Włoski konstruktor wystawił wtedy do wyścigów model 156 F1. Stworzono niezapomniany aż do dziś podwójny wlot powietrza na przedzie auta, który imitował nos rekina. Silnik z sześcioma cylindrami, o pojemności około 1500 cm3 wytwarzał maksymalną moc 190 KM przy 9500 obrotach - małą w porównaniu z dzisiejszymi osiągami bolidów. Zaskoczeniem dla dzisiejszego kibica może być liczba zaworów, która w obecnie startującym w 2021 roku Ferrari SF21 wynosi oczywiście cztery na cylinder, zaś model 156 F1 miał ich tylko dwa. Ponadto inny był kąt nachylenia bloków cylindrów - 120o. Zadaniem tego rozwiązania było obniżenie środka ciężkości. Silnik ulokowano już za zawodnikiem i wzdłużnie. Warto przypomnieć, że ostatnim bolidem Ferrari z silnikiem umieszczonym przed kierowcą, który jednocześnie potrafił dać zwycięstwo w wyścigu Formuły 1, był model 246 F1 z przełomu lat 50-tych i 60-tych. Obecne regulacje pozwalają na silniki z konfiguracją 90o. Ferrari 156 F1 różnił się od też czerwonego bolidu z najmłodszego pokolenia np. liczbą biegów: wtedy było to pięć przełożeń plus wsteczny, natomiast dziś mamy oprócz wstecznego jeszcze osiem biegów do przodu. Ostatnią różnicą, którą trzeba zaznaczyć jest też to, że opony dostarczała firma Dunlop, a były to opony 15”.
Takie warunki techniczne maszyny Ferrari umożliwiły zdobycie mistrzostwa pewnemu Amerykaninowi. W 1961 roku Phil Hill, bo o nim mowa, ścigał się z takimi talentami, które na torach Formuły 1 miały dopiero dojrzeć i rozkwitnąć: Striling Moss, (który w klasyfikacji generalnej kierowców na koniec sezonu zajął trzecią lokatę), Jim Clark z Lotusa (razem z Brucem McLarenem skończył rok 1961 na siódmym miejscu z 11 punktami), Jack Brabham (późniejszym trzykrotnym mistrzem świata F1) czy Graham Hill (miał zdobyć tytuł najlepszego kierowcy już za rok).
Phil Hill zdobył swój tytuł zaledwie jednym punktem nad partnerem z zespołu Niemcem Wolfgangiem von Tripsem i to w siedmiu na osiem rund. Należy zaznaczyć, że w tamtym czasie można było oglądać wystawione do zawodów bolidy Porsche, które zajęło trzecie miejsce klasyfikacji konstruktorów, lub pojedynczo nawet auta z silnikiem Maserati. Przypomnieć trzeba również, że nie było aż tak sztywnych zasad jeśli chodzi o stały skład czy liczbę dopuszczonych przez zespół aut. Jednak ówczesna punktacja była surowa z racji wyróżniania tylko pierwszych sześciu kierowców (1. miejsce: 9 pkt, 2. m-ce: 6 pkt, 3. m-ce: 4 pkt, potem kolejno 3, 2 i 1 oczko).
O przodowaniu zespołu Ferrari niech mówi fakt, że z ośmiu najszybszych okrążeń sezonu aż pięć należało właśnie do stajni z Maranello. Phil Hill wykręcił z tego dwa najlepsze kółka w wyścigu, podczas Grand Prix Francji i na Nurburgringu w Niemczech.
Sezon otwierały zawody w Monako. Trzy czerwone bolidy zakończyły wyścig na miejscach od drugiego do czwartego. Trzecią pozycję zajął Phil Hill, choć startował z piątego pola startowego. Laur Monte Carlo zdobył legendarny Stirling Moss.
Na torze Zandvoort w Holandii pole position wywalczył już Hill. Trzy ferrari zdominowały pierwszą piątkę, w tym z Wolfgangiem von Tripsem na czele. Występ naszego Amerykanina wystarczył jedynie na drugą lokatę. Czas Phila Hilla z kwalifikacji został pobity w wyścigu przez Jima Clarka o 0.2 sekundy już na siódmym okrążeniu.
Belgijski tor Spa-Francorchamps to także pierwsze miejsce na stracie Amerykanina z Ferrari. Zaraz za nim ustawiły się jeszcze bolidy dwóch kolegów zespołowych. Wyścig skończył się zajęciem pierwszych czterech miejsc przez zespół Enzo Ferrariego. Hill nie oddał już aż do mety zdobyczy z kwalifikacji.
Gorzej poszło już we Francji. Tam zwycięzca poprzedniego wyścigu nie dość, że zajął 9. pozycję, to jeszcze został dwukrotnie zdublowany. Był jednak drugim zawodnikiem swojego zespołu w klasyfikacji wyścigu. Wygrał Giancarlo Baghetti, debiutujący prywatnym ferrari.
Pasjonująco było też w Wielkiej Brytanii. Tam Phil Hill zdobył kolejne pole position z czasem 1:58.8. Choć partner zespołowy, “Taffy” von Trips zajmował czwarte miejsce na linii startowej, to zdołał wyprzedzić Amerykanina i wygrać. Warto podkreślić, że czas z kwalifikacji Phila Hilla był o całą sekundę gorszy od najszybszego okrążenia wyścigu wykręconego przez Tony’ego Brooksa z brytyjskiej stajni BRM.
Kolejne zawody tym razem odbyły się na Nurburgringu. Pierwsze miejsce startowe przypadło ponownie Philowi Hillowi. Na dziesiątym okrążeniu zawodnik Ferrari wykręcił swoim bolidem najlepsze kółko. Ten czas był jednak o 2,6 sek. wolniejszy niż wynik z kwalifikacji. Von Trips przecisnął się na drugie miejsce za Stirlingiem Mossem, choć startował z piątego pola.
Tragedia na torze Monza, która miała miejsce 10 września 1961 roku była jednym z najstraszniejszych wypadków w całej siedemdziesięcioletniej historii F1. Kwalifikacje do GP Włoch wygrał wspomniany Wolfgang von Trips, który podczas wyścigu uderzył swoim kołem w Jima Clarka, a potem wjechał w płot oddzielający widzów od toru. Von Trips wyleciał z bolidu - obrażenia głowy zabiły go natychmiast. Nie tylko on zginął - oprócz niego życie straciło jeszcze 15 widzów, a 60 odniosło rany. Wygrał Phil Hill, bo nie przerwano wyścigu - w dzisiejszych czasach taki proceder byłby niedopuszczalny. O śmierci kolegi z zespołu Amerykanin został poinformowany po przekroczeniu linii mety. Ferrari opuściło ostatni wyścig sezonu w USA z szacunku dla zmarłego tragicznie swojego kierowcy.
I tak klasyfikacja generalna sezonu ułożyła się na korzyść Phila Hilla, który z 34 punktami pokonał Von Tripsa jednym oczkiem. Amerykanin stracił zespołowego partnera i na pewno całą radość ze zdobycia mistrzostwa, o które, gdyby nie śmierć von Tripsa, mógłby powalczyć przed własną publicznością. Do dzisiaj Phil Hill jest jedynym reprezentantem Stanów Zjednoczonych w gronie mistrzów F1. Wspaniałe auto pozwoliło mu i jego zespołowi zdobyć podwójną koronę sezonu. Ferrari pokonało inne stajnie, jeżdżące głównie na silnikach Climax.
Dobrze że dziś kierowcę chronią systemy HANS czy HALO, a także bariery drogowe różnego typu. Także widzowie nie mają bezpośredniego dostępu do toru, co jak widać nie było zawsze tak oczywiste. Miejmy nadzieję, że śmiertelne wypadki nie będą miały już miejsca w motorsporcie (choć w chwili pisania tekstu 30 maja 2021 roku w wyniku obrażeń po wypadku w kwalifikacjach zmarł motocyklista Moto3 Jason Dupasquier), a zabezpieczenia dla kierowców będą z roku na rok coraz lepsze. Wielka szkoda, że Phil Hill jest dziś już trochę zapomniany, tak samo jak Wolfgang Von Trips. Można życzyć sobie, by taka zacięta, ale przyjazna rywalizacja zespołowa była obecna w dzisiejszych stajniach F1.