Robin Hood już nie polata
Linie lotnicze Air Robin Hood miały tylko dwa samoloty. Operowały na trasie z Grazu i Linzu w Austrii do Zurychu w Szwajcarii. Założone w 2007 roku, pierwsze połączenia uruchomiły w maju – z Grazu do Zurychu. Branżowe serwisy wyrażały zadowolenie, cieszyli się bardziej wymagający poszukiwacze połączeń lotniczych. Linie miały być odwrotnością low costów – nastawione na klienta biznesowego, z dobrymi posiłkami na pokładzie i codzienną prasą.
Przygoda dwóch austriackich biznesmenów z branżą nie trwała długo. Okazało się, że transport lotniczy na trasie Austria–Szwajcaria nie jest aż tak duży, jak można by sądzić. W sierpniu 2011 roku linie zawiesiły działalność.
Cirrus poza biznesem
Nieco dłuższą historię mają niemieckie linie lotnicze Cirrus. Zaczynały w 1995 roku, obsługując połączenia czarterowe. Wkrótce jednak rozszerzyły działalność i w 1998 r. ruszyły na podbój nieba także w sektorze połączeń rozkładowych. Linie operowały z portów lotniczych w Saarbrucken i w Hamburgu.
Pięć lat po uruchomieniu połączeń Cirrus wszedł w porozumienie z Lufhansą. W rozkładzie pojawiały się nowe połączenia, a firma kupowała kolejne samoloty. W 2011 roku zatrudniała 400 pracowników. W 2012 roku zawiesiła działalność, a część floty wykupiła niemiecka część znanej szeroko linii – OLT Express.
Malev, czyli katastrofa po węgiersku
Linie lotnicze Malev funkcjonowały od 1946 roku. Miały więc swoje tradycje, trzeba jednak pamiętać, że początkowo były spółką węgiersko-radziecką. Dopiero w 1956 roku Węgrzy odkupili udziały od ZSRR. Warto dodać, że jeszcze przed upadkiem systemu krajów demokracji ludowej Malev zaczął wymieniać samoloty produkcji radzieckiej na amerykańskie Boeingi.
W 2007 roku linia została sprywatyzowana. Wkrótce na czele firmy stanął Martin Gauss, znany wcześniej jako prezes... Cirrus Airlines. Linie były jednak w kłopotach finansowych, dlatego w 2010 roku zostały znacjonalizowane. Pokryzysowy transport lotniczy okazał się za trudnym wyzwaniem dla narodowego przewoźnika Węgier. W 2012 roku linia zbankrutowała.
Alitalia powstaje z grobu
Także włoski narodowy przewoźnik nie ustrzegł się bankructwa. W latach 1999-2008 firma odnotowała 3,7 mld euro straty, a wcześniejsze dotacje od państwa sięgnęły poziomu 1,5 mld euro. W samym tylko 2008 roku rząd w Rzymie dofinansował linie kwotą 300 mln euro.
Historia linii jest tak długa, jak węgierskiego Maleva. Firma powstała w 1946 roku, szybko otwierając kolejne połączenia. W latach dziewięćdziesiątych woziła nawet 25 mln pasażerów rocznie. W przeciwieństwie jednak do Maleva i innych przewoźników, Alitalia powstała z grobu. Po tym, jak ogłosiła bankructwo, jej logo, samoloty i inne części majątku kupiła inna firma, zawiązana przez grupę inwestorów. Cena – miliard euro. Jak do tej pory jednak nie wyszła na prostą.