęła myśleć o operacji plastycznej.

Obecnie jestem po trzech operacjach nosa – zdradza. – Na pierwszą umówiłam się dzień po osiemnastych urodzinach. Nie byłam zadowolona, choć chirurg odwalił kawał dobrej roboty. Wzięłam więc kredyt na kolejną operację. A potem znowu kolejną. Kredytu na czwartą operację nie dostałam.

W końcu Asia uległa namowom mamy i poszła do psychologa. Tam usłyszała, że cierpi na dysmorfofobię.  O swoim problemie nie powiedziała bliskim. Niby po co? Oni i tak uważają, że jestem pusta, bo tylko wygląd się dla mnie liczy – mówi. Nie dziwi im się, sama pewnie też by tak pomyślała.

Przed lustrem spędza większość dnia. Nawet rozmawiając ze mną co chwilę wyciąga lusterko i przygląda się swojemu odbiciu.


Kiedyś pozasłaniałam wszystkie lustra w domu. Nie mogłam na siebie patrzeć – śmieje się. – Nadal nie mogę. Z drugiej strony moja obsesja zmusza mnie do nieustannego kontrolowania wyglądu. Gdy nie mam pod ręką lusterka, przeglądam się w witrynach sklepowych i np. sztućcach. Najchętniej obcięłabym sobie ten nos, byłby spokój.


Najbardziej boli ją fakt, że ludzie się od niej odwracają. Przyjaciele powiedzieli mi wiele przykrych słów – mówi. – Najbardziej chyba zabolało mnie to, co myślą o moim zachowaniu. Zdarzało mi się wiele razy narzekać na wygląd. Pewnego razu powiedzieli, że w ten sposób próbuję wymusić z ich strony komplementy. To bzdura. Komplementy nie są dla mnie przyjemne, bo w nie nie wierzę. Gdy ktoś mi mówi, że jestem ładna myślę: nie chce mi zrobić przykrości mówiąc, że wyglądam dziś tragicznie. I lecę do lustra.

Asia czasem ma żal do ludzi, że oceniają ją tak pochopnie. Nawet jeśli ktoś spotkał się z pojęciem dysmorfofobii, to i tak uważa to za fanaberię, kompleksy, a nie zaburzenie psychiczne. Taki pogląd można spotkać także wśród niektórych psychologów. Asia jest przekonana, że miała dużo szczęścia.

Trafiłam na dobrego psychologa – mówi. – Terapia bardzo mi pomaga, czynię już małe postępy. Sama staram się dowiedzieć jak najwięcej o moim zaburzeniu. Najciekawsze jest to, że to nie tak, że dysmorfofobikami są tylko kobiety. To zaburzenie dotyczy także mężczyzn. Badania wykazują, że stosunek jest 1:1.

Przed Asią jeszcze długa droga. Nie jest pewna czy uda jej się zupełnie wyleczyć z dysmorfofobii. Ale wie, że warto uczęszczać na terapię. Zastanawia się też nad typową terapią grupową. Jak sama mówi: Może tam mnie zrozumieją.

Dysmorfofobia to zaburzenie psychiczne charakteryzujące się obsesją na punkcie obiektywnie nieistniejącego lub nieznacznego "defektu" urody.  Dysmorfobicy mają zaburzone postrzeganie własnego ciała i cierpią z powodu obsesyjnego zaabsorbowania urojoną "brzydotą" oraz związanych z tym kompulsywnych zachowań.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena