Poniżenie, przemoc, strach… To tylko kilka negatywnych doznań mających miejsce wśród osób uczestniczących w Stanfordzkim eksperymencie więziennym.

Data dodania: 2011-11-02

Wyświetleń: 2920

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Licencja

Na samym początku chciałbym poinformować, iż poniższe zdjęcia są udostępnione w pełni legalnie, ponieważ portalowi Destrudo.pl została udzielona oficjalna zgoda na ich publikację przez dr Zimbardo za pośrednictwem pani Nikity Duncan.

Eksperyment

Został przeprowadzony przez grupę psychologów uniwersytetu Stanford pod przewodnictwem Phillipa Zimbardo w 1971 roku. Co chciano zbadać?:

zmianę zachowania zwykłych ludzi, gdy stają się anonimowi i mogą traktować innych jak przedmiot.wpływ otoczenia na działanie jednostki.

Testowe więzienie zbudowano w piwnicy wydziału psychologii w Stanford.

Zbieranie uczestników

Lokalna gazeta zamieściła ogłoszenie, iż zostaje oferowane 15$ za dzień eksperymentu. Zgłosiło się ponad 70 kandydatów, następnie zbadano ich pod względem przeszłości kryminalnej, problemów zdrowotnych i psychicznych. Ostatecznie wytypowano 24 osoby z USA i Kanady, następnie podzielono ich na grupę strażników i więźniów.

Projekt więzienia

Piwnica w/w wydziału została skonstruowana w oparciu o opinię byłych więźniów i personelu więziennego. Zaprojektowano ją w taki sposób, aby praktycznie niczym nie różniła się od prawdziwego więzienia. Wymieniono drzwi z trzech sal, następnie zamieniono je na stalowe kraty. Końce korytarza zabito deskami. Zaprojektowano jeszcze trzy pomieszczenia: przebieralnia strażników, pokój wartownika i biuro dyrektora więzienia. Zimbardo był przełożonym obiektu i jak później stwierdził: „było to poważnym błędem” – zbyt emocjonalnie zaangażował się w eksperyment. Więzienie było bez okien i zegarów, w otworze na końcu głównego korytarza została umieszczona kamera, rozmowy więźniów były podsłuchiwane.

Warunki „strażników”

Uczestnikom, którym przypadła rola strażników pozwolono ubrać mundury strażników więziennych i wyposażenie dostępne w pobliskim sklepie militarnym. Ten zabieg miał na celu silnie związać strażników z więzieniem. „Strażnicy” wybrali koszule w kolorze khaki, policyjne pałki i czarne okulary uniemożliwiające kontakt wzrokowy. Zimbardo nie instruował jak mają postępować z więźniami. Powiedział tylko, że mają stać na czele prawa, pałki policyjne traktować tylko jako broń symboliczną, a ucieczka więźniów będzie równoważna z końcem eksperymentu. 9 strażników pracowało po trzy osoby na 8-godzinnych zmianach. Jak to bywa w prawdziwym więzieniu – mogli oni w każdej chwili wezwać wsparcie. W więzieniu trzy cele mieściły po trzech więźniów w każdej. Uczestników poinformowano, że jeśli zostaną wytypowani na więźniów – zostaną im przydzielone znikome ilości jedzenia i część ich praw obywatelskich zostanie ograniczona.

Pierwszy dzień eksperymentu

Uczestnicy eksperymentu zostali zabrani przez policję z własnych domów, a za powód zatrzymania usłyszeli argumenty o napadzie z bronią w ręku i włamaniu. Odczytano im swoje prawa, skuto kajdankami i odwieziono do pobliskiego komisariatu. Eksperymentatorzy dostali taką możliwość, ponieważ policja zgodziła się z nimi współpracować. Na miejscu spisano ich, zdjęto odciski palców i zamknięto w tymczasowej celi uprzednio przewiązując oczy.

„Więźniowie” zostali odeskortowani do „więzienia”, w uniwersytecie. Przywitani zostali przez naczelnika, powtórzono im ciążące na nich zarzuty, zostali dokładnie przeszukani i rozebrani do naga. Następnie za pomocą aerozolu zostali poddani procesowi odwszenia.

Zasady w więzieniu

„Więźniowie” nie mieli szczęścia. Do prawej stopy każdego skazańca został zamocowany ciężki łańcuch zapięty na kłódkę. Czapkę stanowiła damska pończocha. Byli oni niezwykle upokorzeni, a na dodatek zostali ubrani w białe koszule z numerem identyfikacyjnym po obu stronach ubrania i od tej chwili nie mieli imion, a numery. Do siebie mogli zwracać się tylko po nich, a do strażników musieli zwracać się formułą: „Panie oficerze penitencjarny”. Taki tytuł zapewne dawał strażnikom podświadome poczucie własnego autorytetu, przez co czuli się ważni i z czasem zaczęli robić to, co im się żywnie podoba. Jako, że „więźniowie” musieli zachowywać się jak prawdziwi więźniowie – strażnik dyrygował nimi jak byle czym, o czym będzie poniżej. Aby więźniowie dokładnie zapamiętali swoje numery identyfikacyjne, w ciągu zmian strażników zostały organizowane „odliczania”. Z początku więźniowie nie traktowali strażników poważnie, lecz później zachowanie strażników zmieniło się w zwykły terror.
Popularna forma karania to pompki – pozornie niegroźne, niezbyt poniżające, lecz kiedy strażnik kazał innemu więźniowi siadać na plecach „pompującego” lub stawiał nogę na „pompującym” zaczęło robić się coraz gorzej.

Bunt

Już drugiego dnia wybuchł w więzieniu bunt. Skazańcy zabarykadowali się w celach, zdjęli poniżające czapki i numery identyfikacyjne. Zaczęli żartować ze strażników, jednak Ci wezwali do pomocy inną zmianę i potraktowali więźniów dwutlenkiem węgla z gaśnicy. Więźniowie byli zszokowani i zdruzgotani. Zaczęli podejrzewać, iż to naprawdę nie są żarty. Zostali oni rozebrani do naga, łóżka wyprowadzono im z celi, inicjatorów buntu zamknięto w izolatkach. Innym kazano robić pompki i odmówiono im posiłków.

Konsekwencje buntu

Strażnicy postanowili podejść psychologicznie, a nie fizycznie uczestników stojących po stronie więźniów i stworzyli specjalną cele uprzywilejowanych. W celi znajdowały się łóżka, lepsze posiłki, które były spożywane w obecności więźniów, którym tymczasowo zakazano jeść i odebrane wcześniej ubrania. Uprzywilejowani mogli również myć zęby i brać kąpiel.
Solidarność między więźniami uległa znacznemu skruszeniu, ponieważ zaczęli oni podejrzewać, iż „uprzywilejowani” mają układ ze strażnikami, ponieważ na miejsce dotychczasowych więźniów przebywających w uprzywilejowanej celi postawiono inicjatorów buntu. Więźniowie byli całkowicie zdezorientowani.
Inną z kolei konsekwencją buntu było traktowanie więźniów przez strażników znacznie surowiej. Od tej pory wyjście do toalety zależało od humoru strażnika i więźniowie musieli załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne do wiadra postawionego w celi, a jakby tego było mało, to strażnicy w swoim kaprysie niekiedy zabronili je opróżniać.

Dalszy przebieg eksperymentu

Więzień nr 8612 po 36 godzinach eksperymentu zaczął wykazywać niepokojące objawy. Na zmianę reagował agresywnie i wybuchał płaczem, był zdezorganizowany. Specjalista badający go zaproponował mu zostanie informatorem w zamian za łagodniejsze traktowanie przez strażników. 8612 miał rozważyć tę propozycję.
Podczas kolejnego „odliczania” skazaniec powiedział do reszty „nie możecie stąd wyjść, nie da się przerwać eksperymentu”. Później przestał nad sobą panować, zaczął krzyczeć i przeklinać. Dopiero po takich traumatycznych doświadczeniach badacze łaskawie postanowili go wypuścić…
Od tej pory więźniowie zaczęli myśleć, iż to nie jest eksperyment, a prawdziwe więzienie.

W dniu kolejnym więźniowie zostali dopuszczeni do odwiedzin. W spotkaniu mogły uczestniczyć tylko 2 osoby pod nadzorem strażnika. Aby nie wzbudzić podejrzeń wśród tych, którzy będą odwiedzać więźniów, „miejsce tortur” zostało wysprzątane, skazańcom pozwolono się umyć, zjeść obfity posiłek, a dla polepszenia nastroju nawet włączono muzykę przez interkom.
Dla pozorów dobrego klimatu eksperymentu, przyjmowaniem gości zajmowała się cheerleaderka Susie Philips. Zezwolenie na spotkanie wydawał Zimbardo, na spotkanie czekało się ok. pół godziny, a czas wizyty trwał nie dłużej niż 10 minut.
Niektórzy z gości zauważyli zły stan swoich bliskich, ale zrezygnowali z jakichkolwiek działań za sprawą autorytetu eksperymentatorów.

Plan ucieczki

Jeden ze strażników podsłuchał, że więźniowie planują ucieczkę. Wcześniejszej nocy wypuszczony 8612 miał zebrać przyjaciół, włamać się do więzienia i uwolnić resztę więźniów. Na początku Zimbardo poprosił policję o przeniesienie więźniów do prawdziwego więzienia, prośba ta została jednak odrzucona. Ostatecznie zdecydowano rozebrać więźniów, założyć im na głowy worki, skuć razem i przetransportować do magazynu, gdzie mieli przeczekać ucieczkę. Zimbardo chciał, by włamywacze w więzieniu zastali tylko jego samego, po czym oznajmiłby im, że eksperyment dobiegł końca i wszyscy uczestnicy zostali zwolnieni. Rozważano również ponowne pojmanie więźnia 8612. Plan Zimbardo okazał się jednak zbyteczny, ponieważ nikt do więzienia nie wtargnął.

Zemsta strażników

Po niedoszłym włamaniu strażnicy zaczęli dosłownie prześladować więźniów. Kazali im myć toalety własnymi rękoma, robić pompki, pajacyki i odliczenia, które przeciągały się do kilku godzin.

Wizyta księdza

W celu zbadania wpływu stworzonej atmosfery na więźniów, zaproszono z wizytą byłego kapelana więziennego (katolickiego księdza). Odbył on osobiste spotkanie niemal z każdym więźniem, a co ciekawe – połowa z nich przedstawiła mu się za pomocą numeru identyfikacyjnego.
Więzień nr 819 nie chciał się widzieć z księdzem, poprosił natomiast o wizytę lekarza. Podczas rozmowy z Zimbardo 819 załamał się i wybuchnął płaczem. Równocześnie jeden ze strażników ustawił więźniów w szeregu i kazał głośno powtarzać: „Więzień nr 819 jest złym więźniem. Przez to, co zrobił więzień nr 819 w mojej celi jest bałagan, Panie Władzo”. Uszeregowani wykrzyczeli formułę kilkakrotnie. 819 usłyszawszy to załamał się po raz kolejny i mimo, że był chory chciał wrócić i udowodnić, że nie jest złym więźniem. Uspokoił go Zimbardo, tłumacząc, że to tylko eksperyment naukowy, a nie prawdziwe więzienie.

Zwolnienie warunkowe

Następnego dnia część więźniów stanęła przed komisją, która miała rozważyć ich warunkowe zwolnienie. Większość więźniów była gotowa zrezygnować z wynagrodzenia za eksperyment w zamian za natychmiastowe zwolnienie. Wnioski miały zostać rozpatrzone w bliżej nie określonym terminie.

Koniec eksperymentu

Miał on miejsce już szóstego dnia. Został on przerwany z dwóch powodów: Christiana Maslach (późniejsza żona Zimbardo), doktor ze Stanfordu stanowczo sprzeciwiła się eksperymentowi, po przeanalizowaniu jego zgubnego wpływu na psychikę więźniów. Była to pierwsza osoba, która zanegowała moralną stronę eksperymentu. Ponadto strażnicy zaczęli zachowywać się jak bezwzględni sadyści (z wcześniejszych testów nie wykryto u żadnego z nich takich skłonności) m.in. zmuszając skazańców do odgrywania aktów homoseksualnych.

Zachowanie uczestników

Strażnicy: Można było wyróżnić u nich trzy typy zachowań. Grupa pierwsza była surowa i sprawiedliwa, grupa druga miała głównie na celu dobro więźniów, udzielając im „drobne przysługi”, a grupa trzecia znajdowała satysfakcję w torturowaniu więźniów.
Wszystkich strażników łączyło jedno: wykonywali każdy rozkaz.
Więźniowie: Niektórzy przeciwstawiali się ciągłemu poniżaniu i bili ze strażnikami.
Czterech więźniów zareagowało załamaniem emocjonalnym, a u jednego stres spowodował wysypkę psychosomatyczną. Część stała się „dobrymi więźniami”, którzy wykonywali każdy rozkaz strażników. Grupa więźniów została całkowicie zdominowana przez grupę strażników.

Komentarz więźnia nr 416 (2 miesiące po zakończeniu eksperymentu): „Zacząłem mieć poczucie, że tracę tożsamość. Tożsamość osoby, którą nazywałem "Clay", osoby, która kazała mi iść do tego miejsca, osoby, która dała się w tym więzieniu zamknąć – bo to było dla mnie więzienie, i nadal jest. Nie uważam, że to eksperyment ani symulacja, bo to po prostu więzienie prowadzone przez psychologów zamiast przez państwo. Zacząłem mieć poczucie, że osoba, którą byłem i która kazała mi iść do więzienia, była mi obca – obca tak bardzo, że w końcu stałem się 416. Naprawdę byłem swoim numerem”.

Spostrzeżenia

W czasie drugiej wojny w Iraku miały miejsce znęcania się nad więźniami. Zimbardo przypomniał o wyniku swojego eksperymentu, wskazując na środowisko więzienne, jako warunki szczególnie sprzyjające przemocy. Tłumaczył, że takim incydentom jak wydarzenia w więzieniu Abu Ghraib nie są winni żołnierze, a system, który sprawia, że:

strażnicy to najniżej postawieni ludzie w armii.więźniowie i strażnicy narażeni są na stres.więźniowie są nadzorowani przez strażników, którzy przez długi czas są w podobnych warunkach jak sami więźniowie (rzadko opuszczają mury więzienia)strażnicy wymyślają wyrafinowane tortury z braku innych zajęćwięźniowie byli najpierw przesłuchiwani przez agentów CIA, którzy w obecności żołnierzy jako pierwsi dopuścili się aktów przemocy, co sprawiło, że u żołnierzy włączył się mechanizm obniżenia własnych barier moralnych i sprawiło to nagły wzrost przemocy.agresywne zachowania przejawiają również kobiety, które chcą udowodnić, że są równie przydatne w armii jak mężczyźni.wcześniejsze badania Zimbardo potwierdzają, że kobiety, którym zapewni się anonimowość są w stanie zadać ogromny ból.

Zimbardo w wypowiedziach dot. tego eksperymentu sugerował, że żołnierzom i więźniom potrzebna będzie opieka terapeutyczna podobna do tej, którą sam zapewnił uczestnikom swojego eksperymentu, by nie doszło do tragicznych wydarzeń, m.in. samobójstw. Eksperyment Zimbardo był kilka razy powtarzany, w 2005 roku zrobił to polski aktor Artur Żmijewski, jednak przebieg jego eksperymentu był znacznie łagodniejszy.

W 2001 roku niemiecki reżyser Oliver Hirschbiegel nakręcił film: Das Experiment, a w roku 2010 ukazał się film Paula Scheuringa: The Experiment.

Dodatkowe materiały

Jeśli chcesz zobaczyć więcej zdjęć z eksperymentu kliknij tutaj.
Uwaga: Część zdjęć może urazić niektórych widzów.

Licencja: Creative Commons
3 Ocena