Nie było żadnego dekretu, który powołał by pierwszy bank, ani żadnego cesarza, który ustanowił pierwszych bankierów. Banki wzięły się z lenistwa…
KRÓTKA HISTORIA BANKOWOŚCI
W dawnym świecie bliskiego wschodu handel polegał na wymianie towarów, kiedy jednak albo jednych towarów brakowało, a innych był nadmiar lub też jedna strona sprzedawała więcej swojego towaru (np. było duże zapotrzebowanie na sól) a sama nie potrzebowała więcej niż zwykle przy wymianie, zastępowano ten nadmiar metalami. Najczęściej było to złoto i srebro. Tak więc ten, który potrzebował dużo soli i wymieniał ją na swój towar (np. figi), różnicę płacił złotem lub srebrem. Tak więc metale stały się wkrótce pieniądzem.
Trudność w operowaniu metalami jako pieniędzmi polegała na tym, że był to towar nieporęczny. Karawany powracające z towarem i złotem często stawały się łakomym kąskiem rabusiów. Poza tym często bywało tak, że karawana wracała ze złotem, po czym po miesiącu musiała znów wrócić na szlak, aby za to samo złoto kupić brakujące towary dla swojej gminy. Takie wożenie złota wydawało się bez sensu, a więc kupcy zaczęli deponować złoto u jubilerów. Jubilerzy wystawiali w zamian pokwitowania, swego rodzaju świadectwa depozytowe i z czasem takie pokwitowania zaczęły zastępować samo złoto.
Sytuacja była więc taka, że w skarbcach z czasem przybywało złota, a w obrocie pojawiały się coraz częściej w jego zastępstwie papierowe pokwitowania. Jubilerzy i właściciele skarbców zorientowali się, że przy dużej ilości zdeponowanego złota można wystawiać takie pokwitowania nawet bez złotego zastawu, ponieważ w danym czasie jedynie niewielka część złota czy srebra była wycofywana przez ich właścicieli. Oczywiście tych, którzy otrzymywali od nich takie świadectwa depozytowe bez złotego zastawu, obciążali odsetkami. I tak narodziła się bankowość…
Czy to było nieuczciwe? Tak. Czy to było niebezpieczne? Nie, dopóki zbyt wielu właścicieli złota nie przyszłoby w jednym czasie wycofać swojego kruszcu, oddając papierowe pokwitowania. Tak więc jubilerzy mogli wystawiać papierowe pokwitowania bez pokrycia, licząc na to, że system się nie zawali. I dalej wystawiali takie świadectwa na złoto, którego nie było!
Dlaczego zrobiłem taką paralelę? Czy można porównać tę sytuację sprzed setek lat do dzisiejszych czasów?
HISTORIA NAJBLIŻSZA
Dziś, ta sama sztuczka stanowi podstawę działania wszystkich banków komercyjnych. Oficjalny pogląd na temat obrotu pieniądzem wygląda tak, że banki dzięki depozytom mogą pożyczać pieniądze innym klientom w postaci kredytów. To jednak nie jest prawdą. Dzisiaj każda bankowa pożyczka, debet czy kredyt oznacza tworzenie zupełnie nowego, pustego pieniądza. Pieniądza nie mającego w niczym swojego pokrycia.
Pokażę to na poniższym przykładzie. Gdybym chciał pożyczyć Tobie 2.000 złotych, to po pożyczeniu ja mam mniej o 2.000 złotych, a Ty masz o 2.000 złotych więcej. Ilość pieniędzy się nie zmieniła, zmienili się tylko właściciele tych pieniędzy. Tak to wygląda w normalnej sytuacji, kiedy pożyczamy od siebie. Czy banki postępują tak samo? Kiedy bank pożycza Tobie 2.000 złotych to czy – jak myślisz – zabiera je z czyjegoś konta? Czy zauważyłeś kiedyś, że w jakiejś chwili na Twoim koncie ubyło pieniędzy, bo bank pożyczył je komuś innemu? Nie. Nigdy tak się nie zdarzyło. Prawda? A może bank zabiera je ze swojego konta?
Bank udzielając Ci pożyczki na sumę 2.000 złotych otwiera Ci konto, tworzy na nim zapis księgowy i jedyne co robi, to ogranicza pobieranie z tego konta do wysokości 2.000 złotych. Oczywiście obciąża Ciebie odsetkami. Za co? Za stworzenie dla Ciebie pieniądza bez pokrycia. Jak setki lat temu robili to jubilerzy… Twoje spłacane raty wracają na to konto i zerują to konto (oczywiście po kawałku, rata po racie), ale już z odsetkami. A więc oddałeś więcej, niż pożyczyłeś. Ten nadmiar, te odsetki od tej pożyczki zaczynają tworzyć inflację.
Paradoks całej sytuacji polega na tym, że każdy kto chciałby udzielić komuś innemu pożyczki (przedsiębiorca, firma, osoba fizyczna) najpierw MUSI te pieniądze wytworzyć w procesie swojej działalności. Bank – nie musi. Banki nie pożyczają komuś pieniędzy, które zostały gdzieś indziej wytworzone. Banki tworzą (i likwidują) pieniądze z niczego. A oficjalnie nazywa się to Fractional-reserve banking.
OBECNA SYTUACJA
Wytworzenie pustego pieniądza na kwotę 2.000 złotych jest małym problemem. Bo przecież kiedyś, ktoś go spłaci (to znaczy bank liczy, że to Ty je spłacisz). Kiedy jednak wytwarza się bez pokrycia już nie nawet miliony, ale miliardy dolarów, euro czy innej waluty i kiedy ten system zaczyna się chwiać, to robi się wielki problem. Bo jeśli wiele osób ruszy po swoje depozyty i będzie je chciała zrealizować, to może się okazać ile pieniądza jest bez pokrycia. A właśnie teraz nałożyła się na ten niemoralny system sytuacja bardzo źle udzielanych kredytów.
Kiedy w 2007 roku pierwsza instytucja finansowa stanęła pod ścianą i musiała opublikować swoje straty, pociągnęła za łańcuszek. Bo ze 100% pewnością śmiem twierdzić, że miała ta instytucja (bank) swoich kontrahentów, którym sprzedawała swoje nietrafione aktywa. Kiedy ujawniła swoje problemy, jak po sznurku, znaleźli się następni, którzy uwikłani zostali w ten – moim zdaniem niemoralny – proceder. Ktoś kupował obligacje takiego trefnego banku albo jego akcje. Ktoś inny „upychał” te akcje czy obligacje w produkty inwestycyjne.
Nasz przykładowy „jubiler” okazało się – nie ma naszego złota!
NIEMORALNOŚĆ SYSTEMU
Kto za tak niebezpieczny i niemoralny system musi zapłacić? Zdaje się, że już wiecie… Podatnik. I jestem pewien, że wielu naszych „jubilerów” wiedząc o tym, że przecież rządy muszą uratować system bankowy przed zapaścią – z premedytacją stosują i będą stosować ten system. Nie jestem wróżbitą, ale sądzę, że już niedługo jednak musi dojść do poważnych zmian w światowym systemie bankowym. Właściciele banków muszą mieć świadomość tego, że są przedsiębiorcami i jak każdy przedsiębiorca, muszą odpowiadać za swoje działania. Również majątkiem. Swoim majątkiem.
Zdzisław Salwa; mail:[email protected]