Hej, do cywila!
Volkswagen T25/T3 (to nazwy kodowe, większość tych, które wciąż jeżdżą po polskich drogach, a jest ich wbrew pozorom sporo, opisanych jest jako Caravelle, co było jedną z trzech popularnych nazw obok Transportera i Vanagona, a części do nich są wciąż powszechnie dostępne choćby na https://garbus.pl/vw-transporter-t25-t3) jest pierwszą umiarkowaną wersją tego auta. Co należy przez to rozumieć? Otóż T1 powstał z myślą o zastosowaniach militarnych. Przy T2 – aczkolwiek nie taki był zamysł projektantów – wajcha poszła za daleko i powstał ulubiony wóz hipisów. Dopiero T3 wjechał na swoje miejsce i stał się autem funkcjonalnym.
To był rok 1979 – piękny czas prostej motoryzacji. T3 w porównaniu do swojego poprzednika, zdecydowanie skwadraciał, czego skutkiem ubocznym było to, że w środku nareszcie można było poczuć się wygodnie, mając więcej niż półtora metra wzrostu. Jednocześnie ludzie z VW zrozumieli, że to auto z bagażem swoich poprzedników ma naprawdę spory potencjał, stąd wypuszczenie na rynek wielu wersji budy, w tym legendarnej wręcz Westfalii.
Tego trzeba było: jedno auto, a wiele aut
Każdy, kto chce, może opisać historię tego auta i choć wszystkie one będą zupełnie różne, każda będzie prawdziwa. Wszystko dlatego, że Volkswagen po raz pierwszy w tym segmencie zdecydował się tak bardzo zróżnicować swoją ofertę. Punktem wyjścia była szeroka gama silników benzynowych i diesla, część chłodzona powietrzem, część wodą, wszystkie były dość trwałe, choć oczywiście tutaj posiadacze bardziej awaryjnych egzemplarzy będą chcieli dowodzić wyższości którejś z wersji.
W ślad za wersjami silnikowymi poszła zabudowa, wyposażenie i wiele więcej. O Westfalii nie ma co pisać, bo to do dziś jest niemożliwy do powtórzenia wzorzec auta nie tylko wakacyjnego, ale wręcz mieszkalnego. Poza tym jednak VW T3 doczekał się wersji z napędem na 4 koła i podniesionym zawieszeniem (tutaj w wersjach poliftowych z przodu było już widać rodzące się koncepcje podstawowego auta każdego PolBudJanexu, czyli T4), były wersje z otwartą paką, rodzinne VAN-y i auta dostawcze. To, co je łączyło, to rozsądna konstrukcja, w której inspiracją były nie tylko luźne pomysły, ale wykorzystane po raz pierwszy na tak dużą skalę wyniki testów zderzeniowych.
Przyszłość była jasna
T3 sam w sobie był naprawdę dobrym, wytrzymałym autem. I choć dziś można patrzeć na niego albo z sentymentem, albo z politowaniem, bo z podziwem już tylko, jeśli jest się historykiem motoryzacji, to w praktyce auto to wywarło naprawdę duży wpływ na rozwój całego segmentu. T4, następca T3, był prawdopodobnie jedną z najbardziej udanych historii ever (nie tylko dlatego, że dostał jedyny dobry silnik w historii motoryzacji: pan i władca polskich wsi, 1.9 TeDeI, ale przede wszystkim dlatego, że był – i teraz już bez cienia ironii – niezawodny).
Ten model był autem, które wielu producentom uświadomiło, że segment VAN-ów to coś, co ma potencjał nie tylko wśród użytkowników zawodowych, a z punktu widzenia kierowcy – cóż, być może gdyby nie T3, to nie powstałaby pełnoprawna koncepcja auta wszechstronnego i użytkowego, zniekształcona obecnie do własnej karykatury pod postacią SUV-ów, które poległy w zadaniu, które udało się zrealizować ponad 30 lat temu: byciu autem na każdą okazję. Nawiasem mówiąc, wiele aut tej generacji cały czas jeździ i choć nie biją już rekordów to dają mnóstwo radości, a części do klasycznych VW w sklepie garbus.pl są kupowane przez pasjonatów, którzy nie zamierzają zamieniać legendy na jakieś nowe cegłoloty.