Dawno, dawno temu za lasami, i morzem pełnym gwiazd, żyła sobie dziewczynka o imieniu Dorota. Mieszkała na wsi zwanej Darłowo i marzyła tylko o jednym, żeby zostać marynarzem na okręcie. Jej rodzina, tata Zbigniew Krzywicki i mama Kasia byli bardzo zapracowani i nigdy się nią nie zajmowali. Dorota marzyła tylko o jednym, żeby uciec na morze i pływać na statku, na pięknym dwumasztowcu.
Każdego dnia wychodziła na most w Darłowie i tęskno patrzyła na piękne zachody słońca i gwiazdy. Lubiła też obserwować księżyc i była bardzo szczęśliwa, wtedy gdy myślała o tym, aby tylko spacerować po plaży.
I tak minęła jej podstawówka i gimnazjum na marzeniach o pływaniu. Nadszedł czas, aby iść na studia, ale na swojej drodze spotkała Jacka. Bardzo go pokochała. On wszystko jej wytłumaczył o morzu i gwiazdach, o astronomii i koralowcach, które były częścią pięknych Raf koralowych. Dorota uwielbiała z nim rozmawiać, ale bardzo chciała się uczyć. Zerwała więc z ukochanym i uciekła na statek, który nazywał się Jan Trzeci Sobieski. Tam spotkała bardzo wielu wspaniałych przyjaciół marynarzy, którzy ją przygarnęli i rozśmieszali historiami o wszystkich oceanach świata.
Wtedy Dorka tak się opływała, że zaczęła tęsknić za Jackiem tak bardzo, że okręt na którym pływała stanął i nie było wiatru na oceanie Atlantyckim. Wtedy wszyscy na okręcie zaczęli nazywać ją starym powiedzeniem marynarskim „szelma”. Wszyscy powiedzieli jej ,że to bardzo miłe określenie i bardzo szlachetne i że nie może już więcej być marynarką, bo Jacek za nią tęskni i dlatego nie ma wiatru. Dorka popłakała się i napisała do niego list z prośbą o wybaczenie, ale i to nie pomogło. Wiatru jak nie było, tak nie było. Wtedy Kapitan statku wyciągnął mandolinę. Wszyscy marynarze siedli na i zaczęli śpiewać aby był wiatr. Dorka też śpiewała. Przypłynął delfin i rekin oraz ławica ryb słysząc jak kapitan gra i marynarze śpiewają. I wtedy powiał wiatr i wszyscy dopłynęli do brzegu. Dorka i Jacek umówili się na spotkanie i tylko ze sobą rozmawiali. Dorka i Jacek tak się ze sobą zaprzyjaźnili i pokochali, że wkrótce wzięli ślub i urodził się im śliczny chłopiec o imieniu Jarek.
Wyobraź sobie grupę żeglarzy, którzy wypływają w wielomiesięczny rejs, by odkrywać nowe lądy, zdobywać bogactwa i pisać historię. Tyle że zamiast wrócić z triumfem, wielu z nich nigdy nie wraca. Nie z powodu sztormów czy piratów, ale przez coś tak prozaicznego jak brak witaminy C. Szkorbut był prawdziwą zmorą marynarzy przez setki lat, zanim ktokolwiek zrozumiał, czym właściwie jest. Jak to możliwe, że tysiące ludzi umierało przez coś, co dziś rozwiązałby jeden kilogram cytryn?