Już w starożytnych kulturach deformowano ciała dostosowując je do obowiązujących kanonów. W Chinach całkiem niedawno zaprzestano okaleczania dziewczęcych stóp, wśród plemion Karenów (Birma) do dziś dziewczynkom wydłuża się szyje.
Podobnie tatuaże i skaryfikacje (sztucznie tworzone blizny) – są formą inwazji i ingerencji w ludzki organizm, i to ingerencji całkowicie pozbawionej medycznego uzasadnienia.
Tymczasem chirurgię plastyczną można, przynajmniej częściowo, uzasadnić.
Z medycznego punktu widzenia operacje plastyczne często przywracają pierwotną funkcjonalność organizmu, a jeśli chodzi o poprawę wyglądu ich zasadność możemy tłumaczyć zdrowiem psychicznym człowieka. Zadowolenie z własnego wyglądu jest jednym z gwarantów dobrego samopoczucia i poczucia własnej wartości.
Przykry fakt, że wygląd jest czynnikiem, w aż tak znacznym stopniu decydującym, wynika z naszych uwarunkowań gatunkowych – wygląd zewnętrzny zawsze odgrywał ważną rolę w życiu jednostek i zawsze miał bezpośrednie przełożenie na pozycję jednostki w społeczeństwie.
Kult piękna, młodości i popularność operacji plastycznych nie są w naszej kulturze żadnym novum i o ile chirurdzy plastyczni dobrze i zgodnie z wszelkimi prawidłami sztuki medycznej oraz dbałości o zdrowie pacjenta, wykonują swój zawód, a na ich usługi znajdują się chętni, roztrząsanie kwestii socjologicznych, filozoficznych i etycznych w kontekście chirurgii plastycznej praktycznie niczego nie zmieni. Przynajmniej do czasu, w którym ludzka natura nie ulegnie diametralnej przemianie, tyle tylko, że wtedy nie będziemy już tym samym gatunkiem.