Ferrari dziś nie jest wcale hegemonem tabeli. Mało tego – mimo w sumie 31 tytułów mistrzowskich dla kierowców i konstruktorów, nigdy w historii Scuderia Ferrari nie triumfowało w pełni przez parę lat. Okresy, w których Ferrari niemal znikało z klasyfikacji, wcale nie były rzadkie, a raczej długie i dość częste. Efekt? Teoretycznie team (zresztą nazywanie tak zmiennej drużyny teamem też jest nieporozumieniem) powinien dawno spaść w medialną niełaskę i stracić fanów, ale nic takiego się nie dzieje. To zresztą nie wszystko: Ferrari stało się ikoną motosportu, choć nie tylko w klasyfikacji F1, ale i w każdej innej dyscyplinie ma wielu godnych rywali. Co więc jest takiego w znaku czarnego rumaka?
Na pewno jakaś tajemnicza siła, która to właśnie Ferrari każe utożsamiać z ideałem samochodu sportowego i to dotyczy już nie tylko F1, ale także aut „seryjnych” (aczkolwiek w przypadku Ferrari seryjność jest pojęciem względnym). To właśnie charakterystyczne, czerwone wozy są stawiane za wzór: nie muszą być hybrydowe, oszczędność to dla nich obraza, osiągi są takie, że i tak poza torem nie da się ich sprawdzić, ale wcale nie biją rekordów, a mimo to każdy chciałby zasiąść za kółkiem Ferrari, a nawet niechby i czegoś innego, ale chociaż w oryginalnej koszulce.
Ferrari jest swego rodzaju ikoną motoryzacyjnej mody, wzorem sportowej rywalizacji (i to nawet mimo wszystkich oskarżeń o co najmniej niesportowe zachowania szczególnie na przełomie stuleci), jest po prostu standardem. A może właśnie za pozycją Ferrari przemawiają niedoskonałości? Zgoda – w takim razie tytuł najgorszego silnika roku 2014 powinien być ideałem powtarzanym co rok, ale każdy może się fatalnie pomylić.
Ferrari ma w sobie jednak coś jeszcze innego: styl. Ta marka kojarzona jest wyłącznie z wyścigami. Mercedes czy BMW to przecież limuzyny i nikt nie traktuje na poważnie pojawienia się tych marek w klasyfikacji F1: są, to są, ale wiadomo, że to nie jest ich konkurencja, nawet jeśli wygrywają. McLaren? Ekstra, ale tylko na tor. A Ferrari jest ikoną: to samochody sportowe, w których – i to prawda – fabrycznie nie montuje się radia, żeby przyjemnie się jeździło. W końcu trzeba mieć fantazję, żeby w dzisiejszych czasach elektroniki powiedzieć wprost „nie potrzebujemy radia”. Trzeba jednak przyznać, że tłumaczenie jest cokolwiek oryginalne: w projektowaniu silników biorą udział muzycy, żeby silnik brzmiał kolejnymi harmonicznymi. Jego praca to muzyka. Fakt.
Ferrari widuje się na drogach. Może właśnie to rozpala zazdrość i żądzę? Może właśnie to sprawia, że koszulka Ferrari jest obiektem pożądania dla każdego, kto musi męczyć się w nowym BMW serii 6 albo Mercedesie R? Może właśnie chodzi o to, że jest to auto sportowe, nawet jeśli nie zawsze zwycięskie, to jednak w jakiś sposób bliższe ideałowi niż dziwne McLareny lub stworzone chyba nieco na siłę ef-jedynki marek znanych z limuzyn?