6 maja o godzinie 11.51 zarejestrowana została milionowa domena z końcówką .PL. Pokonaliśmy tym samym barierę, która jeszcze nie tak dawno wydawała się odległym punktem na horyzoncie.

Data dodania: 2008-05-23

Wyświetleń: 11329

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Milionowa nazwa domeny to galeria.radom.pl. Czym jest owa, kryjąca się pod tajemniczo brzmiącą nazwą, domena internetowa? Osobom mniej wtajemniczonym w meandry rynku internetowego należą się dwa słowa wyjaśnienia. Jest to po prostu niepowtarzalna nazwa identyfikująca usługi (strony www, czy konta e-mail) dostępne w Sieci. Mówiąc wprost, to nazwa adresu internetowego występująca po prefiksie „www” lub część adresu e-mail, która znajduje się po znaczku @, czyli popularnej „małpie”.

Od pewnego czasu również Polacy doceniają możliwości wynikające z posiadania własnego i niepowtarzalnego adresu internetowego. W ostatnich miesiącach nastąpił gwałtowny skok tempa rejestracji nowych nazw, który powiązany jest m.in. z obniżeniem na początku 2008 roku opłat za polskie domeny. Zmiany te spowodowały nawet pięciokrotny wzrost liczby rejestracji domen w porównaniu do ubiegłego roku. Najbardziej zauważalny progres w rejestracji adresów z końcówką .PL zanotowany został w styczniu 2008 r., przewidywano wówczas, iż milionowa domena może zostać zarejestrowana już w marcu. Rozpędzona karuzela rejestracji zaczęła jednak w kolejnych miesiącach powoli zwalniać i w efekcie upragniony milion „stuknął” nam dopiero teraz. Warto w tym miejscu wspomnieć, że dotarcie do „magicznej” granicy miliona zarejestrowanych adresów .PL, zbiegło się z osiągnięciem przez popularne „peelki” pełnoletniości - osiemnaście lat temu, 30 kwietnia 1990 roku, została zarejestrowana pierwsza domena z tym rozszerzeniem. Można więc stwierdzić, że milion polskich domen jest „małym prezentem” z okazji wkroczenia w „dorosłe życie”. Ma to również swoje potwierdzenie w sposobie postrzegania rynku internetowego przez Polaków, którzy nie odbierają go już jako pola działalności zarezerwowanego dla pasjonatów, lecz część codziennego życia, bez której trudno się obejść.

Wirtualny oddział firmy

W świetle tych faktów maksyma „firma, której nie ma w Internecie nie istnieje”, która jeszcze nie tak dawno mogła wzbudzać uśmiech na wielu twarzach, zaczyna nabierać nowego znaczenia i już bardzo nie odbiega od prawdy. Wiele osób rozglądanie się za różnorakimi usługami zaczyna właśnie od przeglądnięcia zasobów Globalnej Sieci. Dopiero gdy ta metoda zawiedzie, poszukiwania przenoszą się na bardziej „tradycyjne” tory. Przykład ten ilustruje fakt, iż firmy, które mają swoje „placówki” również w wirtualnej rzeczywistości, zdobywają znaczną przewagę nad konkurencją. Większość osób, po znalezieniu w Sieci wizytówek interesujących ich usługodawców, zaprzestaje poszukiwań poza Internetem, ograniczając się jedynie do wyboru oferty z tych dostępnych na ekranie monitora. Jak nietrudno zgadnąć, zyski firm posiadających swoje „przyczółki” w świecie wirtualnym mogą być często kilkukrotnie wyższe niż tych stroniących od tego medium.
- Szybki przyrost rejestracji domen jest ściśle związany z upowszechnianiem się Internetu w naszym kraju oraz coraz większą „niezbędnością” tej usługi w codziennym funkcjonowaniu, przede wszystkim w obszarze biznesowym - tłumaczy Katarzyna Gruszecka, specjalista ds. rozwoju produktu z firmy 2BE.PL - Sieć nie jest już „rarytasem”, na który stać tylko najzamożniejszych, lecz jednym z codziennych narzędzi pracy. A od pewnego czasu do tych narzędzi zaliczają się również odpowiednio dobrane domeny internetowe - dodaje.

Domena kluczem do sukcesu

Dobra nazwa znaczną rolę odgrywa przede wszystkim w kontaktach z bardziej tradycyjnymi nośnikami reklamy, jak np. billboardy, czy ulotki. Gdy odcięta od Sieci osoba nie ma możliwości kliknięcia w linka, bądź wpisania adresu w przeglądarce, by od razu zostać przekierowaną na odpowiednią stronę, na znaczeniu zyskuje łatwa do zapamiętania domena. Człowiek będąc w stanie „offline” musi użyć swojego własnego nośnika danych – mózgu, do przechowania w nim przez pewien czas informacji na temat adresu internetowego. Nie trzeba dodawać, iż dla niektórych jest to wysiłek, którego za wszelką cenę będą starali się uniknąć. W tym właśnie przypadku dużą rolę odgrywa trafnie dobrany adres serwisu internetowego. Gdy jest prosty i łatwo przyswajalny, szanse na magazynowania go przez pewien czas w pamięci znacznie rosną.

Popyt na dobre domeny wpływa również na kurczenie się zasobów ciekawych adresów, których nikt jeszcze nie zdążył zarejestrować. Jak nie trudno zgadnąć sytuacja ta przyczynia się do szybkiego rozwoju wtórnego rynku, tzw. giełd domen. Na świecie dobre adresy internetowe można sprzedać za niebotyczne kwoty, sięgające nawet milionów dolarów. Dotychczas najwyżej wyceniony został sex.com, który w 2006 roku zmienił właściciela za „jedyne” 14 mln dolarów. Można również wspomnieć o innym spektakularnym przejęciu - business.com, które zostało kupione za 345 mln dolarów, jednakże należy zwrócić uwagę, że transakcja obejmowała również serwis internetowy „podpięty” pod ten adres. Nie powinno się w związku z tym porównywać tych dwóch domen w obrębie jednej kategorii. W Polsce nie doświadczyliśmy jeszcze tak spektakularnych transferów, jednakże jak na nasze warunki, niektóre kwoty osiągnięte za sprzedaż kilku literek i tak potrafią przyprawić o zawrót głowy. Niestety oficjalne dane nie są znane, ale podobno jedną z najdroższych polskich transakcji domenowych była sprzedaż orange.pl za 150 tys. euro.

W pogoni za innymi

Warto w tym miejscu przytoczyć kilka danych statystycznych, które uzmysłowią jak wygląda „rynek domenowy” w innych krajach europejskich. Niedoścignionym liderem są bezsprzecznie Niemcy, którzy mają już ponad 12 mln zarejestrowanych nazw z rozszerzeniem .DE. Trzeba jednak zaznaczyć, że ponad dziesięciokrotna przewaga nad Polską w liczbie zarejestrowanych domen nie wynika z analogicznej różnicy w ilości mieszkańców każdego z państw, gdyż tutaj Niemcy mają „tylko” dwukrotną przewagę. Natomiast Szwecja, którą zamieszkuje jedynie 9 mln obywateli, posiada już ponad 700 tys. domen narodowych .SE. Dane te uświadamiają, że związek między liczbą mieszkańców danego kraju, a ilością zarejestrowanych domen internetowych jest czysto iluzoryczny. Przyjmując proporcję ilości mieszkańców do ilości domen internetowych, jaką prezentują wymienione kraje, należałoby oczekiwać w naszym kraju około 4 - 5 mln zarejestrowanych adresów internetowych. Jednakże Polska jest ciągle w fazie „pogoni za zachodem” oraz nadrabiania dzielącego nasz kraj dystansu technologicznego. W tej sytuacji milion adresów internetowych z końcówką .PL należy uznać za całkiem niezły wynik. Coraz większa liczba rodzimych firm uświadamia sobie korzyści wynikające z posiadania własnej strony www, na co zwraca uwagę Bartłomiej Juszczyk, CEO Grupy Adweb: - Na przełomie XX i XXI w. tylko najwięksi gracze na rynku posiadali serwisy internetowe, które stanowiły jedynie rodzaj ich wirtualnej wizytówki. Jednak od kilku lat sytuacja wygląda już z goła inaczej, gdyż to obecność w Sieci decyduje o „być albo nie być”, również w przypadku małych, działających lokalnie firm.

Rynek dziś, rynek jutro

Jakich więc prognoz możemy spodziewać się na najbliższe lata? Polski rynek domen internetowych wciąż daleki jest od stanu nasycenia, w związku z czym najprawdopodobniej czeka nas jeszcze okres intensywnego rozwoju. Wydaje się, że w perspektywie kilku lat liczba około 2 - 3 mln domen jest pułapem możliwym do osiągnięcia. Należy oczywiście założyć, że rozwój rynku będzie przebiegał w analogicznym tempie do obecnego i nie nastąpią żadne niespodziewane zahamowania. Zwrócić też trzeba uwagę na postępujący rozkwit rynku wtórnego, czyli handlu domenami, który prawdopodobnie, wraz z wyczerpywaniem się puli wolnych adresów, będzie przybierał na sile. W efekcie, może już niedługo będziemy świadkami pierwszej polskiej, wartej miliony, transakcji.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena