Nie ma się jednak czemu dziwić, bo w całej Estonii mieszka jedynie 1 milion osób, a w samym Tallinie niewiele ponad 400 tysięcy.
Tallin. Miasto na weekend
Tallin jest bardzo pięknym miastem, które przyciąga turystów niczym magnez. Ruch turystyczny rozpoczyna się już w piątkowe popołudnie. Przyjeżdżają tu przede wszystkim Finowie, w weekend szacuję się turystów na ok. 10tys. Tallin zachwyca wspaniałą starówką i pięknym portem. To właśnie dla tych "weekedowych gości" buduje się hotele i bary tuż przy porcie, by jak najbardziej umilić życie turyście.
KUMA - Estończycy zazwyczaj na miejsce swoich sobotnio-niedzielnych spacerów wybierają miejsca, do których nie docierają Skandynawowie. Np. okolice pałaców, drewnianych willi i parków tallińskiej dzielnicy Kadriorg i do gigantycznego muzeum sztuki KUMU. Z poziomu parku bardzo trudno jest je zauważyć. Jego nowoczesna bryła przypominająca zielonkawy żagiel jest wtopiona w nadmorskie wzgórze i gęsto otoczona wysokimi drzewami. KUMU to skrót od estońskiego KUnsti MUuseum (muzeum sztuki), ale jednocześnie w języku estońskim słowo to oznacza plotkę. Tu bywa się na co dzień i chodzi całymi rodzinami w niedziele. Wówczas nikomu nie przeszkadzają dziecinne wózki i maluchy kręcące się wśród klasycznych dzieł estońskiego malarstwa i rzeźby lub prac współczesnej awangardy. Muzeum jest po prostu dumą Estończyków. To pierwszy tak nowoczesny obiekt w krajach bałtyckich.
Tallinn - stolica rozrywki
W średniowieczu o dziewiątej wieczorem wartownicy grali na trąbce, ogłaszając w ten sposób zamknięcie bram miast i wszystkich knajp. Dziś o tej porze, a w piątek zwłaszcza, promy z sąsiedniej stolicy przywożą rzesze Finów, żądnych weekendowej zabawy w estońskich pubach i klubach. Nie dziwne więc, że Tallinn nazywany jest niekiedy przedmieściem Helsinek. Bo tutaj taniej, bo dobrze można się zabawić, bo klimat i atmosfera jest niezwykła. I trudno się z nimi nie zgodzić.
Wąskie i wijące się wokół średniowiecznej starówki ulice szybko przenoszą nas w odległe czasy. Kiedy zachwycamy się urokami starodawnych murów miasta i czerwonych dachów kamienic, do nozdrzy wkrada się zapach świeżego pieczywa. Ku zaskoczeniu obcokrajowców, Estończycy spożywają ogromne ilości jego ciemnej odmiany, a domowy wypiek staje się tu dziś dla nich nową modą.