Medytujący mnisi są niczym wchodzący po schodach. Uczciwie pracując na każdym krokiem zdobywają doświadczenie i po długim czasie wejdą na szczyt. Czy jednak świat ludzkości XXI wieku, pełen przemocy, egoizmu i bomb atomowych ma czas na czekanie aż każdy wejdzie po schodach?
Czytający Cortazara są niczym stający na każdym schodku nieproporcjonalnie długo. Na to czas ma tylko ten, kto już dostał się wysoko.
Zażywający bieluń, alkoholicy w delirium tremens, schizofrenicy, nieostrożni magicy i wszelcy użytkownicy psychodelików bez przygotowania są jak wjeżdżający windą z samego dołu na ostatnie piętro. Widzą widok z okna i tak się go boją (poprzez szereg błędnych utożsamień - brak pełnej akceptacji, połączony z brakiem umiejętności użytkowania cywilizacji), że chcą jak najszybciej zeskoczyć na dół. Ale nie jest to takie proste, toteż tkwią z jedną nogą w górze, jedną w dole, a gdy już zejdą na dół (ominąwszy szczęśliwie samobójstwo i szpital psychiatryczny, co nie każdemu się zdarza), to obiecują sobie że nigdy nie wejdą na górę. I w efekcie są niżej niż byli wcześniej.
Prawda leży po środku:)