Pytanie na pierwszy rzut oka wydaje się banalne. Ludzie mają robić to, co do nich należy. Tylko wtedy otrzymają swoją wypłatę. Ta oczywista prawda nie oddaje jednak stopnia komplikacji zagadnienia. Przeciwnie - zbytnio je upraszcza sprowadzając całą rzecz do poziomu przedszkola. Tymczasem kadry i płace wymagają podejścia zdecydowanie bardziej zaawansowanego.
W rzeczywistości bowiem wszystko sprowadza się do motywacji. Motywacja z kolei opiera się na bodźcach. Jeśli więc rozważamy, jakie są elementy wspólne łączące kadry i płace, to będą to właśnie bodźce.
Wiedząc, jaki jest główny problem zagadnienia możemy przystąpić do dalszych rozważań. Ludzie w organizacji są na bodźce podatni - to fakt. Dzięki temu organizacja może nakłaniać ich do robienia tego, co jest dla niej korzystne. Tu jednak pojawia się inny fakt - co dzieje się w sytuacji, w której kadry mają ograniczone zaufanie do swojego pracodawcy? Czy wówczas będą podatni na te same bodźce, co ich koledzy w przedsiębiorstwach cieszących się dużym zaufaniem? Raczej nie. Będą prawdopodobnie wykorzystywać luki w systemie, aby wyciągnąć jak najwięcej dla siebie przy minimalnym zaangażowaniu. Efektem będzie brak efektów działania bodźców, a więc rozdźwięk między pracą i nagrodą.
Co może zrobić organizacja, żeby uniknąć takiej sytuacji? Przede wszystkim - szanować swoje kadry. To pierwszy krok, który prowadzi do stworzenia atmosfery, w której bodźce będą rzeczywiście działać. Drugim jest zbudowanie atmosfery zaufania, która polegać będzie na tym, że każda obietnica zostanie spełniona, a potknięcia pracowników nie będą wykorzystane przeciwko nim. To tylko pozorny paradoks. Małe porażki nie świadczą bowiem o kiepskiej przydatności pracownika, ale o tym że próbuje coś zmieniać. Organizacji powinno więc zależeć na takich ludziach, którzy nie wahają się popełnić błędu przy próbie osiągnięcia czegoś ważnego.
Komu więc zależy żeby kadry i płace wzajemnie się zazębiały, ten powinien najpierw przyjrzeć się samemu sobie.