Aktualnie na tapecie mamy dwie kwestie: samobójstwa i... ciąże.
Z samobójstwami zaczęło się już parę lat temu przy okazji Samurajów Sieci: Japończycy, od dawna będący w czołówce jeśli chodzi o ilość samobójstw, wymyślili sobie, że Internet jest świetnym medium do poznawania się w celu wspólnego pożegnania się z tym światem. W samym 2005r. tym sposobem poznało się i zabiło kilkadziesiąt osób, dalsze statystyki nie są oficjalnie podawane.
Podobny problem ma Korea Południowa, z tym, że Internet robi tu nie za medium ale za powód samobójstw. Ten powód dorobił się już nawet swojej nazwy: cyberbullying - przemoc, szykanowanie i tyranizowanie w internecie, najczęściej przejawiające się pod postacią publikowania szyderstw i kłamstw pod adresem różnych osób. Cyberbullying był niedawno przyczyną samobójstw popełnionych przez dwie znane w Korei kobiety: aktorkę telewizyjną oraz młodą piosenkarkę. Rząd Korei postanowił problem rozwiązać bardzo drastycznie: kilka dni temu weszły tam w życie nowe przepisy, zgodnie z którymi każdy internauta, chcąc zarejestrować się w portalu umożliwiającym publikację dowolnych treści, będzie musiał podać swoje prawdziwe dane, razem z numerem legitymacji ubezpieczeniowej. Od strony technicznej, zmuszenie człowieka do ujawnienia się jest mało wykonalne - ale Korea znana jest ze swojego uporu w kwestii przestrzegania prawa, możliwe więc, że sama groźba konsekwencji skłoni Koreańczyków do podawania danych osobowych.
Samobójstwa stały się też sporym kłopotem władz Irlandii Północnej: ich fala przetaczająca się przez kraj, zdaniem psychologów, ma swoje podłoże we wzroście intensywności korzystania z Internetu i korzystania z serwisów społecznościowych. Podczas niedawnego spotkania Michael McGimpsey, minister zdrowia Irlandii Północnej, poprosił firmy Google, Vodafone oraz Bebo o opracowanie propozycji ograniczenia tego zjawiska. Firmy mają to zrobić do końca lipca 2007r. Tutaj też szczerze mówiąc nie wiem, co miałyby wykombinować - ludzie z Sieci korzystają i korzystać będą, sensowniejsze byłoby więc skupienie się na negatywnych skutkach tego korzystania. Bo pozytywnych też jest wiele, warto je pielęgnować.
Internet jest medium potężnym, często przyciągającym przeróżnych ludzi z zaburzeniami psychicznymi z bardzo prostego powodu: tutaj mają idealną scenę dla swoich frustracji. Z jednej strony miliardowa publiczność; z drugiej - względna anonimowość, pozwalająca pozbyć się wielu hamulców. Samobójcy coraz częściej próbują zabijać się OnLine, na oczach znajomych i nieznajomych, informując o tym internautów, być może sprawdzając reakcję - lub szukając poklasku i sławy. Na oczach internautów samobójstwo popełnił 53-latek z Anglii, 21-latek z Arizony, i zapewne wielu innych, o których nie było tak głośno.
Czasami jednak właśnie dzięki temu, że tego typu tragiczne sceny odbywają się OnLine - udaje się im zapobiec.
Na internetowej tablicy ogłoszeń gracz Ultimy napisał: "Już się nie boję. Pożegnałem się ze wszystkimi... Szesnaście tabletek w przełyk. Będę tęsknił, kolesie". Moderatorowi udało się ustalić jego personalia i nastolatek został uratowany przez policję Highland w stanie Indiana.
41-letnia kobieta zamiar zabicia się ogłosiła w internetowym czacie - i nie poprzestała na słowach: na oczach czatowników, przed kamerą internetową, zaczęła połykać tabletki. Zidentyfikował ją będący na tym samym czacie włoski policjant i przekazał dane swoim kolegom. Kobietę również udało się uratować.
Na naszym polskim podwórku tego typu sytuacje również się zdarzają. Pod koniec zeszłego roku, 4 listopada, policja otrzymała informację, że 16-letnia mieszkanka Gdańska powiedziała poznanej przez komunikator znajomej o zamiarze popełnienia samobójstwa. Udało się zdobyć jej zdjęcie i nazwę szkoły, do której uczęszczała - dzięki tym danym dyrektor placówki mógł zidentyfikować dziewczynę i przekazać policji jej adres zamieszkania. W pokoju na stole znaleziono całą kolekcję środków psychotropowych i przygotowaną szklankę z wodą - przy tej ilości odratowanie dziewczyny mogłoby być zdaniem lekarzy niemożliwe.
Dokładnie odwrotny problem z Internetem ma z kolei Szanghaj: jak donosi China Daily, nastąpił ostatnio drastyczny wzrost ilości ciężarnych nastolatek - a niemal połowa z nich ojców swoich dzieci poznała... w Internecie! Najprawdopodobniej taka sytuacja jest wypadkową dwóch rzeczy: dużego przyrostu stron internetowych 'dla dorosłych' i serwisów randkowych oraz braku rzetelnej wiedzy na temat seksu u młodego pokolenia. Rodzice są tam przekonani, że wiedzę na ten temat powinna przekazywać szkoła - blisko połowa z nich jest takiego właśnie zdania. Nic więc dziwnego, że ułatwienie kontaktów damsko-męskich prowadzi w konsekwencji do wzrostu ilości młodych matek. Samotnych młodych matek, bo ojcowie w większości przypadków reagują zgodnie z topowym od jakiegoś czasu dowcipem: "ani okresu - ani adresu".
Nasuwa się jednak pytanie: czy przedstawione zjawiska wynikają z większego dostępu do Internetu - czy też dopiero Internet wyciąga je na światło dzienne z półcienia rzeczywistego świata, gdzie były od zawsze? Być może dzięki ułatwionym kontaktom międzyludzkim w Sieci zwiększa się skala tych zjawisk: zawsze łatwiej przespać się z nieznajomym z Netu niż z kimś sobie znanym, kto może później o tym opowiadać w gronie znajomych. Na pewno łatwiej zabić się przed kamerą czy powiedzieć o tym anonimowo na forum, niż zrobić to samo mając w otoczeniu żywych, znających cię ludzi.
Zjawisk jako takich jednak odcięcie czy ograniczenie dostępu do Internetu nie powstrzyma. Będą nadal, tylko mniej widoczne, nie tak spektakularne. I przede wszystkim - niemożliwe w zasadzie do kontrolowania. Może więc warto zamiast zwalać na Internet winę - zastanowić się nad rzeczywistymi powodami i... podziękować Sieci za to, że nam je ujawniła?