Niemcy, Wielka Brytania, Indie, a może egzotyczne Tuvalu? Teraz każdy może mieć adres nawet w najodleglejszym zakątku globu. Internet likwiduje wszelkie granice, jednak czy aby na pewno?

Data dodania: 2008-05-23

Wyświetleń: 11278

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Niemcy, Wielka Brytania, Indie, a może egzotyczne Tuvalu? Teraz każdy może mieć adres nawet w najodleglejszym zakątku globu. Internet likwiduje wszelkie granice, jednak czy aby na pewno? Czasami tam gdzie znikają ograniczenia obecne w tzw. „realu”, pojawiają się całkiem inne - wirtualne, ale równie skuteczne.

Aktywna działalność na polu marketingu internetowego nie jest już tylko fanaberią, lecz standardem, który powinien być przestrzegany przez wszystkich, którzy poważnie myślą o obecności w Sieci. Ostatnie lata przyniosły ze sobą błyskawiczny rozwój Internetu, co miało swoje odbicie m.in. w lawinowym wzroście rejestracji adresów internetowych. Znalezienie dobrze brzmiącej, interesującej, prostej i, co najważniejsze, ciągle wolnej nazwy graniczy dziś z cudem. Stwierdzenie to jest oczywiście wszechobecnym banałem, jednakże warto było je przytoczyć w kontekście ciągłej ewolucji i rozwoju rynku domen internetowych.

Chcąc zarejestrować własny adres, często okazuje się, że nasza wymarzona nazwa, z rozszerzeniem .PL, jest już dawno zajęta. Można wtedy próbować „uciekać” w adres z końcówką .COM.PL, .BIZ, .NET, .ORG, lub .EU, ale często i tutaj ciekawe propozycje są niedostępne. Na szczęście Internet daje duże możliwości manewru na tym polu, ciągle nieodkryte przez większość użytkowników Sieci - mowa o domenach narodowych. Są to domeny najwyższego poziomu, przydzielone poszczególnym krajom, Polsce - .PL, Niemcom - .DE, Włochom - .IT, Grecji - .GR, itd. Nie wszystkie jednak skróty pochodzą od nazw państw i oficjalnych języków, gdyż np. w przypadku adresu szwajcarskiego, rozszerzenie .CH ma swoje źródło w łacińskim zwrocie Confoederatio Helvetica (Konfederacja Szwajcarii).

Po domenę do Tuvalu

Część polskich firm, zajmujących się rejestracją domen internetowych, udostępnia w swojej ofercie zagraniczne adresy, które mogą być kupowane na podobnych zasadach jak ich polski odpowiednik .PL. Jaki jest jednak sensu interesowania się adresem obcego kraju, gdy w planach nie mamy działalności skierowanej do mieszkańców tegoż zakątka globu? Otóż wśród niektórych rozszerzeń można znaleźć prawdziwe perełki, które, po odpowiednim dobraniu do nich nazwy, staną się oryginalnie brzmiącym sloganem. Przykładów nie trzeba daleko szukać, gdyż pełno ich na naszym polskim internetowym podwórku. Wystarczy zerknąć na strony polskich rozgłośni radiowych, często wybierających domenę Mikronezji, która kończy się literami .FM. Tworzą dzięki temu łatwo zapadające w pamięć adresy, jak np. rmf.fm, tok.fm, itp. Podobny zabieg zastosowały również niektóre stacje telewizyjne, wybierając rozszerzenie będące własnością Tuvalu, czyli .TV. Jednakże w tym przypadku m.in. TVN (tvn.tv) oraz Polsat (polsat.tv), zdecydowały się uczynić z takich domen adresy wspomagające, które przekierowują do właściwej lokalizacji. Najświeższym przykładem wykorzystania końcówki .TV jest tytuł nowego programu Macieja Mazura w telewizji TVN24, który brzmi identycznie, jak związana z nim domena - Publiczna.tv.

Niektórzy rzucają kłody pod nogi

Rejestrując adresy internetowe obcych państw trzeba mieć jednak świadomość pewnych restrykcji dotyczących niektórych domen narodowych. Zwykle zakup nie wiąże się z żadnymi dodatkowymi obciążeniami, niż te które jesteśmy zmuszeni ponieść w przypadku zdecydowania się na standardowe rozwiązanie (czyli adres .PL, .COM, czy .ORG), jednakże w pewnych przypadkach trzeba liczyć się z dosyć oryginalnymi ograniczeniami lub utrudnieniami. Jednym z ciekawszych tego typu przykładów są domeny chińskie (.CN), które objęte są wieloma restrykcjami ustalonymi przez China Internet Network Information Center (CNNIC). Niektóre chińskie nazwy mogą być w efekcie zabronione jeśli godzą w konstytucję Chin i narodu chińskiego, zakłócają porządek publiczny, rozprzestrzeniają pornografię, terroryzm lub treści niezgodne z chińskim kodeksem prawnym. Ciężko np. w związku z tym wyobrazić sobie domenę HumanRightsInChina.cn, gdyż prawdopodobnie zgodna na taką nazwę nie zostałaby udzielona. W sankcjach dotyczących zakazów umieszczania pewnych treści pod adresami narodowymi nie specjalizuje się oczywiście wyłącznie Państwo Środka. Również Armenia nie daje wolnej ręki rejestrującym, całkowicie zabraniając umieszczania na swojej domenie .AM wszelkich stron zawierających materiały erotyczne.

Restrykcjami nie są objęte tylko domeny dalekich państw, na ograniczenia można się również natknąć w naszej części świata, np. w Ukrainie. Wydawać by się mogło, że kraj, który leży „za miedzą” nie będzie wprowadzał żadnych utrudnień podczas rejestracji adresu internetowego, jednakże w przypadku naszych wschodnich sąsiadów nie jest tak różowo, jakby mogło się wydawać. Domenę .UA zarejestrować mogą tylko podmioty, które mają zastrzeżony znak handlowy w tym państwie, w związku z czym dostępna jest tylko dla dużych przedsiębiorstw, dla których rozszerzenie nie będzie jedynie kwiatkiem do kożucha, ale realnym elementem promocji. Dodatkowym obostrzeniem jest konieczność uzasadnienia wyboru proponowanej nazwy. Dla pozostałych osób zainteresowanych ukraińskim adresem przeznaczono domeny funkcjonalne - .COM.UA lub .ORG.UA, które pozbawione są tych restrykcji.

Również Islandia (.IS) oraz Bułgaria (.BG) ograniczyły możliwość rejestracji swoich domen. Firmy zagraniczne, które chcą kupić nazwę z islandzkim rozszerzeniem, muszą mieć swoje lokalne przedstawicielstwo na terenie tego kraju. Bułgaria wymaga natomiast legitymowania się zastrzeżonym znakiem towarowym. Dodatkowo przedsiębiorstwa mogą rejestrować tylko adres, będący nazwą firmy lub jej skrótem.

Nie taki diabeł straszny…

Nie należy się jednak zniechęcać wymienionymi powyżej przykładami restrykcji, gdyż przytłaczająca większość domen narodowych pozbawiona jest jakichkolwiek ograniczeń, uniemożliwiających przeciętnemu Kowalskiemu wejście w posiadanie adresu internetowego z drugiego końca świata. Rejestracja odbywa się wówczas na zasadach niemalże analogicznych do tych, obowiązujących w przypadku standardowych domen. Ewelina Jaworska z Centrum Obsługi Klienta 2BE.PL zwraca jednak uwagę na cechy niektórych domen narodowych, które należy poznać zanim zdecydujemy się na wybór jednej z nich. Możemy dzięki temu oszczędzić sobie niepotrzebnego stresu:
- Osoby zainteresowane rejestracją domen narodowych powinny zwracać uwagę na odmienną specyfikę każdej domeny, zależną od państwa do którego jest ona przypisana. Najwięcej nieporozumień wśród naszych klientów wywołuje czas potrzebny na doprowadzenie procedury do końca - mówi Ewelina Jaworska z 2BE.PLW niektórych przypadkach wszystko odbywa się automatycznie i nowy adres internetowy jest aktywny po paru minutach, czasami jednak, z uwagi na wymagania wybranego narodowego rejestratora, czas potrzebny na uaktywnienie usługi może wydłużyć się nawet do kilkunastu dni.
Trzeba również pamiętać o poprawnej konfiguracji DNS-ów, które należy odpowiednio ustawić w momencie rejestracji nazwy domeny.
- Nie wszyscy muszą orientować się w zasadach funkcjonowania domen. Uzupełnienie DNS-ów może przysparzać pewnych trudności, staramy się wówczas pomóc i pokierować klientem, aby ten poprawnie skonfigurował swój nowy adres internetowy – dodaje Ewelina Jaworska.

Pojawiam się i znikam

Obecnie na świecie przydzielonych zostało ponad 240 domen narodowych, liczba ta nie jest jednak stała i, m.in. w wyniku zmian politycznych na światowej mapie, ulega ciągłym modyfikacjom. Najświeższym tego typu przykładem jest nowe rozszerzenie .ME, które jest własnością Republiki Czarnogóry. Domena ta daje szerokie pole do popisu, gdyż może być użyta do tworzenia adresów, w których będzie pełniła formę zaimka. W przypadku bałkańskiego państwa nie zastosowano żadnych ograniczeń, zawężających krąg osób uprawnionych do rejestracji domeny, w związku z czym może okazać się ona prawdziwym hitem.

Oprócz tworzenia nowych rozszerzeń, odpowiedzialny za zarządzanie domenami ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers), co jakiś czas likwiduje również adresy, które w wyniku zmian zachodzących na świecie, nie są już potrzebne. Przykładem tego typu działań było zablokowanie w 2001 roku, przypisanej do Zairu, domeny .ZR. Państwo to zmieniło w 1997 r. nazwę na Demokratyczna Republika Konga, w związku z czym stara domena nie miała już racji bytu i została zastąpiona rozszerzeniem .CD.

Prawdziwą osobliwością na rynku domen, jest natomiast rozszerzenie .SU, które odnosiło się do Związku Radzieckiego. Mimo, że w 1991 zniknął on z map świata, „radziecka domena” wciąż jest wśród Rosjan bardzo popularna i w Sieci można znaleźć wiele „podpiętych” pod nią serwisów.

Zacznij od lustracji

Podsumowując, można zastanawiać się, czy warto w ogóle inwestować w domeny narodowe? Na pewno można spróbować znaleźć ciekawe rozszerzenie, które będzie stanowiło dobrze komponujące się uzupełnienie naszej nazwy. W takim przypadku należy wykazać się m.in. odrobiną zacięcia copywriterskiego, które pozwoli na utworzenie oryginalnego i łatwego do zapamiętania adresu. Należy również pamiętać, by po dokonaniu wyboru typu domeny, dokładnie „zlustrować” ją pod kątem ewentualnych restrykcji, wynikających z zasad ustalonych przez jej narodowego registra. Wówczas nic nie stoi na przeszkodzie, aby wejść w posiadanie niekonwencjonalnej nazwy, która stanie się naszym wyróżnikiem w Internecie.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena