Eto'o z Barceloną żyją razem już piąty sezon. Nadszedł czas, by ich drogi się rozeszły. To było małżeństwo z rozsądku, biznesowy układ. Wydaje się, że obopólna korzyść wyczerpuje się.

Data dodania: 2009-01-28

Wyświetleń: 2300

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kolejne punkty, kolejne bramki, kolejne brawa i podziw. Bordowo-granatowa lokomotywa mknie naprzód własnym torem, ignorując wszelkie zwrotnice. Zachwytów nad kosmiczną grą Barcelony końca nie widać. Jednak co za dużo, to niezdrowo. Zatem ja obieram dziś przeciwny sposób czesania tego cuda. Pod włos, tak prewencyjnie przed niebezpieczeństwem nadmiernego zagłaskania Blaugrany.

Jest tak dobrze, że wyszukiwanie usterek w tej całej maestrii wydaje się stratą czasu. Rzeczywiście, przypomina to szukanie igły w stogu siana. Usterka jednak istnieje, a uwidoczniła się w ostatnim wysoko wygranym spotkaniu z Numancią. Problem, jak na ironię, dotyczy skuteczności Samuela Eto'o.

Lider klasyfikacji strzelców La Liga zagubił gdzieś swój instynkt snajperski. Bramki zdobywa, ale nic w tym dziwnego, skoro wspiera go najlepsza w lidze linia pomocy, a w forsowaniu zasieków obronnych rywali pomagają mu takie asy jak Messi i Henry. Kameruńczyk może zatem wybrzydzać spośród urodzaju okazji strzeleckich. I tak też czyni. Przeciwko Numancii ciężko zgrzeszył, haniebnie marnując co najmniej dwie "setki" z bliskiej odległości. Takie występy zdarzają mu się coraz częściej. W obecnej dyspozycji środkowy napastnik Barcelony nie poradziłby sobie w słabszej drużynie, w której o sukcesie decydowałaby jedna jedyna sytuacja bramkowa.

Problem Samuela się bagatelizuje, bo Barca gra pięknie i wygrywa. Ale ten problem istnieje, a jego mikroskopijna obecnie szkodliwość kiedyś może przerodzić się w poważne zmartwienie. Źródłem takiej sytuacji jest trudny charakter i niesubordynacja Kameruńczyka, o której sam przypomniał nam w ubiegłym tygodniu, gdy za pyskowanie do Guardioli został wyrzucony z treningu. Niedopuszczalne jest, by w profesjonalnym klubie o wielkich tradycjach zawodnik pozwalał sobie na bunt. Sukces zespołowy jest budowany na lojalności, wzajemnym zaufaniu, i przede wszystkim na wykonywaniu zadań, do których zostało się wyznaczonym. A wchodzenie w kompetencje trenerskie na pewno nie należy do zadań napastnika.

Gra Barcy mierzącej bardzo wysoko nie może być uzależniona od graczy chimerycznych. Jeden niepotrzebny incydent może wbić potężną szpilę defetyzmu w zdrowe morale drużyny. Dlatego moim zdaniem związek Eto'o z katalońskim klubem powinien zakończyć się rozwodem. Eto'o z Barceloną żyją razem już piąty sezon. Nadszedł czas, by ich drogi się rozeszły. To było małżeństwo z rozsądku, biznesowy układ. Wydaje się, że obopólna korzyść wyczerpuje się. Jednoczy ich jeszcze tylko aktualny sezon związany z wielkimi oczekiwaniami. Ale w czerwcu na pozycji środkowego napastnika Barcelony powinien być wakat.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena