Jeśli ktoś myśli, że są na świecie rzeczy, które się filozofom nie śniły, to ma rację. Ostatnio jedną taką rzecz stworzyło Ministerstwo Edukacji Narodowej w postaci nowej reformy „szkolnictwa”. Pomysł polega na tym, by uczniowie mogli przechodzić z klasy do klasy mimo dwóch nie zaliczonych przedmiotów! Gdy usłyszałem o giertychowskiej amnestii maturalnej to myślałem, że MEN już bardziej zniżyć się nie może. A jednak może! Po „maturzystach”, którzy nie zdali, ale jednak zdali i tak banalnego testu zwanego „nową maturą” teraz przyszła kolej na zniesienie przymusu zaliczania przedmiotów! A może w ogóle znieść przymus chodzenia do szkoły? Bo i tak obecne reformy sprawiają, że poziom w szkołach sięga dna, więc po co to dno pogłębiać?
Gdy powie się starszemu człowiekowi, że ma się maturę to czuje on respekt. Dlaczego? Bo 50 lat temu maturzysta faktycznie był kimś, a teraz to byle półidiota zdaje maturę… Czy faktycznie statystyka jest ważniejsza od poziomu prezentowanego przez maturzystów, czy magistrów? Czy świat potrzebuje rzeszy ludzi z tytulikami „magistrów”, czy świetnie wykształconych fachowców? A może by tak tytuły wydawać z urzędu razem z dowodem osobistym? Razem z podaniem o dowód wypełniałoby się formularz jaki tytuł chce się mieć. Czy magistra, czy inżyniera, a może od razu doktora? Bo po co utrzymywać system szkolnictwa jeśli nie spełnia on swego przeznaczenia? Gdy najważniejszym przedmiotem staje się „wychowanie seksualne”, a nie matematyka, czy język polski. Dlaczego poziom szkolnictwa jest systematycznie zaniżany? Dlaczego Ministerstwo Edukacji Narodowej, a raczej Ministerstwo Eksterminacji Nauki szykuje Polsce niedouczone pokolenie? Czy nikt nie rozumie, że to jest działanie na niekorzyść państwa i ludzkości? Bo jaki pożytek z ludzi, których ogólna wiedza ogranicza się do najnowszych ploteczek z sąsiedztwa?
Oczywiście nie dotyczy to wszystkich. Bo są jeszcze młodzi ludzie, którzy nie dostosowują się do coraz niższego poziomu. Jednak stanowią oni niestety zdecydowaną mniejszość. W tym miejscu zaznaczam, że mam na myśli ludzi, którzy rozumieją to czego się uczą, a nie tych, którzy „wykuwają” na pamięć nie rozumiejąc materiału ani trochę…